Świetny montaż i jak zwykle Quaid z Whitekarem trzymali poziom (nic jednak nie pobije go w "Ostatnim Królu Szkocji"). Dobrze też zagrał Fox. No cóż, amerykańskiego patosu to się naoglądałem w filmach z Wietnamu i w II Wojnie światowej oraz w innych produkcjach, którymi "naczelnymi wodzami" są amerykanie. Denerwowało mnie ciągłe to przewijanie, ale doprowadziło to do kulminacyjnego punktu, który w miare mi przypasił. Film jest momentami zawiły, ale w końcu wszsystko się wyjaśnia. I jak zwykle amerykanie pokazali kto tak naprawde "rządzi" światem. Zamach na prezydenta USA i reszta głów innych państw idzie nagle w kąt. Wiem na tym polegał ten film, na pokazaniu tego ze strony amerykańskiej, alee na samym początku Prezydent wjeżdża sobie jak KING OF THE WORLD. W rzeczywistości USA (np w porównaniu do Chin) to klęska gospodarcza i dla mnie wcale nie są tacy wielcy na świecie, jak pokazano w tym filmie. Generalnie film do obejrzenia, nieco krótki, ale jakoś długo mi się ciągnął. Jak już wspomniałem wyżej 7/10. Dobranoc :D