Przerażająca jest różnica pomiędzy filmem a książką. Film nie ma nic z nią wspólnego. Rozumiem, że reżyser miał inną wizję, ale żeby aż tak inną!? Jestem zawiedziona tym co obejrzałam: postać Holly jest spłaszczona, Paul/Fred został utrzymankiem, a historia potoczyła się w zupełnie innym kierunku. Z ciekawej historii zrobiono mdłe romansidło.
Po przeczytaniu Twojego postu postanowiłam przeczytać książkę i w pełni się zgadzam. Gdybym teraz oglądała film, prawdopodobnie oceniłabym go gorzej.
Książka jest dużo dojrzalsza i lepsza, ale film jest jednym z najlepszych przedstawicieli tego klasycznego hollywoodzkiego stylu. Doceniam zarówno film jak i książkę.
Film nigdy nie pozwoli w pełni ukazać magii książki, ale nie sądzę żeby akurat ten film był płaski, owszem znacznie odbiega od książki , ale nie zawsze film musi się pokrywać z książką.
Nie zgodzę się z tak kategoryczną opinią. Film może oddać w całej rozciągłości magię i moc literackiego pierwowzoru, mimo, że nie będzie w pełni wierny książce.
Przecież filmowy obraz "Ojca chrzestnego" w niczym nie ustępuje genialnej książce Puzo! Podobnie filmowe perypetie Bridget Jones.
Tu popełniono grzech zaniechania ignorując autora i jego sugestie.
Nie czytałam książki, ale zastanawia mnie jakie jest zakończenie w niej. Takie samo jak w filmie czy też odbiega od niego?
Dopiero dzisiaj obejrzałam film, mimo że książkę przeczytałam bardzo dawno temu. Mam mgliste wspomnienia związane z jej treścią, jednak pamiętam, że film i książka są zupełnie różne. Myślę, że nawet nie można porównywać tych zakończeń - fabuła była inna. Sama muszę sięgnąć po ten tytuł ponownie - aż niewiarygodnie mnie męczy, że coś w niej pominęłam...