Kolejne giallo spod ręki Mario Bavy, tym razem jednak nieco mniej udane.

Historia z początku zdaje się mieć całkiem dobry setup. Grupa ludzi "uwięziona" na wyspie z mordercą, którym może być każdy z nich. Fajnie, nieco w stylu Agathy Christie. I no właśnie... To jest taka trochę włoska Agatha Christie. Twórcy skupili się na zakręconej intrydze kryminalnej. Niby niezłej i w sumie z dość zaskakującym zakończeniem jednak mocno naciąganej i średnio angażującej.
Wpływa na to brak odpowiedniego klimatu i nonszalanckie zachowanie bohaterów.
Sytuacji nie poprawiają też morderstwa z offu. Widzimy jedynie efekt końcowy, bądź co bądź miejscami nawet krwawy.

Ale są też plusy. Historia mimo wszystko nie nudzi. Sporo się tu dzieje i tam gdzie gdzie zabrakło nieco grozy pojawia się za to trochę humoru (zamierzonego lub nie). Bardzo ładnie wypadają też zdjęcia. Trochę to zasługa lokalizacji jakby nie patrzeć. Kadry mają ładne kolory i są pomysłowe. Muszę też przyznać, że jest tu kilka zapadających w pamięć scen (ta ze szklanymi kulkami!). Fajnie sprawdza się też ścieżka dźwiękowa. Niezbyt buduje klimat zagrożenia ale wpada w ucho (motyw z chłodni) lub daje energetycznego kopa ("Ti risveglierai con me" w trakcie napisów końcowych).

Warto wspomnieć też o obsadzie. Zobaczymy tu między innymi doświadczenego Williama Bergera oraz całą plejadę pięknych pań z Edwige Fenech na czele. ;) Trzeba jednak przyznać, że eksploatacja jest bardzo subtelna jak na Włochy i giallo. ;)

Podsumowując, fani Bavy powinni sprawdzić z czystej ciekawości. Myślę, że fani kryminalnych zagadek też nie będą zawiedzeni. Jednakże jeśli szukacie mocnych wrażeń to tutaj ich nie znajdziecie.