Śmierć i dziewczyna

Death and the Maiden
1994
7,3 15 tys. ocen
7,3 10 1 15179
7,2 18 krytyków
Śmierć i dziewczyna
powrót do forum filmu Śmierć i dziewczyna

Zazwyczaj, pisząc o tym filmie, skupiano się na fabule i powierzchownych komunałach w stylu: relacja kat – ofiara, psychologiczna trauma totalitaryzmu i tortur, dylematy moralne w kontekście etycznych granic zemsty.
Nie można być jednak reżyserskim geniuszem (a taki jest właśnie Polański), jeżeli nie zapewni się obrazowi pewnej autonomii. I rzeczywiście, zdjęcia w tym filmie to połowa sukcesu. Tadeusz Sobolewski posunął się nawet tak daleko, iż stwierdził, że główną rolę w filmie gra pejzaż. Pustka i dzicz, wzburzony ocean. Świecąca nad horyzontem kula księżyca okazuje się latarnią morską – jej światło nie ogarnia nocnych ciemności, które zdają się ewokować mroczne sfery psychiki. Dom ma przytłaczająco niski strop, atmosfera w nim jest duszna i pełna napięcia. Żółte światło lampki, osmalony, diabelski wylot kominka – wszystko to potęguje mroczną aurę.
Ten perfekcyjny teatr trzech aktorów, w którym każdy z uczestników bądź to odgrywa narzucone przez innych role, bądź sam je innym narzuca, to swoisty danse macabre – teatr okrucieństwa, w którym zło egzorcyzmowane jest w rytuale przemocy – w terapii (à la René Girard) za pomocą kontrolowanej nienawiści. Właśnie terapii, nie nienawiści prawdziwej. Jeżeli to nie nienawiść, to nie ma również mowy o poczuciu winy. Paulina nie ponosi odpowiedzialności za swoje nieludzkie i niedopuszczalne porachunki ze swoim oprawcą – to nie tortury, to terapia. A czy doktor jest winny? Owszem przyznał się, ale nie jest winny. Wyrok nie został wykonany, choć Paulina była zdecydowana. Nie był narzędziem terroru totalitarnego systemu, jak się spodziewaliśmy. Dopadła go raczej zwierzęca chęć zaspokojenia swej rozbudzonej i niczym niehamowanej ciekawości. „Wszystko wolno”, więc czemu z tego nie skorzystać? To był mechanizm, który doprowadził do gwałtów i traumy. Tortury i łamanie praw człowieka można zrozumieć – są częścią systemu totalitarnego i winnych można pociągnąć do odpowiedzialności, prawda ma szansę zatryumfować. Paulina pragnie motywacji psychologicznej. Dlaczego to zrobił, dlaczego urzeczywistnił targające nim sadystyczne wyobrażenia?
Czy przywiązana na wznak do stołu naga kobieta, gwałcona w jaskrawym świetle jarzeniówek, poniżana fizycznie i psychicznie, której twarz nurzana była w jej własnych ekskrementach, nie powinna mieć również traumy nagości? A przecież łatwo przychodzi jej rozbierać się podczas toczenia istotnej dla niej rozmowy. Trauma powinna promieniować na inne zajęcia i je uniemożliwiać. Jej problemem nie jest nagość fizyczna, lecz raczej nagość psychiczna. Uzewnętrznione emocje, motywacje wszystkich popełnionych czynów, ślepa chęć zemsty – to wszystko pcha ją coraz mocniej ku ostatecznej nagości i tej nagości pragnie u Mirandy – ostatecznego odsłonięcia się, obnażenia opętanej złem psychiki – i do niej chce za wszelką cenę doprowadzić.
Jak w dramatach sądowych Hitchcocka, jak w "Czystej formalności" Tornatore, tematem jest dochodzenie do prawdy, odkrywanie jej. Równie ważnym elementem jest przyznanie się męża Pauliny do zdrady małżeńskiej oraz do zgody na współpracę z prezydentem znienawidzonego przez nich reżimu, jak odpowiedź na pytanie: „Czy to Miranda gwałcił ją czy ktoś inny?” Interesuje ją tylko prawda, w każdym jej wydaniu, chce się jej napatrzyć, odurzyć się nią, choćby była najgorsza z możliwych.
Mimo że jest to dramat psychologiczny, nie chodzi w nim o autentyczność psychologiczną czy prawdopodobieństwo. Ben Kinsley gra doktora tak, jakby w rzeczywistości był niewinny. Nie sposób się domyślić w trakcie filmu, czy rzeczywiście jest winny czy nie, niczym się nie zdradza. Polański serwuje nam wszelkie możliwe rozwiązania, a każde choćby przez chwilę wydaje się równie prawdopodobne. Co jeżeli jest winny i się nie przyzna? Co jeżeli się przyzna, a jest niewinny? Co jeżeli jest niewinny i się nie przyzna? Jak mówi wówczas Paulina: „Wtedy będzie miał NAPRAWDĘ przesrane!” Nie dość, że sytuacja jest graniczna, to w dodatku tragiczna.
To, że każde rozwiązanie jest możliwe, zdaje się potwierdzać, fakt, że Polański, dzięki prostemu chwytowi, zasugerował widzowi, że spotkanie Pauliny z doktorem Mirandą mogło się odbyć w wyobraźni, podczas koncertu, gdzie grany był kwartet Schuberta "Śmierć i dziewczyna" – scena ta otwiera i zamyka film.

I jeszcze jedno. Ostatnie ujęcie zanim pojawi się scena koncertu. Miranda przyznał się, Gerardo rzuca się na niego, pcha go ku przepaści, ale w końcu powie: „Nie mogę” i odejdzie. Miranda zostanie nad urwiskiem. Wówczas podejdzie do niego Paulina i rozwiąże mu ręce. Również odejdzie. Na ekranie ukaże się skrawek przepaści i wzburzone w dole morze, jakby kamera patrzyła oczyma Mirandy. I wówczas kamera „rzuci” się z urwiska. Spod wyimaginowanych stóp doktora zniknie skraj przepaści, w kadrze pojawi się za to najeżony skałami klif. Samobójstwo. Czy w powstałej w psychice Pauliny historii osądzić można się tylko samemu? Sądy systemu, sądy innego są tylko przemocą, odzieraniem z wolnej woli – zna to dobrze, doświadczyła tego. Nie zależy jej na zemście. Ba, nie może się zemścić – tzn. nie może „zrobić im/mu tego, co oni/on jej zrobili”, choćby dlatego, że kobieta nie może zgwałcić mężczyzny tak jak mężczyzna potrafi zgwałcić kobietę. Chodzi jej raczej o prywatne piekło samosądu. Tylko ono może ją zadowolić.