Z cyklu powroty do klasyków. Al Pacino jako zresocjalizowany gangster, który wychodzi z więzienia i chce zerwać z przeszłością. Przeszłość natomiast nie bardzo chce zerwać z nim. Motyw dziś już ograny, wtedy robił wrażenie. Film widziałem dawno temu i muszę przyznać, że trochę nie wytrzymuje próby czasu. Tzn. genialne role Pacino i Penna bronią się same ale cała otoczka wydaje się jakaś-taka groteskowa. Oglądało się przyjemnie i nie byłem znudzony ale w porównaniu - choćby z Infiltracją - Życie Carlita wypada trochę jak teatr telewizji z bardzo umownym realizmem.