I nie było wcale takie złe. No fakt, na Oscara raczej nie zasługuje, ale to bardzo ciekawe
doświadczenie oglądać polski (połowicznie polski) film z tak świetnymi efektami specjalnymi.
Muzyka również dobrze wykonana, a co do koloryzacji kliszy przekonany nie jestem. Odetchnąłem z
ulgą, gdy bohaterka trafiła do kolorowej Warszawy. Rozumiem jednak, że głównym targetem filmu
jest japońska społeczność - do polskich kin trafił dlatego, gdyż to tu wykonywano zdjęcia i pewnie
jako taki trochę eksperyment. Dlatego nie rozumiem wcześniejszych komentarzy, jakoby produkcja
miałaby być kiczem.
Czy tylko mi mieszkanie bohaterki skojarzyło się z budynkiem z "13 posterunku"? Nawet chyba po
lewej stronie stoi ten dźwig.