Śmierć człowieka jest zwykle tragedią. Jeszcze bardziej boli śmierć dziecka, która określana jest miarę prawdziwej katastrofy. Ale Cuesta inaczej rozegrał podobną historią i zepchnął ją na zupełne inne tory, gdzie śmierć z jednej strony jest końcem, ale i początkiem...zmian. Niekoniecznie tych, które muszą przynieść pozytywne konsekwencje, ale zmian samych w sobie.
Swoistego przebudzenia się, zainicjowania prawdziwego życia i zakończenia wegetacji (jak postać Lenny’ego), rozpoczęcie poszukiwania brakującego elementu w życiu (Malee), bądź będącą koniecznością dorośnięcia, podejmowania własnych decyzji i nauczenia się wyrażenia swego własnego zdania (Jeff). Nikt nie mówi, że na końcu będziemy mieli do czynienia z prostym „katharsis”, podjęte wybory nie muszą (szczególnie w tym wieku) oznaczać tych właściwych. Ale będą nauczką. Nauczką na całe życie. Może podobnych w dorosłych życiu już nasze postacie nie popełnią?
Znakomite kino. Spodziewałem się prostego filmu o dorastających dzieciakach, a otrzymałem dorosłe kino i konsekwencjach, nie do końca przemyślanych czynów. Obejrzyjcie.
Naprawdę warto !!
Moja ocena - 7/10
Zgadzam się z Tobą w każdym calu. Reżyser co chwile podkreśla nam wiek głównych bohaterów a także błędy jakie popełniają i to w jakim świecie przyszło im żyć. Ciekawy całkiem dobre kino. 7/10
na swoim przykładzie moge potwierdzić że śmierć bliskiej osoby zmienia nasze życie całkowicie:( przeżywałem podobne chwile jak brat chłopaka który zginął:( dla mnie jest to film bardzo osobisty i zbliżony do 21 gramów Inaritu. historie w nich opowiedziane doskonale ukazują życie po stracie bliskiej osoby. życie już niegdy nie bedzie taki samo jak przed tragedią. pozdrawiam i polecam oba filmy
Na początku chciałam założyć nowy temat, ale potem pomyślałam: "po co?". Zgadzam się w 100%
7/10