Na pierwszy rzut oka Avatar wydaje się strasznie prostolinijny, przewidywalny i nic nie wnoszący do kinematografii będący jedynie futurystyczną ekranizacją Pocahontas... Nic bardziej mylnego.
Polecam lekturę http://en.wikipedia.org/wiki/Themes_in_Avatar
Zacznijmy od tego, że filmy Sci-Fi nie należą do bardzo treściwych i głębokich. Dają jedynie do myślenia, poruszając zagadnienia bioEtyczne, będąc przestrogą na temat nadchodzącej przyszłości. Jest to kino budzące refleksje i dające do myślenia, ale przede wszystkim kino AKCJI i kino ROZRYWKOWE. Samemu zaś Avatarowi niczego nie brakuje w przekazie czy treści porównując z istotnymi, kultowymi, najlepszymi obrazami Sci-Fi w historii kina. Jedynym problemem Avatara jest jedynie jego prostota przekazu, celująca w niezbyt wymagającego widza.
Jeśli się zastanowicie i wybierzecie jakikolwiek losowy film Sci-Fi, to zauważycie że treści są równie banalne, albo banalniejsze niż w Avatarze. Mało który ma bardziej rozbudowaną treść, ilość zdarzeń, punktów zwrotnych, poruszanych tematyk i odwołań do kultury, polityki, socjologii, religii, historii.
----------------------------------------------------------
Zastanówmy się nad tym jaką treść, przekaz i głębię oferują nam inne, bardzo dobre twory kina Sci-Fi. W jednym zdaniu:
Alien - Obcy biegający po statku, zabijający wszystkich pasażerów oraz organizacja umieszczająca Droida na pokładzie Nostromo w celu schwytania i zbadania jego przydatności w stworzeniu nowej broni biologicznej.
Predator - Obcy biegający po lesie, zabijający wszystkich uzbrojonych.
Terminator - Cyborg cofnięty w czasie by zabić matkę przywódcy rebelii stojącej przeciwko sztucznej inteligencji, oraz człowiek mający ją ochraniać, który ją zapładnia i stwarza przywódcę - Johna Connora.
Terminator2 - Jeden Cyborg i jeszcze lepszy Cyborg, szarpiący się o Johna Connora.
Jurrasic Park - Wizjonerski naukowiec wykopujący bursztyny z komarami sprzed milionów lat, które posiadają krew dinozaurów, podejmuje się klonowania ich uzupełniając łańcuch genetyczny fragmentami łańcucha żaby, po to by otworzyć park rozrywki, jednak pomysł kończy się fiaskiem.
Matrix - (to ma więcej treści, ale też można się pokusić o generalizowanie) Niczym niewyróżniający się programista - Anderson, jednocześnie będący przepowiedzianym wybrańcem, o nadludzkich możliwościach, nazywający się Neo - kontaktuje się z terrorystą, Morfeuszem, który przedstawia mu post apokaliptyczną prawdę o świecie, zdradzając, że miliardy ludzi w rzeczywistości żyje w śnie-systemie, zaprogramowanym przez super-sztuczną inteligencję wykorzystującą zasoby ludzkie do produkcji energii elektrycznej, bowiem ludzie wypowiadając wojnę zbundowanym maszynom zasnuli niebo dymem w nadziei, że padną z powodu braku źródła energii, którym w tym czasie było słońce.
Efekt Motyla - Evan Treborn, od najmłodszych lat dotknięty dziwną przypadłością utraty świadomości odkrywa w sobie umiejętność manipulacji czasem, pozostając jednocześnie świadomym zaistniałych zmian - próbuje pokierować swoją przeszłością w sposób odpowiedni, by zgodnie z teorią Efektu Motyla trafić na odpowiedni tor właściwie kształtujący jego własny los, jak i jego najbliższych.
Na krótko. Chciałem zobaczyć co tam słychać na forum. Widzę że nadal prowokujesz. Najgorsze jak ktoś nie widzi belki w swoim oku a u innych drzazgę zauważy
Ty jesteś typowym prowokatorem i skundlonym antyfanem. Moje wypowiedzi w których się z tobą nie szarpie przynajmniej coś sobą reprezentują i wróżyłem w nie pewien wysiłek. Tobie napisanie tylko linijek zajęłoby miesiąc i musiałbyś z całą swoją familią przysiąść żeby przeredagować, bo takie bobole na.pier.dalasz geniuszu.
I nie jestem fanem Avatara. Tylko Ty jesteś nierozumny i nie czytasz tego co najcenniejsze. Skupiasz się na durnych kłótniach, psie.
Nie jestem anty fanem pajacu, jestem anty fanem fanów, jak już pisałem wymieniałem argumenty, pisałem dłuższe wypowiedzi, ale zauważyłem że do waszych ograniczonych główek to nigdy nie dotrze, zresztą jak inni normalni użytkownicy, więc teraz nie będę się bawił w jakieś argumentowanie(trzeba było trafić tu co najmniej pół roku temu), uważając avatara za obiektywne arcydzieło tylko się ośmieszasz i pokazujesz swój brak wiedzy o kinie.
Nie będę przeszukiwał teraz tematów by znaleźć wartościową krytykę. Masz siebie za znawcę, albo człowieka chociaż inteligentnego bądź myślącego? To dodaj coś od nowa, bądź skopiuj starą wypowiedź i wklej najbardziej pasujące miejsce zamiast pisać tak jak piszesz ośmieszając się raz po raz. Ja już swoje ogromne wypociny napisałem i przewidując poziom większości tutejszych "znawców" prawie nikt nie podjął się czytania czegoś sensownego. Może wtedy zrozumiałbyś, że jednak są aspekty świadczące o tym, że Avatar może być obiektywnym arcydziełem. W gatunku Sci-Fi jest arcydziełem na 100%.
Tak samo do Twojego ograniczonego łba nic nie dociera i możemy się tak przeciągać w nieskończoność... Z tym, że ja niczego od Ciebie sensownego nie otrzymałem, a celowo szperać nie będę. Nie mam nawet pewności, że kiedykolwiek było. Czytając Twoje posty, to dość wątpliwe, znawco kina.
Kinomani dzielą się na tych, którzy są otwarci na innowacje i na to co oferuje nowa era i na tych, którzy silnie przystają przy ideałach, dziełach kultowych i tzw. powszechnie uznanych arcydziełach uznając każdy nowy film za gówno. Masz chorobę starego dziada z wąsami, do którego kino młodzieży nie może dotrzeć. Lubisz szare, stare, obsrane kadry z Łowcy Androidów, Odysei Kosmicznej czy Star Wars, które fabularnie też były prostackie, a jednak mają miano kultowego i arcydzieła.
Mi tam nie zależy byś poznał moją sensowną opinie, ważne że ja już swoje pisałem i to mi starczy. Avatar to przede wszystkim film zerżnięty od innych pomysłów zaczynając od Pocachontas kończąc na jakiś ruskich/chińskich książkach, jest to komercyjny film dla tępych i niczego nie wymagających mas, z tego co wiem arcydzieło to film idealny a avatar na pewno taki nie jest, dla osoby w twoim pokroju jarającej się takim słabym fabularnie filmie to może i jest arcydzieło, dla mnie nie liczy się rok w jakim powstał film a jego jakość z tych nowszych sci-fi widziałem chociażby "Moon"."Dystrykt 9" i "Star-Treka" i uważam te filmy za co najmniej bardzo dobre. "obsrane kadry z Łowcy Androidów, Odysei Kosmicznej czy Star Wars, które fabularnie też były prostackie" po tym zdaniu powinienem zakończyć dyskusję z tobą gdyż pojęcia o kinie nie masz nawet minimalnego.
1. Jeśli Ci nie zależy bym poznał Twoją sensowną opinię, to nie wyrażaj się wcale, bo prosiłem tylko o sensowne, a tych dać nie chcesz. To chyba logiczne, tak?
2. Już pisałem wiele razy, że każdy film który wyszedł po latach 50tych jest zerżnięty, bo w kinie nie da się stworzyć już niczego całkiem świeżego, tylko kombinacje użytych pomysłów
3. "komercyjny film". Jedno z ulubionych stwierdzeń. Film to ogólnie zjawisko komercyjne.
4. Wymyślasz własne terminy. Arcydzieło nie jest filmem idealnym, bo przede wszystkim ideał jest pojęciem abstrakcyjnym, niezaobserwowanym w naturze i sztuce, a ponadto określeniem niemożliwym do sprecyzowania, dlatego że każdy miałby swój inny ideał, a wtedy nawet Bitwa o Ziemię mogłaby być arcydziełem.
5. Prawdziwe definicje Arcydzieła podawałem wiele razy, a Avatar spełnia warunki i nie jesteś w stanie tego podważyć choćbyś spalił mi dom.
6. Nie jest słaby fabularnie, tylko przeciętny, za to z pozostałymi filarami filmowymi na poziomie wybitnym i bardzo wysokim. Aktorstwo jeszcze takie poprawne.
7. Dla mnie też nie liczy się rocznik. 'Moon' i 'Dystrykt 9' również uważam za bardzo dobre, ale czy fabuła w nich jest bardzo rozbudowana? Jest również przeciętna. A 'Star Trek', to dopiero 'komercyjny' film, niewiele wnoszący z dużą ilością naciągnięć, niedorzeczności i przymrużeń oka i naiwności. Fabuła też nie jest rozbudowana. Film również dla młodzieży i opierający się na wizualności, więc nie rozumiem czemu czepiasz się Avatara. Bo za duży sukces kasowy odniósł?
8. ""obsrane kadry z Łowcy Androidów, Odysei Kosmicznej czy Star Wars, które fabularnie też były prostackie" po tym zdaniu powinienem zakończyć dyskusję z tobą gdyż pojęcia o kinie nie masz nawet minimalnego. "
Hmm, więc przeczytałeś je tak jak nie powinieneś. Star Wars, które też fabularnie były prostackie (Gwiezdne Wojny fabularnie były prostackie). Nie miałem na myśli Odysei i Androidów. Star Wars, to taka naiwna opowieść, opera kosmiczna, a jednak może być arcydziełem. Nic nie stoi na przeszkodzie. Podobnie z Avatarem może być. Nie powtarzaj nieustannie, że nie mam minimalnego pojęcia na temat kina, bo we wielu kwestiach bym zagiął Cię jak dziecko. Nie tylko w historii kina, ale i praktyce filmowej, czy kinematografii od kuchni. Mam jedynie inne zdanie od Ciebie na niektóre tematy, a słowami 'obsrane kadry' chciałem dać do zrozumienia bród taśm lad 60-80. Avatar przez to może wydawać się zbyt plastikowy.
Hehe, takich geniuszy to tylko wśród fanów Avatara można się doszukać.
"2. Już pisałem wiele razy, że każdy film który wyszedł po latach 50tych jest zerżnięty, bo w kinie nie da się stworzyć już niczego całkiem świeżego, tylko kombinacje użytych pomysłów"
Hmm, a taki "Terminator" to z jakiego filmu był zerżnięty? Albo "Psychoza"? Albo "Odyseja kosmiczna 2001"?
"5. Prawdziwe definicje Arcydzieła podawałem wiele razy, a Avatar spełnia warunki i nie jesteś w stanie tego podważyć choćbyś spalił mi dom."
Wiedziałem, że jak ktoś kiedyś poda PRAWDZIWĄ definicję arcydzieła, to będzie to fan Avatara.
"6. Nie jest słaby fabularnie, tylko przeciętny, za to z pozostałymi filarami filmowymi na poziomie wybitnym i bardzo wysokim. Aktorstwo jeszcze takie poprawne." - Filary filmowe, ciekawe określenie.
"Hmm, a taki "Terminator" to z jakiego filmu był zerżnięty? Albo "Psychoza"? Albo "Odyseja kosmiczna 2001"?"
Hehe. Zabawne. W przypadku Avatara spoglądasz na ogół mówiąc, że to plagiat Pocahontas i nic nowego nie wnosi, a w przypadku innych filmów dostrzegasz szczegóły wyróżniające je spośród innych.
Terminator ma prosty i wielokrotnie stosowany motyw pogoni mężczyzny za kobietą, której pomaga inny mężczyzna w którym ona się zakochuje - początkowo będąc wobec niego zimną/niemiłą/agresywną/nieufną itd. A to, że wysłano cyborga i żołnierza w przeszłość, to tylko wstęp, szczegół i sposób na przedstawienie motywu fabularnego, tak jak w Avatarze sposobem na przedstawienie motywu znanego z Pocahontas jest konwencja Sci-Fi, misja kosmiczna, inna cywiliazcja i przeniesienie świadomości Sully'ego do Avatara.
W przypadku pozostałych filmów jest tak samo... To wszystko już było, tylko sposób przedstawienia motywu się zmienia. Absolutnie nie znasz kina lat 1900-1950, które nie przetrwało próby czasu, bo środki były gorsze niż wyobraźnia i pomysły ludzi. Moim ulubionym przykładem jest "Voyage dans la lune, Le" z 1902, czyli "Podróż na księżyc".
Otóż liczba motywów filmowych jest stała i została ona opracowana oraz wydana w postaci książki przez sławnego dla swych czasów krytyka filmowego z Rosji w latach 50tych. Poświęcę trochę czasu i poszukam o tym informacji.
No jasne że niezniszczalny cyborg w terminatorze to tylko szczegół. Sam bym na to nie wpadł. Wiedziałem że do takiego stwierdzenia będzie potrzebny geniusz twojego pokroju.
Dodatkowo odkryłeś motyw pogoni mężczyzny za kobietą w Odysei kosmicznej 2001. No cóż gratulacje.
"Wiedziałem, że jak ktoś kiedyś poda PRAWDZIWĄ definicję arcydzieła, to będzie to fan Avatara. "
Podałem encyklopedyczne definicje ignorancie. Inni wymyślają własne dopasowując pod swoje wyobrażenia i ocenę Avatara.
"Filary filmowe, ciekawe określenie."
Ironia? Pochlebstwo? Od dłuższego czasu używam tego sformułowania czysto luźno dla określenia tego, z czego składa się film. A składa się z innych dziedzin sztuki połączonych przez 1 filar w postaci Reżysera-montażysty-producenta.
Pisarstwo - scenariusz
Fotografika/Malarstwo - zdjęcia.
Muzyka - utwory muzyczne, montaż dźwięku, dźwięk.
Aktorstwo - tego nie muszę tłumaczyć.
Efekty - efekty komputerowe, animacje również inne sprawy wizualne jak scenografia, kostiumy, ogólny design.
"do waszych ograniczonych główek to nigdy nie dotrze, zresztą jak inni normalni użytkownicy, więc teraz nie będę się bawił w jakieś argumentowanie(trzeba było trafić tu co najmniej pół roku temu), uważając avatara za obiektywne arcydzieło tylko się ośmieszasz i pokazujesz swój brak wiedzy o kinie."
sam uważasz avatara za kicz, więc zamknij pysk i się nie odzywaj.
A niech Avatar ma te swoje lepsze efekty, scenariusz, czy zdjęcia (chociaż i tak się z tym nie zgadzam). Ale nie ma jednego: klimatu. A to w filmie jest najważniejsze, dlatego tez zarówno Terminator 1 jak i 2 to filmy lepsze od Avatara.
To znaczy, że nie trafił w Twoje struny, ale dlatego by oceniać film obiektywnie trzeba zapomnieć o klimacie.
Ale ja nigdy nie oceniam obiektywnie, bo uważam, że tylko moja zdanie się liczy i jest tak jak ja mówię. Może i mam zbyt duże mniemanie o sobie, ale dla mnie Predator czy Terminator 2 to arcydzieła i nikt mi nie wmówi, że to filmy gorsze od Avatara.
Moim zdaniem również Predator i Terminator 1-2 to arcydzieła. Jedne z najlepszych filmów Sci-Fi jakie powstały, w szczególności Terminator 1-2. Predator jest arcydziełem charakteryzatorskim i efektów specjalnych animatronicznych Stana Winstona. Mimo wszystko w gatunku Science-Fiction Avatarowi trzeba oddać szacunek i przyznać wyższość, bo ma tego więcej czym jest fantastyka naukowa.
Żeby oceniać przydaje się subiektywność, żeby rozmawiać trzeba nauczyć się obiektywności.
Ehh. Dlaczego ty ciągle uparcie twierdzisz, że Avatar to najlepszy film jaki powstał (tak można wywnioskować z tego co piszesz) i nie dopuszczasz do siebie w ogóle faktu, że mogłoby być inaczej. Przecież w Avatarze nie ma nic, co pozwoliłoby określić go mianem arcydzieła. Ten film nie ma głębokiego przesłanie, niema drugiego dna, nie wzbudza emocji, nie trzyma w napięciu, nie ma muzyki, nie ma aktorstwa, nie ma klimatu, nie ma tam absolutnie nic skomplikowanego, co wymagałoby chwilowego chociaż zastanowienia się, to film, który ogląda się w kinie obżerając się popcornem i pijąc colę, to film nastawiony na zysk, specjalnie ugrzeczniony po to, aby dzieci mogły obejrzeć, czy ty człowieku tego nie widzisz? Jeśli wszystkie filmy, tak jak uważasz, są komercyjne, to Avatar jest w takim razie najbardziej komercyjnym filmem w historii świata. Śmieszy mnie to, że używasz zdań typu: "Avatarowi trzeba oddać szacunek i przyznać wyższość, bo ma tego więcej czym jest fantastyka naukowa", przecież to jest tego głupota, co z tego, że ma mnóstwo elementów Sci-Fi, skoro oglądając to bardziej przychodzi na myśl jakiś film fantasy, cukierkowaty i słodziutki, aż do przesady. Zachowujesz się tak jakby ktoś groził, że zabije ci rodzinę, jeśli nie będziesz za wszelką cenę bronił Avatara i widać, że chwytasz się wszystkiego czego możesz, przywołujesz setki różnych formułek skopiowanych z wikipedii i próbujesz udowodnić coś co nie istnieje. Avatar nie jest arcydziełem, jest najbardziej przereklamowanym filmem w historii kinematografii (co nie oznacza, że jest jednak tak złym filmem jak uważają niektórzy, on jest po prostu dobry i nic więcej).
"...w Avatarze nie ma nic, co pozwoliłoby określić go mianem arcydzieła. (...) nie ma głębokiego przesłanie, niema drugiego dna, nie wzbudza emocji, nie trzyma w napięciu, nie ma muzyki, nie ma aktorstwa, nie ma klimatu, nie ma tam absolutnie nic skomplikowanego, (...) to film, który ogląda się w kinie obżerając się popcornem i pijąc colę (...) cukierkowaty i słodziutki, aż do przesady..."
Dlatego oceniłeś go jako "BARDZO DOBRY" film. Aha.
Bo doceniłem to co jest w nim rewolucyjne, czyli efekty specjalne, oraz to, że mimo wszystko fajnie się oglądało.
W tym wypadku nie rozumiem naszych kłótni. Mam podobne odczucia, z tym, że film oceniam na 9/10 bo widzę w nim poprawność w pozostałych kwestiach i wielowarstwowość scenariusza. Dodatkowo doceniam go w gatunku trochę bardziej niż Ty.
W naszej kłótni chodzi o to, że ja oceniam Avatara za to co naprawdę jest w nim dobre, a ty oprócz tego doceniasz go także za coś, co nie istnieje. Poza tym dla mnie efekty grają w filmie rolę drugorzędną i jeśli film ma ciekawą fabułę, dobry klimat, czy dobrych aktorów to jest on dla mnie automatycznie lepszy od filmu z najlepszymi efektami specjalnymi na świecie.
Jest też taki rodzaj filmów jak 'animacja', a Avatar we większej części składa się z animacji komputerowych. Według tego co napisałeś wychodzi na to, że filmy pokroju Król Lew, Toy Story czy WALL-E nie mogą konkurować z filmami aktorskimi z dobrą fabułą i klimatem. A to totalna bzdura. W animacjach / filmach animowanych / anime - jedną z podstawowych wartości jest właśnie strona techniczna, wykonanie. To rodzaj głębi czy wartości artystycznej wynikający z plastycyzmu. Taki z Ciebie koneser kina...
Co zatem doceniam, co tak na prawdę nie istnieje?
Problem w tym, że te animacje są przeważnie i tak lepsze od Avatara pod względem fabuły, przesłania, dialogów, humoru, muzyki itp.
Masz rację, ale ich lepszość nie świadczy o tym, że Avatar jest do dupy. Wymieniłem elitę.
A widzisz, bo jednak istnieją filmy, które są idealne pod każdym względem i to właśnie one zasługują na miano arcydzieł. Avatar na pewno na nie nie zasługuje.
" filmy, które są idealne pod każdym względem"
ja serdecznie dziękuję ale już nie potrzebuję bajek na dobranoc.
Pisałem już wcześniej. Ideał, to słowo abstrakcyjne i nie istnieje nic idealnego, a już na pewno nie film. Jest to pojęcie czysto subiektywne. Dla wielu ludzi Avatar może być idealny (dla mnie nie jest). Zatem to jest błędna definicja arcydzieła. Wyuzdana z jej sensu.
1. W żadnym miejscu nie napisałem, że Avatar to najlepszy film jaki kiedykolwiek powstał.
2. W stosunku najlepszości czy wybitności mogę go rozpatrywać co najwyżej w gatunku Sci-Fi w którym radzi sobie bardzo dobrze i z całą pewnością zasługuje na top 20, z szerokiego pięciuset pozycyjnego grona interesujących filmów.
3. Spoglądając zaś na jego zawartość Sci-Fi w Sci-Fi można pokusić się o nazwanie go czołowym i sztandarowym filmem tego gatunku. Jest tylko kilka filmów tak mocno fantastyczno naukowych jak Avatar, o tak wielkiej różnorodności tematyk. Byłyby to np. Matrix, Starship Troopers, Total Recall, A.I. i może jeszcze kilka w przyszłości znajdę.
4. Ma dużo więcej cech arcydzieła niż kiczu. W gatunku Sci-Fi est arcydziełem niepodważalnym, a poza gatunkiem sądzę, że nigdy nie będzie.
5. Nie wiem co znaczy dla Ciebie "głębokie przesłanie". Bo takowego nie dopatrzysz się ani w Predatorze, którego tak wielbisz, Alienach, Terminatorze i masie innych filmów których tak nie dyskryminujesz.
5. Akurat drugie, trzecie i czwarte dno, to ten film ma. Jest metaforyczny i wielowarstwowy.
6. Część rzeczy które wymieniasz, jakich nie posiada niby Avatar, są dobrze oceniane przez krytykę, tylko nie trafiają w Twoje gusta, więc to czysto subiektywny pogląd na sprawę z Twojej strony.
7. Tak, film jest ugrzeczniony i ja to absolutnie widzę. Tylko czemu to niby przeszkadza? Byciu arcydziełem Sci-Fi? Myślę, że nie. Jurrasic Park też jest ugrzeczniony, a arcydziełem stał się bez problemu. Przypadków takich filmów mogę wymieniać bez liku. Np. Władca Pierdzieli w gatunku Fantasy, to identyczne kur.estwo dla młodych co Avatar.
8. Tak. Wszystkie filmy, które stają się obiektem handlu są filmami komercyjnymi, a Avatar jest jednym z najbardziej komercyjnych. Masz rację. Z tym, że poza komercyjnością niesie dobry efekt końcowy i walory artystyczne, jakich nie niesie np. szeroka gama filmów na podstawie komiksów typu spider-man, X-men, Fantastyczna czwórka, supermen czy transformers, albo "Dżi Aj DŻo".
9. Fantastyka Naukowa (Sci-Fi), to element Fantastyki (Fantasy). Nie wiem co Cię zatem śmieszy i nie pasuje? Science Fiction jest jedną z konwencji filmów Fantastycznych, czyli właśnie fantasy, tak jak np. Horrory. S-F opiera się o wizje przyszłości i problemów społecznych w niej osadzonych (podróże kosmiczne, nowe technologie, obce cywilizacje, bioetykę). Wszystko jest jak najbardziej na miejscu, tylko nie rozumiesz podziałów gatunkowych.
10. Nie próbuję udowodnić czegoś co nie istnieje, tylko wskazać, że nie macie racji, co jest udowodnione naukowo w postaci utartych terminologii oraz opinii krytyków filmowych (co jest formą nauki o nazwie 'teoria filmowa' / filmoznawstwo).
11. Powtórzę. W mierze ogólnej - nie jest i nie będzie arcydziełem. Ale w gatunku, już jest. Jest filmem wybitnym jeśli chodzi o kino Sci-Fi, Fantasy czy Rozrywkę. Zaś filmem tylko dobrym jeśli chodzi o ogół, ale na pewno nie kiepskim czy kiczem w żadnej kwestii. Nawet średni, przewidywalny scenariusz, brak klimatu i poprawne aktorstwo nie czynią z tego kiczu.. Po prostu nie jest doskonały przy swojej wybitności technicznej.
Odpowiedziałbym ci na tego długiego posta (że też chce ci się tyle pisać), ale nie mam czasu. Idę oglądać Zostań na TV4, może być coś dobrego.