Niby wydaje się oczywiste, że te morderstwa były wytworem chorej psychiki, ale przeczytałem Wasze komentarze i w wielu pojawia się podstawowy schemat. Yuppie, zdegradowane środowisko, pogoń za hajsem, wyścig na wizytówki, generalnie zepsuty świat korporacyjnych szczurów i rekinów, gdzie każdy jest taki sam, nawet nie wiedzą, kto jak się nazywa. No i właśnie... Kwestia mylenia osób pojawia się kilka razy. Moje przemyślenie jest następujące, Paul Allen mógł faktycznie zginąć, zaś adwokat w Londynie jadł kolację z kimś, no właśnie, kogo po prostu wziął za Paula Allena, jak często taka pomyłka w tym środowisku następowała. Nie daje mi natomiast spokoju pusty i czysty apartament Paula i ta kobieta, która podejrzliwie patrzy na Patricka. Widać drabinę, farby. Tam faktycznie mogło dojść do zbrodni i wszystko po prostu zostało odmalowane, ale nie jestem co do tego przekonany.