Ator walczy tu z niewidzialnymi ludźmi, jaskiniowcami-kanibalami (taaak! jest nawet pokazane jak ich szef zjada świeżo wyprute serce!), wielkim wężem (to niestety jedyny potwór w tym filmie) i z różnymi wojownikami. Gdzieś tak do połowy było fajnie, ale potem zaczeło się to wszystko psuć. Ator latający na lotni i rzucający granatami w swoich przeciwników to zdecydowanie najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem w filmie heroic fantasy! Film nawala na całej linii pod względem braku potworów (nie licząc tego wielkiego węża, którego ledwo widać), bo tych przecież człowiek najbardziej oczekuje oglądając taki film.