Takich filmów jest masa. Amerykański prezydent w roli głównej i czyhające na niego zewsząd zagrożenia. Amerykanie to uwielbiają - robienie filmów o samych sobie. Pomysł ciekawy - ta sama sytuacja z wielu punktów widzenia - ale kiepsko zrealizowany. Wygląda to jak kryptoreklama samochodów i kamer. Opel superagenta Barnes'a wychodzi niemal bez szwanku z każdej kraksy i kolizji (widocznie miał dobre wyniki w crash testach). Jego szofer wydaje się równie niezniszczalny. Podobnie kamera sony, którą czarnoskóry filmowiec amator kręci film swego życia, nie zważając na wybuch bomby i inne techniczne niedogodności(kamera upadła, ale pokrył ją tylko lekko kurz i nadal doskonale działa!). Autorzy próbują wycisnąć z nas emocje i trzymać w napięciu, ale w ostatecznym rozrachunku wyszło to wszystko przegadane, przesadzone i bardzo nieprawdopodobne. Iście amerykańskie!
8/10 Film wg mnie jak na ten gatunek naprawdę dobry
1"Amerykanie to uwielbiają - robienie filmów o samych sobie."
2"Autorzy próbują wycisnąć z nas emocje i trzymać w napięciu, ale w ostatecznym rozrachunku wyszło to wszystko przegadane, przesadzone i bardzo nieprawdopodobne. Iście amerykańskie! "
ad.1 To wcale o Nich źle nie świadczy (gorzej że w większości filmów inne nacje są tymi złymi, których należy wyeliminować) )
ad.2 To kino rozrywkowe musi być przesadzone, bardzo nieprawdopodobne i "happy end" musi być.
;)