2012

2009
6,2 273 tys. ocen
6,2 10 1 273273
4,7 34 krytyków
2012
powrót do forum filmu 2012

Niesłychanie widowiskowy i niesłychanie głupi film. Po kompletnej porażce jakim był ten szrot 10 000 B.C. można powiedzieć, że Roland Emmerich powraca na dobre tory prowadzące do tego w czym jest najlepszy, czyli do rozwalania świata (lub jego znacznej części). Trzeba przyznać, że jest to chyba najbardziej widowiskowy film w dziejach, a już na pewno najbardziej widowiskowy film katastroficzny. Wszystkiego jest tutaj więcej niż dotychczas. Jest jeszcze więcej lepszych efektów specjalnych, więcej patosu, więcej katastrof, większa skala zniszczeń, nawet humoru jest więcej, jest jeszcze większe nagromadzenie do bólu utartych schematów i co nie mogło ujść mojej uwadze - jeszcze więcej głupot. Jakkolwiek trudno mieć o to pretensje do reżysera - jego cyrk, jego małpy. Nie ma sensu robić wyliczanki niedorzeczności zawartych w najnowszym filmie Emmericha. Wręcz nie wskazane jest oczekiwać, że film będzie choćby w najmniejszym stopniu realistyczny. Nie po to się idzie na film Ronalda Emmericha, by podziwiać dobre kino katastroficzne. Na film Ronalda Emmericha idzie się po to, aby obejrzeć największą demolkę jaką widziały sale kinowe i po to aby przejmować się tym czy główny bohater zdąży na startujący samolot, za którym zapada się ziemia tworząc bezdenną czeluść sięgającą pewnie środka ziemi. Nie jest istotne to, że doskonale wiemy, że głównemu bohaterowi się uda i "zdąży na swój samolot", albowiem dobrze się bawimy.

Niestety bawimy się tylko wtedy gdy coś się dzieje, bo poza wszechobecną destrukcją nie ma nic ciekawego. Za to jest coś co już było powtarzane do znudzenia w wielu filmach: patos, obowiązkowy "ojciec dzieci", które mają nowego tatusia, dzielny heros w postaci prezydenta USA, naiwna poprawność polityczna, zjednoczone i pojednane narody narodów pojednanych w duchu pojednania, itp. Tą całą prześwietloną kliszą można śmiało operować, można wzruszać i emocjonować. Po części reżyserowi to się udało, ale tylko po części. Film jest za długi, a przez to, że brakuje jakiejkolwiek oryginalności na poziomie historii poszczególnych bohaterów i ich rodzin, miejscami wieje z niego nudą. Patrząc na to widowisko myślałem: "znowu to samo, kiedy wreszcie coś zostanie zniszczone?". Scenarzyści zatem nie zgrzeszyli zbytnią kreatywnością, ale gdy na ekranie ludzie walczą o przeżycie (i wiemy, że i tak przeżyją, a ten i tamten zginie), i wszystko dookoła się rozpada, wtedy wiemy po co oglądamy ten film i czerpiemy z niego niemałą satysfakcję.

5/10

ocenił(a) film na 3
_Pablos_

tfuu! Rolanda*

ocenił(a) film na 9
_Pablos_

W końcu rzeczowa krytyka i nawet rzeczowa analiza. I mimo że nie zgadzam się z tym, że to co wg ciebie jest nudne jest rzeczywiście nudne to chylę czoła przed jakością twojej wypowiedzi.
Tylko takie słowa i przez to oceny takich ludzi jak ty powinny być brane pod uwagę.
Gotów byłbym zrezygnować ze swojej dziesiątki gdyby krytyka miała taki poziom.
Pozdrawiam

italodrone

napisałeś:
"Gotów byłbym zrezygnować ze swojej dziesiątki gdyby krytyka miała taki poziom."

a 4 linijki wyżej:
"W końcu rzeczowa krytyka"

Jak to książę Poniatowski usłyszał "słowo się rzekło, kobyłka u płota" - chyba czas zmienić ocenę ...

ocenił(a) film na 9
roball_2

Uważasz że jeden rzeczowy post wywołuje orgazm?

_Pablos_

Zgadzam sie z krytyką(rozpadająca sie rodzina, ojciec super bohater...) ale uważam że 5/10 to zbyt ostra ocena. To w koncu nie film obyczajowy i reżyser nie mił się skupiać na tragedii czy idylli rodzinnnej tylko na świetnych efektach specjalnych i właśnie to zrobił. Fillm jest bardzo dobry w swojej kategorii i od "Pojutrze" pierwszy film katastroficzyny, który zasługuje na to miano. Za długi też nie był

8/10

ocenił(a) film na 3
fanthagiro

Się tylko zapytam: Gdzie zostało napisane, że reżyser, scenarzysta i cała reszta ekipy miała się skupić na świetnych efektach specjalnych? Jeżeli gdzieś jest taka wzmianka to przepraszam, ale jak na razie nie słyszałem.

ocenił(a) film na 3
fanthagiro

Skupianie się na samych efektach specjalnych do niczego innego nie prowadzi jak do kiepskiego filmu, nawet w filmie katastroficznym. Dobre filmy katastroficzne to "Płonący wieżowiec", "Tragedia Posejdona", "Titanic" - tu liczyli się ludzie. w "2012" czynnik ludzki jest po prostu miałki. Dlatego film jest stanowczo za długi. Takie hity jak "Armageddon", "Twister", czy "Dzień zagłady" - przecież żadne arcydzieła, to jednak prezentują się lepiej od 2012 pod różnymi względami. Ustępują filmowi Emmericha jedynie pod względem efektów specjalnych, a to niewielkie osiągnięcie.

ocenił(a) film na 2
_Pablos_

No więc ja nie rozumiem, dlaczego Emmerich nie wyszedł poza zgrany schemat: rozbita rodzinka, piesek, patetyczne przemówienia, ostatnie telefony do rodziny, drewniane dialogi, papierowe postaci, odnalezione w obliczu katastrofy prawdziwe uczucie, obowiązkowy happy end i otucha, że jednak nawet po końcu świata będzie jakiś początek. Czy wychodzi z założenia, że takie właśnie kino najlepiej się sprzedaje, że efekty przysłonią marną fabułę, czy też po prostu inaczej nie potrafi - tak właśnie widzi współczesne kino.
Jak widać z wypowiedzi na tym portalu, nieważne, jakie pobudki nim kierują, Emmerich nie tylko ma zwolenników, ale też wręcz wyznawców - ludzi, którzy każdą scenariuszową głupotę wytłumaczą: "a skąd wiesz, że tak nie będzie - taka jest wizja reżysera i ona mnie przekonuje". Albo: "wyłączmy myślenie, takie odmóżdżające kino też jest potrzebne". Odnoszę wrażenie, że ci, którzy tak piszą innego kina wcale nie potrzebują.

ocenił(a) film na 3
cze67

A co tu jest do rozumienia? Nie wyszedł, bo do niczego nie jest mu to potrzebne. Emmerich jest producentem, a nie artystą. Jego filmy to produkty seryjne na które jest popyt.

ocenił(a) film na 2
_Pablos_

No dobrze, ale co by mu szkodziło uprawdopodobnić wątki, "uczłowieczyć" bohaterów, zrezygnować z wszechobecnego patosu i drętwych dialogów, zmniejszyć liczbę nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności, stworzyć rzecz bardziej, że tak powiem, bliższą realiom? Czy rzeczywiście widzowie tęsknią za kolejnym amerykańskim prezydentem i patetycznymi wyznaniami w obliczu nieuchronnej śmierci? Przecież nawet zwolennicy tego filmu w wielu wypadkach piszą: fabuła nieprawdopodobna, ale rekompensowana przez znakomite efekty. Myślisz, że po wyjściu z takiego filmu ludzie by narzekali, że co pięć minut nie powiewała amerykańska flaga a piesek jednak zginął?
No więc wystarczy podkręcić film w kierunku wiarygodności i wszyscy byliby zadowoleni, i wielbiciele Emmericha, i zwolennicy dobrego, trzymającego w napięciu kina katastroficznego, czy kina w ogóle.
Czyli: zadowolenie wszystkich kategorii widzów + zero marudzenia i kręcenia nosem na bzdury scenariuszowe krytyków + same pochwały na forach internetowych = WIĘCEJ KASY.

ocenił(a) film na 3
cze67

No nie wiem. To równanie powinno raczej wyglądać tak: większy marketing = więcej kasy. Ci co mieli pójść do kina i tak pójdą, a narzekania zaczynają się po wyjściu z sali kinowej, po uprzednim zapłaceniu za bilet. Kasa, z flagą i prezydentem czy bez flagi i prezydenta, i tak wpłynie.

ocenił(a) film na 5
_Pablos_

bo ten film to typowy obliczony na kasę "zamulacz". Muszę się przyznać, ze efekty specjalne faktycznie zrobily na mnie wrażenie, ale cała reszta to już poza przeciętność nie wykracza. Szablonowe postaci, utarte amerykańskie schematy i przewidywalna aż do bólu fabuła z happy endem.