Obejrzałem przed chwilą "Odyseję" i poprzysięgam tu i teraz, że już nigdy nie obejrzę żadnego filmu tego muła bagiennego. 141 minut i 40 minut dialogów. W tym dwa razy po ok. 3-4 minuty czarnego obrazu z rzępoleniem w tle. 3/4 filmu to i tak nieprowadzące do niczego rozmowy, przeciągane ujęcia statków i przestrzeni kosmicznej, czy nawet paro minutowe pokazy pracy stewardess na wymyślonym statku. Akcji zero. Film niegodny pokuszenia się o jego interpretację. Nie lubię filmów, w których reżyser bezczelnie każe widzowi myśleć. A ja jako człowiek myślący i praktykujący niestety zostałem do tego zmuszony, ale w połowie filmu zdałem sobie sprawę z tego, że nie ma się po co męczyć. Jeden kretyn ekranizuję wyssaną ze swojego palca wizję i podnieca się, że jest ambitnym twórcą, a drugi kretyn to ogląda - umęczy się, wmówi sobie, że film zrozumiał i podnieca się, że bierze na warsztat "ambitne" kino. W "Odysei" nie ma NIC z dobrego filmu. Nie wiadomo o co chodzi, dialogi są gdzieś obok fabuły, obraz nie wciąga, bo nie ma prawdziwej akcji, a bez akcji nie ma reakcji. A reakcja w filmie być musi. Jak dla mnie to ten film się nie nadaje, a Kubrick jest kiepem Hollywood. Sen wariata i tyle.
Skoro Ci Odyseja nie pasuje to nie oglądaj. Ale proszę nie nazywaj fanów filmu kretynami, a tym bardziej Kubricka, gdyż widziałeś tylko jeden jego film, więc nie masz podstaw do wysuwania takich wniosków.
taa, cięta riposta, ciekaw jestem jakim cudem zrozumiałeś 2001 skoro masz poczucie humoru na tak niskim poziomie
<Stanley "muł bagienny" Kubrick>
<Kubrick jest kiepem Hollywood>
Przypominam, że Stanley Kubrick zmarł 7 marca 1999. „De mortuis aut bene, aut nihil” - o zmarłych należy mówić dobrze albo wcale. Jeżeli już tak bardzo Cię męczy, krytykuj film, ale nie wypowiadaj się negatywnie o człowieku. Nie ukrywam, iż nie rozumiem tych wszystkich wstawek w rodzaju: "jak kręcili ten film ["Stalkera" - uzup. marscorpio] to Tarkowski chyba poszedł na zaplecze walić konia", jak niedawno przeczytałem, itp. Znęcaj się nad dziełem (najlepiej z sensem), ale pozostaw w spokoju zmarłego.
Pozdrawiam!
ten cytat o Tarkowskim wymiata, nie tak jak "Stanley "muł bagienny" Kubrick", ale mimo wszystko <3
Jest taka zasada, że jak autor wątku nie odpisuje na zarzuty w temacie, to się go olewa. Widocznie zbłaźnił się i boi się odpisywać, by nie popaść w większą żenadę.
Powiem szczerze, że to mój pierwszy post na jakiejkolwiek stronie i nie znam się do końca na niepisanym kodeksie internetowych wyjadaczy. Przyznać muszę jednak, że czuję pewnego rodzaju satysfakcję z racji jakiegokolwiek zainteresowania moim wpisem. A tak między nami, użytkownikami lewej półkuli - czy jest tutaj jakaś odpowiedź na mój wątek, która rzeczywiście skłania do rozpoczęcia dyskusji?? Moim skromnym zdaniem na pewno nie ma. Jedynie co, to mogę podziękować za te przychylne mi odpowiedzi.
Nikt ich nie zna. Cały czas ulegają przekszrałceniu.
Nie dziw się, Panie Kon_D, że na horyzoncie brak dyskusji. O czym mamy dyskutować? Na prawdę ostro "zjechał" pan tę osobę. Do tego atakując go ad persona. Nawet, jeśli "muł bagienny" odnosi się do nudnego(nie dla mnie, ale dla Pana) dorobku, to nie wypada tak mówić o drugiej osobie. Zwłaszcza zmarłej.
A jaki Kubrick jest, każdy widzi. To Kubrick. I nigdy już nie stworzy filmu, który byłby inny niż te, które stworzył. Ma styl taki, jaki ma. I bez względu na to, jaka by to nie była dyskusja, i jak by go Pan nie nazwał, to Kubrick pozostanie Kubrickiem, i nie przekonam nikogo, że jest kimś innym, niż jest. Jest twórcą "Odysei".
"Nie lubię filmów, w których reżyser bezczelnie każe widzowi myśleć."
A zatem nie lubisz Kubricka. Bo, owszem, podobnie jak wymieniony tu uprzednio Tarkowski(na którego też ktoś bezczelnie napluł - chyba tu słowo "bezczelny" pasuje lepiej) , tak Kubrik każe widzowi myśleć. A jak ktoś nie lubi myśleć podczas oglądania filmu, to nie polubi i Kubricka. O czym tu dyskutować?
Dokładnie tak. Jedyne o co tutaj chodzi to o to, że ja nie lubię Kubricka, a Ty lubisz. Ja nie lubię się dla niego poświęcać, a Ty widocznie wykazujesz swojego rodzaju skłonności sadomasochistyczne. Ale to dobrze, bo znakomita większość kinomaniaków uważa, że Stanley Kubrick to reżyser wybitny. Ja tylko nie przebierając w słowach przekazałem, że wg. mnie film "2001: Odyseja Kosmiczna" jest jak środek nasenny dawkowany przez oczy. Obejrzałem dwa inne filmy tego reżysera i zauważyłem, że wszystkie je łączy niestandardowo-przymulające-widza tempo i dlatego zdecydowałem przyrównać go do "bagiennego muła". A "Odyseja" konkretnie, była jak krótki wierszyk, który leniwy artysta czytał widowni 2h. A z tym całym "zmuszaniem do myślenia" to chodzi o to, że każdy film (czy właśnie wiersz) z takiej półki ma drugie, czy nawet któreś tam z kolei dno. W szkole nauczono mnie, że właściwa interpretacja jest tylko jedna i muszę przyznać, że tak rzeczywiście jest. Sam wysnułem potem teorię, że tak naprawdę zna ją jedynie autor. Więc próbować zrozumieć taki wytwór czyjejś wyobraźni, to jak przybić z wężem piątkę. Nie da rady.
Cynizm. Ale to Pańska sprawa. My nadal mamy prawo powiedzieć de mortuis nihil nisi bene. I nie jest to walka o krzyż, a szanowanie pewnych norm społecznych. Oczywiście możemy je wszystkie połamać na kolanie. Niczemu to jednak nie słóży. Poza tym, mówienie o osobie, której się nie znało, jest bez sensu. A to jest foum o filmach. Mówmy więc o filmach. Być może dla kogoś nudnych, nie mówie, że nie. I nie mam zamiaru mówić, że ktoś jest z tego powodu gorszy czy lepszy(nie daj Bóg czepiać się czyjegoś intelektu). Ale nazwałeśKubricka "mułem bagiennym". Nie jego filmy. A to spora różnica. Bo bez względu na intencje wygląda to tak, jak wygląda. I mam święte prawo czepiać się tego. Bo takie czepianie się jest uzasadnione. Podstawowe prawo rozmowy na poziomie - nie zarzutom personalnym.
To się tyczy też sformułowania "wykazujesz swojego rodzaju skłonności sadomasochistyczne". Domyślam się, i żywię nadzieje, że ten docinek dotyczy i tylko i wyłącznie upodobań do, Pańskim zdaniem, nudnych i męczących filmów. Otóż w tychże filmach znajduje wiele inspiracji. Bez względu na to, jak daleka jest moja interpretacja od zamysłu autora, jest moja, i myślę, że nie taka błędna. Oczywiście gotów jestem skolidować ją z cudzymi uwagami. A jeśli tak, to odsłyam do danych podanych poniżej. Post znajdujący się na samym dole tego tematu, który jest odpowiedzią na wpis Pana trs6557uuiT.ktor.Tam jest moja interpretacja dotycząca głównego przekazu filmu, nie zaś próba zinterpretowania poszczególnych symboli. Przy okazji, jest też tam dyskusja na temat tego, czy wolno, czy nie wolno(zabawnie to brzmi) interpretować sztuki. Czy stwierdzić, że i tak to, co w nas ten film obudzi, nie ma znaczenia.
Właściwa interpretcja jest tylko jedna, zgadza się. Wartościowych interpretacji może być nieskończenie wiele. A czy zna ją autor. Cóż, bardzo często te drugie dno w filmach, poezji, sztuce, jest próbą zinterpretowania naszego świata, i takimi przemyśleniami dzieli się z nami autor filmu. I taka opinia może być zaklęta w symbol, który można interpretować na wiele sposobów. Jest w tym także interpretacja samego autora. Jednak, dajmy na to, Kubrick, próbując pokazać nam wielkiego, czuwającego i milczącego strażnika i opiekuna w postaci monolitu mógł sam interpretować go jako Boga, podczas gdy prawda mogła by być taka, że owym bytem, który czuwa nad tym wielkim planem stworzenia jest byt, który w naszym pojęciu nie jest Bogiem, a raczej pozaziemską inteligencją. Jeżeli przez pojęcie "właściwej interpretacji" rozumie się "to, co autor miał na mysli", to okej. Ale jeżeli przez pojęcie "właściwej interpretacji" rozumie się "wyciągnięcie jak najmądrzejszych wniosków", to już jest inna sprawa.
@plantum
Dla ludzi z wykształconą wrażliwością artystyczną i korą mózgową Odyseja jest czymś wielkim, więc nie dziwię się, ze uznajesz ją za płytkie kino. Pewnie czekałeś przez cały czas aż film się zacznie a tu nagle napisy, hahahahahah : D
Więc daj ludziom lubić ten film bo twoja krucjata avatarowa nijak ima się do tutejszych toków rozmów.
A kto wie, może, gdyby poznać w 100% Pana Plantum, okazało by się, że jest bardziej wrażliwy, niż my, tutaj, na "froncie" fanów "Odysei". Dla tego nie warto bawić sie w argumentum ad personam, szczególnie już w sferze wirtualnej, nie znając oponenta.
Ja powiedziałem na innym forum Pan Plantum, że mogę z nim porozmawiać na temat "Odysei". Ale stwierdzam, że i tak pewnie wiele więcej nie powiem poza tym, co napisałem w temacie Pana Feniksa "A może król jest nagi?" oraz w temacie "Dno". Tam jest też moje rozumienie filmu, moje pojmowanie ogólnego sensu tego dzieła. A jeśli i to Cię nie przekona, to chyba mnie już nie uda się pokazać Panu tego piękna, które ja widzę w "Odysei".
P.S. - jeśli zdecydujesz się na to, żeby przeczytać te tematy, a nie będziesz mógł znaleźć moich wypowiedzi, to mogę ich poszukać i podać numery stron. Ale teraz jest już późno, i chcę iść po prostu spać. ^^ Nie poszukam więc ich teraz.
Pozdrawiam.
Chyba cię coś boli w czache @plantum , uwielbiam dobrą muzykę , w teatrze dobrą komedię , w restauracji dobre jedzenie, w muzeum prawdziwą sztukę, kocham piękną kobietę a mimo wszystko w tym filmie nie widzę nic oprócz nudy. a ty Tajemniczy daj sobie już spokój z tym "ad personem" i cytowaniem łaciny bo przez to inteligentniejszy ani poważniejszy nie będziesz. I nie pisz "dzieło" bo dzieła to malował da Vinci.
Krytyka filmowa na poziomie... ale za cienka. Trzeba było jeszcze dodać trochę soczystego mięsa, wyzwać fanów odyseji od debili (kubricka ci się udało), obrazić ich rodziców i krewnych, obiecać że jeszcze w tym roku zginą pod kołami twojego samochodu wszystkie ich ulubione zwierzęta...
Gdzie ty się schowałeś, przecież opinia publiczna cię potrzebuje! Zawsze uważałem że rzetelne obiektywne zdanie to przeżytek, a emocje, namietności i własne odczucia to prawdziwe kryteria oceny :) Jesteś wielki. Znasz jeszcze jakiś "bagiennych" nieżyjących reżyserów?
zawsze jak wejdę na to forum powali mnie "Stanley "muł bagienny" Kubrick".
jeden z lepszych tematów na fw w ogóle
Wykład I
Odnośnie:
"Nie lubię filmów, w których reżyser bezczelnie każe widzowi myśleć"
Najgorsze jest to, że takie filmy oglądają osoby, które przez cały czas seansu się zastanawiają kiedy film się zacznie, a oglądac takich filmów jak ten nie powinny, a robią to bo jest to uznany klasyk. Koyaanisqatsi, podobny film, mocnej krytyki nie zbiera gdyż jest mniej znany i docierają do niego ludzie, którzy wiedzą z czym mają do czynienia a nie oglądają bo to klasyka i must see. Głupie jest też to, ze nie można się negatywnie wypowiedzieć o tych Mrocznych Rycerzach, Aavatarach i tego typu innych filmach, bo w minutę różni krzyżowcy robią ci ostry bajzel w topicu. Często tez mają pretensję, że takiej "Odyseji" nie można krytykowac a ich płytkie filmiki tak. Sprawa ma się tak, że jak krytykuje się film skierowany do przeciętnego widza to nie potrzeba do tego wysiłku większego od wysiłku potrzebnego do wymyślenia scenariusza. Jeśli ktoś miałby krytykowac "Odyseję" to musiałby się postarać bo materiał obiektywnie patrząc jest głęboki. A jeśli taki fan blockbusterów wysila się przez te 5 minut by napisać jakieś subiektywne bzdety, że film mu się nie podobał i nie lubi myśleć to lepiej aby w ogóle nic nie pisał, i aby jeszcze na przyszłośc pamiętał by wyciągnąć przynajmniej średnią z oceny subiektywnej i obiektywniej, docenić ponadczasowośc "Odyseji" (mimo iz trudno będzie mu docenić coś, czego nie rozumie...).
A Ty myślisz, że rozumiesz "Odyseję"? Jeżeli tak ,to tylko na swój sposób. No chyba, że oglądałeś film z solucją w ręku, a potem nie szczędziłeś czasu na czytanie wyczerpujących spoilerów. Ale to i tak za mało, bo nie potrafisz nawet pojąć do czego ja się przyczepiłem. Napisałem, że: nie lubię filmów, w których reżyser bezczelnie każe widzowi myśleć, dlatego, bo nie lubię tego typu kina. Tak po prostu. Nie dlatego, że nie lubię myśleć, albo nie odrabiałem w szkole prac z cyklu "Czytanie ze zrozumieniem". Przeczytaj mój wpis jeszcze raz, ale tak po całości i zrozumiesz, że w "Odysei" nie spodobał mi się film, jako rzemieślniczy wyrób audiowizualny. Piszesz, że "Mroczny rycerz", czy "Avatar" to filmy skierowane do przeciętnego widza, a z czego wynika, że "2001: Odyseja kosmiczna" wg. Ciebie jest filmem dla widzów nieprzeciętnych. Tym samym potwierdziłeś mój pogląd wyrażający się w zdaniu: "Jeden kretyn ekranizuję wyssaną ze swojego palca wizję i podnieca się, że jest ambitnym twórcą, a drugi kretyn to ogląda - umęczy się, wmówi sobie, że film zrozumiał i podnieca się, że bierze na warsztat "ambitne" kino". Ja wierzę, że dobry film to taki, z którego wyciągnie coś i przeciętny jaracz Marihuany i nieprzeciętny trs6557uuiT.ktor .
Nikt nie pojmie tego, co Odyseja przedstawia.
". Przeczytaj mój wpis jeszcze raz, ale tak po całości i zrozumiesz, że w "Odysei" nie spodobał mi się film, jako rzemieślniczy wyrób audiowizualny"
Forma zastosowana w odyseji nie jest dla ciebie
"W "Odysei" nie ma NIC z dobrego filmu. Nie wiadomo o co chodzi, dialogi są gdzieś obok fabuły, obraz nie wciąga, bo nie ma prawdziwej akcji, a bez akcji nie ma reakcji. A reakcja w filmie być musi"
Nie musi byc akcji jako-takiej, film jako sztuka musi ewoluować, stosować różnych technik narracji (tak, bo akcja tutaj jest, ale nietypowa), więc nie rób tu wykładów, po co jakieś nudne dialogi jak dostajemy piękny obraz, który i bez dialogów co chwila zadaje nam pytania na które odpowiedzieć jest trudno.
Moja poprzednia wypowiedź nie była do konkretnie do ciebie skierowana, ale do ogółu tak postępującego, zresztą nie chcę czytać twojego wywodu bo jest zbyt agresywny i ma charakter prowokacyjny. Chodzi o to, że twórcy mają prawo eksperymentować i używać innych technik przekazu (Odyseja ma fabułę jak każdy inny film, z tym, że posługuje się inną narracją), tobie pasowac to nie musi - trudno.
"Nie lubię filmów, w których reżyser bezczelnie każe widzowi myśleć"
Tym wpisem sam sobie wystawiłeś piekną laurkę. Nie ma co.
A twój avatar to nic innego jak Hal z "Odyseji" Kubricka. Wiesz o tym?
Ps. Wygląda na to że jedynym mułem bagiennym jesteś TY!
"A twój avatar to nic innego jak Hal z "Odyseji" Kubricka. Wiesz o tym?"
huh?
ja mówię że jest pusty, i to potwierdzą wszyscy.
film się dłuży i jedyny poprawny element to ujęcia oraz efekty ... to cenię... no ale przesłanie?
Ja nie potwierdzam,czyli nie wszyscy.
Z resztą ten film to arcydzieło dla wielu na tym forum.
Ja bym aż tak psów nie wieszał na Kubricku, bo ogólnie złym reżyserem z pewnością nie był - jego ,,Spartakusa" kocham do dziś :) - , ale ,,2001" to rzeczywiście muł bagienny tonący w piaskach, ale uwielbiany przez pseudointelektualistów, którzy lubią pseudo wyszukane ,,filmy" o niczym. ;) Ciekawe jak odpowiedzą na to:
http://confusedmatthew.com/2010:-The-Year-We-Make-Contact.php
A ja to co oceniesz, kto jest intelektualistą, a kto pseudo?
A co do "Odyseji" skoro dla ciebie ten film jest o niczym, to tylko sam sobie wystawiłeś laurkę. Skoro sam nie zrozumiałeś filmu, to nie wpieraj innym że oni również nie.
Może nie jestem wystarczająco "wyrobionym" kinomanem, lub nie pławię się w oparach opium, nie wychylam przed południem butelki absyntu, a potem jeszcze dwóch wieczorem, czy też może powód leży w tym że nie rozwinęła się u mnie schizofrenia by widzieć rzeczy których nie ma. Bowiem geniuszu w tym filmie po prostu nie widzę.
Lubię kino pokręcone, lubię Lyncha, lubię von Triera czy Kondratiuka, ale tu jest po prostu nudno.
Dla mnie to nie jest SF, tylko kino drogi - przez pierwszą połowę filmu widać prawie tylko jak ktoś idzie. W poziomie, pionie, do góry nogami i dookoła. Ile można?
Więcej chodzenia jest chyba tylko w "Stalkerze" i "Wielkim marszu" Kinga.
Nie uważam tego filmu za arcydzieło, jak nie uważam za arcydzieła prac wykonanych fekaliami, nanoszonymi na płótno w czasie kataru żołądka twórcy. Czy podobnych dzieł, uznawanych przez wybitnych znawców za odważne, głębokie i przełamujące bariery, a krytyków takowej za niewrażliwych neandertalczyków.
Po prostu nuda, od której bolą nogi.
<Dla mnie to nie jest SF, tylko kino drogi […].>
Bo to… odyseja! Pamiętasz „Odyseję”? Tam jeden taki wędrował i tułał się, wędrował i tułał się. Dziesięć lat mu to zajęło, a jakby inaczej policzyć, to nawet dwadzieścia, a jakby jeszcze inaczej – to dwadzieścia kilka. Nawędrował się chłop: <[w] poziomie, pionie, do góry nogami i dookoła>. I zadawał identyczne pytania jak Ty: <Ile można?>. A komu, to już sam doczytasz…
<Po prostu nuda, od której bolą nogi.>
Hmmm… A zapewniałeś, że niczego nie brałeś ani nic nie wypiłeś. Tymczasem od oglądania… rozbolały Cię nogi. Czyli jednak coś było, bo w przeciwnym wypadku nie wydawałoby Ci się, iż odbyłeś aż tak wyczerpującą wędrówkę. Zapewniasz, iż nie widzisz <rzeczy których nie ma>, ale rozumiem, że to taka zasłona dymna. Jak rozumiem, wypierasz się tego, co zobaczyłeś w trakcie tej podróży, od której to rozbolały Cię nogi. Nie dziwię Ci się – ja też nie o wszystkim mówię na przykład żonie.
Pozdrawiam.
ale o co ten hałas? autor postu sam napisał ze został zmuszony do myślenia! jak się kogoś do tego zmusza to co się dziwić ze potem takie rzeczy wypisuje!
O czymś takim właśnie pisałem w pierwszym moim poście pod "Odyseją..." - widzieć rzeczy, których nie ma (w tym przypadku związki).
Po tym co pan tu napisał panie driver_5, domyślam się że "Głowę do wycierania" to nosem Pan wciąga.
Więc podczas oglądania "Odysei" to ja się powinienem utożsamić z Odysem, bo dla mnie to była niekończąca się droga przez mękę, i żeby było realistycznie to nogi mnie rozbolały (tak swoją DROGĄ, to muszę Ci zdradzić, że jest taki środek stylistyczny zwany hiperbolą, jak ktoś mówi że mu głowa odpada, czy nogi w d... wchodzą, to nie wysyłaj go z miejsca do neurochirurga czy proktologa).
Aż boję się pomyśleć jaką długość miałaby Homerowa "Odyseja", gdyby Kubrick (z całym szacunkiem dla faceta) na jej podstawie chciał stworzyć obraz, przypominający "Odyseję..." Clarke'ową. Pewnie życia co poniektórym by nie starczyło.
Żeby był pełen realizm, to film powinien trwać ze 40 minut dłużej, gdzie pokazane by było jak Bowman wraca się do apteki na stacji, żeby kupić krem na żylaki.
Pozdrawiam również.