"Zasadniczą kwestią w sadomasochizmie (s/m) jest fakt, że zgadzają się na nią obie zainteresowane strony. Kiedy jestem nad kimś (dominuję), znaczna część mojej przyjemności wynika z przyglądania się cierpieniu partnera oraz ze współodczuwania z nim... jeśli partner przestaje cierpieć, ja też nie mogę cierpieć. Ważne jest jednak, żeby wiedział, że naprawdę nad nim dominuję - że nie jest to sytuacja w której on prowokuje, "mówiąc mi co mam robić", a ja to robię. Myślę, że jeżeli nie ma elementu ryzyka i wszystko jest przewidywalne ludzie zaczynają się nudzić albo podchodzą do całej sytuacji po filistersku, ponieważ ciągle mają kontrolę nad sytuacją".
Jeśli scena przesłuchania nie jest klarowną ilustracją powyższego, to ja jestem Chińczyk.
masz racje, nie widziałem jeszcze filmu - dziś obejrzę
jak niebezpieczne są to praktyki czy też skłonności(i nie mam na myśli fiz. niebezpieczeństwa ) niech zobrazuje txt z poniższej str. i jeśli film jest w połowie tak interesujący to... ;)) http://mroczny_budda.republika.pl/archiwa/bdsm.html