Powiem szczerze, że od początku nie wymagałam od tego filmu zbyt wiele, bo nie jest to film, który przejdzie do historii filmografii. Tak jak większość filmów amerykańskich jest to komedia kryminalna z dodatkami miłosnymi, na której nie trzeba za dużo myśleć, bo o to chyba w niej chodzi.
Natalie, Dylan i Alex (Diaz, Berrymore, Liu) pracują w agencji detektywistycznej Charliego (głosu użycza jak zawsze John Forsythe znany z "Dynastii" jako Blake Carrington), którego jeszcze nigdy nie widziały. Nieźle im się widzie, reputację mają bardzo dobrą i cieszą się powodzeniem. Po zakończeniu jednego zlecenia maja już następne od prawej ręki Charliego-Bosleya (Bill Murray). Otóż Eric Knox zostaje porwany przez nieznanego sprawcę. To jest to dopiero pierwsza połowa zadania, bo Eric jest właścicielem firmy "Knox technologies", która opracowała program do identyfikacji głosu. Program ten jest o wiele skuteczniejszy niż dawne metody stosowane przez policje ( odciski palców). Program zatem nie może znaleźć się w niepowołanych rękach.
Tak jak do Drew Berrymore i Cameron Diaz byłam już przekonana, Lucy Liu nie uważałam za świetna aktorkę, nawet za dobra (nie chodzi tu o nic rasistowskiego). Myślałam, ze gwiazdę Ally McBeal nie będzie na nic więcej stać niż jeden serial (no i może jeden film z Melem Gibsonem). I tu się myliłam. Wszystkie trzy panie pokazały swoją klasę. Niektóre sceny walk przypominają Matrixa, ale właściwie to i dobrze.
Nie jest to film, który wnosi cos głębokiego do życia , ale można się pośmiać, i właściwie o to chodzi. Polecam wszystkim miłośnikom ZAZu.