Sprawcy - według narracji z 2008 roku - nie wykryto, ale w filmie osią zła jest kościół katolicki, wokół którego oplatają się wszystkie watki fabuły. Czyli autorzy filmu już wiedzą, skąd pochodziła inspiracja do zbrodni, no brawo. Rzadko w dosłowny sposób odradzam obejrzenie jakiegoś filmu, bo wszystko jest kwestią gustu, każdy ma prawo lubić, na co ma ochotę. Jednak w tym wypadku mamy do czynienia z pseudo-thrillerem, gdzie permanentny brak pomysłów zastąpiono królikami z kapelusza i jakże oryginalnym patentem, który zawsze się sprawdza - katolicy, to ciemnogród, a ich kapłani, to obleśne zboki. Szkoda czasu, można go przeznaczyć na sensowniejsze filmy.