PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1318}

Śniadanie u Tiffany'ego

Breakfast at Tiffany's
1961
7,8 159 tys. ocen
7,8 10 1 159385
7,1 47 krytyków
Śniadanie u Tiffany'ego
powrót do forum filmu Śniadanie u Tiffany'ego

była po prostu pełną hipokryzji, pretensjonalną prostytutką? Zawsze mnie bawiło - zarówno gdy czytałem książkę, jak i oglądałem film - gdy po oszukaniu klienta nazywała go jeszcze "szczurem" bo taki np. Pan Arbuck, gdy "poprosiła go o drobne na toaletę, dał jej dwódziestocentówkę" :D. Co za upadek etyki zawodowej... :D

ocenił(a) film na 5
KryMak

Podpisuję się. Dla mnie ten film w ogóle nie jest romantyczny, raczej dramat Paula w kim się zakochał, chociaż sam nie był lepszy , ale pod względem człowieczeństwa nie był zadufanym w sobie człowieczkiem. Holly po prostu użalała się nad sobą co ona nie przeszła, a to, że ożeni się z tym bogaczem dla kasy, dlatego, że gdy brat wróci, będzie miała pieniądze, a gdy dowiedziała się, że brat umarł nadal myślała o tym Brazylijczyku... Gra głównej odtwórczyni też nie zachwyciła, a czytam tu 100 postów o tym, że była cudowna - może tylko dlatego, że A. Hepburn to ikona... ale chyba dla wybranych.
Muzyka duży + w filmie.

ocenił(a) film na 10
KryMak

Nie zgodzę się, że była prostytutką. Raczej damą do towarzystwa i kiedy miało właśnie do czegoś dojść, zawsze potrafiła się wywinąć i to jeszcze z kasą.
Zgodzę się natomiast, że ten film nie jest romantyczny. Jest przedziwny - łączy w sobie komedie, dramat i melodramat. Ale nie ma w nim na pewno romantycznego klimatu.
A co do Audrey Hepburn - przegenialnie grała w scenach, gdy Holly była, hm, jak to nazwać - głupią trzpiotką, a słabo jej wychodziło granie scen dramatycznych jak np. dowiedzenie się o śmierci jej brata. Tylko że tą słodką idiotką była przez jakieś 95% filmu, dlatego ja jestem po prostu zachwycona jej grą. Uwiodła mnie na te dwie godziny ;)

ocenił(a) film na 7
lisek13

Zgadzam się, w książce Holly wylicza, że miała tylko 11 kochanków :) Nie była jakąś tam k...ą, tylko bardziej jak ty to nazwałeś, damą do towarzystwa. Ogólnie większość dialogów pomiędzy Fredem a Holly z książki została spłycona, lub pominięta i to mnie boli, bo mogło wyjść z tego arcydzieło, a tak jest 7, może 8 za Audrey :)

użytkownik usunięty
KryMak

a dlaczego nie mówi się wprost, że Scarlett O'Hara była manipulantką i materialistką?

bo to każdy widzi i każdy wie, że taka była

Jak to nie mówi się tego wprost? Oczywiście, że się mówi. :) Właśnie za to ją kocham :D

użytkownik usunięty
piratka39

a u Holly Golightly się to ukrywa? przecież w filmie zostało to wyraźnie pokazane, więc o co chodzi?

Mnie o nic nie chodzi, ja tylko napisałam,że w Przeminęło z wiatrem się tego nie ukrywa. :)

ocenił(a) film na 5

Moim zdaniem Scarlett O'Hara ma też inne motywy i jest hmm.... głupia w pewien dojrzalszy sposób. Cały czas w głowie siedzi jej Ashley, myśli, że naprawdę go kocha i w nadziei na jego sprzeciw wychodzi za mąż po raz pierwszy. Potem wychodzi za mąż ponownie, tym razem dla pieniędzy, ale po to by utrzymać rodzinę i Tarę, bo chce mieć na chleb, którego jej brakowało podczas wojny. Nie usprawiedliwia to oczywiście tych decyzji. Ale kiedy ogląda się ją albo czyta o niej to momentami aż trudno nie rozpaczać nad jej wyrachowaniem (które jest od razu widoczne), mimo to w pewnym sensie się ją podziwia. Moim zdaniem, i mam nadzieję, że nie zostanę za to zlinczowana, jest to trochę mniej płytkie niż to, co robi Holly.

I niesprawiedliwe będzie, jeśli się powie, że ona też miała motyw, że chciała utrzymać brata etc., etc. W takim razie po co uciekła od męża weterynarza? Po co spotykała się ze wszystkimi 'adoratorami' i dlaczego nie odłożyła żadnych pieniędzy w celu utrzymania rodziny? Po co wciąż chciała wychodzić za Brazylijczyka po śmierci brata? Zgadzam się z opinią wyżej, to jest zwykła prostytucja, w dodatku sama Holly nawet nie wie, dlaczego to wszystko robi i dorobiła sobie do tego jakąś ideologię, którą boi się nazwać po imieniu.

Chciałam jeszcze tylko dodać, że także uważam postać Holly i całą historię za strasznie spłyconą w stosunku do książki, a poza tym w ogóle nie rozumiem fenomenu tej postaci w popkulturze i mam wrażenie, że wszystkie dziewczęta, które tak uwielbiają i utożsamiają się z tym filmem i główną rolą kobiecą, tak naprawdę podziwiają Audrey.

Zamsz_i_Nubuku

Oj, również uwielbiam Scarlett ;) I w życiu nie postawiłabym ich na równi. Czy jest głupia? Na pewno nie, jest po prostu praktyczna. To cecha bardzo praktyczna cecha w trudnych czasach wojny i zaraz po wojnie. Jak dla mnie, to w zupełności usprawiedliwia jej decyzje.
Scarlett O'Hara za każdego zmanipulowanego wychodziła za mąż, to po pierwsze ;) Po drugie, zawsze miała ku temu bardzo ważny powód. Zamążpójście z Frankiem było aktem jej ogromnej odwagi i wielce praktycznego podejścia do życia, do aktualnych potrzeb całej rodziny.
A Holy? Puszczała się dla doraźnych zysków, aby zapłacić za czynsz. Resztę przepuszczała. Dlaczego uciekła od męża-weterynarza? A dlaczego go poślubiła? Zresztą, jak sama powiedziała - małżeństwo zostało unieważnione. Pewnie z uwagi na to, że miała wtedy 14 LAT!!! Przyznam szczerze, że ten moment filmu wstrząsnął mną do głębi. Aż dziw bierze, że mąż-weterynarz w więzieniu nie siedział, biorąc pod uwagę fakt, że w USA nie wystarczy mieć 15 lat by uprawiać seks czy 16 aby wyjść za mąż, ale trzeba mieć ukończone lat 18. Nic dziwnego, że po takich przejściach został prostytutką (??? call girl???) i tym razem to ona zaczęła mężczyzn wykorzystywać. Ogólnie to żal mi jej było oglądając film. Postrzegam go zresztą jako dramat, z pewnymi tylko elementami komediowymi.
Inna rzecz, że rola Audrey nie bardzo mi się podobała. W scenie, w których była pijana absolutnie nie było tego po niej widać ;) Jak by to powiedziała moja koleżanka: "była trzeźwa jak świnia" :) Takie rzeczy widać po oczach, nie wystarczy tracić równowagę, czy komediowo nalewać sobie do kieliszka z pustej butelki. No przykro mi, ale nie umiała tego zagrać ;)
Ogólnie to szkoda, że Marilyn Monroe nie zdecydowała się na tę rolę. Byłaby szczersza w tym wszystkim.
Ciekawie piszesz i w 100% zgadzam się z tym co piszesz w ostatnim zdaniu. Koniecznie muszę koniecznie zajrzeć do książki ;)

lia_13

inna rzecz, że była strasznie naiwna wierząc, że Brazylijczyk się z nią ożeni, skoro wciąż powtarzał, że nie mogą się razem pokazywać z uwagi na powagę i szacunek jego rodziny. Nawet samolotem jednym nie chciał z nią lecieć. To oczywiste, że traktował ją jedynie jako kochankę czy utrzymankę.

ocenił(a) film na 10
lia_13

Nie wiem czy te prawa które obowiązują dziś obowiązywały wtedy. Chyba nie skoro to było legalne małżeństwo (Nie można unieważnić czegoś czego nie ma ) W USA kiedyś chyba można było poślubić nawet 12 latkę.

KryMak

Wg mnie o to m. in. chodzi w tym filmie. Żeby o wielu rzeczach nie powiedzieć wprost. A odbiorca sam ma się ustosunkować do całej historii. Holly i Paul postępowali podobnie, ale tylko ona dorobiła sobie do tego jakąś ideologię, pseudo usprawiedliwienie, typu, że jest dzika i wolna, żeby się chronić. W ten sposób wpadła we własne sidła. Paul chociaż stawiał sprawę jasno. Nie wybielał się. Scena z taksówki, po zaginięciu kota jest tu bardzo wymowna. Takie są moje przemyślenia na świeżo po seansie. Ale można by jeszcze wiele o tym napisać.

ocenił(a) film na 8
karolajna_7

Film jest przeciwieństwem większości oklepanych komedii romantycznych opartych na jednakowym schemacie niczym współczesne polskie seriale telewizyjne. Nie popada przy tym w dobijające widza nastroje klasycznych melodramatów. Wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, pozbawiony zbędnego patosu, lekki ale za to jak bardzo refleksyjny. Nie widzę sensu prób zaszufladkowania bohaterki czy była prostytutką, bo czemu ma to służyć ? To zupełnie nieistotne jeżeli chodzi o puentę filmu. Być może niektóre osoby piszące w tym wątku jak i w wątkach dotyczących innych filmów podchodzą do komentowania zbyt osobiście bo podobne sytuacje miały miejsce w ich życiu i nie zakończyły się happy endem :)

ocenił(a) film na 10
jet_li_2

Nic dodać, nic ująć jet_li_2 :)

ocenił(a) film na 9
KryMak

Nie była prostytutką czy call girl tylko raczej socialite i damą do towarzystwa.