Dla mnie ten film odzwierciedla początek, upadku kościoła. Jakoś wszyscy wyznawcy mieli gdzieś fakt, że Daniel nie dopuścił do pobłogosławienia szyftów, a te przykre wypadki, które się potem działy, nikt nikomu nie miał nic za złe, liczą się pieniądze ot co, wszystkie te frazesy wypowiadane przez bohaterów filmu odnoszące się do dobroci Boga, no cóż to tylko słowa, nikt już tego nie brał na poważnie, no i idealnie prezentuje to ostatnia scena, wyparcie się Boga przez Eli, bo bieda zajrzała do garnka, nic dodać nic ująć. Film jest świetny i właśnie taką refleksję mi pozostawił w głowie, upadku sielskości, wiary i folkloru, na rzecz kapitalizmu