tak szybko zleciał.. miałam wrazenie, ze trwał maksymalnie 15-30 minut. Nie chodzi nawet o to, że jakoś specjalnie mnie wciągnął,czy zaintrygował.. zakładam, że ma to związek ze struktura filmu:) Czy ktoś może mi wytłumaczyć co jest w tym cholernym filmie, że traci się zupełnie poczucie czasu? Czy to sprawka Audrey Hepburn? ;]