i to jest jego największy problem. Powołuje się na wydarzenia historyczne tymczasem całkowicie je przekłamuje. Otóż bohaterka nie walczyła o swój majątek, gdyż jej rodzina nigdy go nie miała ani o nazwisko bo to ZOSTAŁO oficjalnie uznane a co więcej oficjalnie uznano jej pokrewieństwo z rodziną królewską i jakoże była (jej rodzina) spłukana przyznano jej państwową rentę. Jej ojciec zmarł naturalnie gdy była dzieckiem, nikt go nie zamordował.
Postać kochanka też jest fikcją, choć to akurat nie ma znaczenia.
Realny za to był kardynał, choć co może dla nas być ciekawe to jego antypatia do Marii Antoniny (a raczej jej matki, bo ją samą podziwiał za urodę oczywiście bez wzajemności) brała się z... konfliktu o Polskę, tj. kardynał był przeciwnikiem przejęcia Polski przez m.in. Austrię.
Wielka szkoda, że wybielili postać hrabiny i zrobili z niej ofiarę losu, walczącą o sprawiedliwość społeczną z niegodziwym pałacem, bo moim zdaniem film byłby ciekawszy pokazując faktyczną historię.