Rozgryzłem ludzi krytykujących genialny film Avatar. Do udzielania się na forach i agresywnego wyrażania swoich poglądów motywuje ich strach przed zepchnięciem na margines społeczności, do której bardzo chcą należeć.
Film nie wywarł na nich bardzo dobrego wrażenia, domyślam się, że w swojej prawdziwej skali ocen dają mu 6-7/10, jednak widząc zachwyt wielu osób, którego nie potrafią zrozumieć, dostrzegają w Avatarze zagrożenie dla nich samych. Chcą uchodzić za autorytety, natrafiając na odmienne poglądy większości, przyjmują taktykę aby poniżyć film do granic możliwości. W swym obłędzie uogólniają poniżanie również na fanów filmu, od razu klasyfikując ich jako ciemną durną masę. Im bardziej zdają sobie sprawę z tego że nie mają racji, tym zajadlej bronią swoich tez.
Wielu fanów robi błąd wchodząc z takimi ludźmi w dyskusję, która szybko schodzi do poziomu pyskówki. Takim ludziom trzeba współczuć. Jak im pomóc... tego nie wiem.
Opiszę Wam pewną sytuację, która dla wielu może wydać się całkowicie nierealna niczym z filmu. Byłem dziś w kinie. Na sali zachwyt, widownia głównie starsze na moje 20-40 lat, w tym parę osób ok. 60. Po seansie ludzie jak to ludzie wychodzą i głośno gadają. Nawet ci staruszkowie z uśmiechami komentowali film. W czym rzecz... Podchodzi nagle jakaś dziewczyna ok. 18-24 lata - nie wiem czy była na seansie czy czatowała w ukryciu. Zaczęła podchodzić do ludzi i mówić ''prawda że dziecinny film?'' bla bla bla, ''efekty mogą być, bo tam chodziło o pokazanie kosmitów żeby wyglądali realistycznie jak ludzie'' bla bla bla, ''a reszta bardzo dziecinna i niedorzeczna, prawda?'' bla bla bla, ''scenariusz bardzo niedokładny, bo dlaczego zwierzęta nie zaatakowały od razu?'' bla bla bla, ''zgadzacie się ze mną? ten film dla dzieci, koszmar...'' (bo jak tu się z nią nie zgodzić?) Ludzie ją zlewali i dziwnym okiem patrzyli, uśmiechy znikły. Potem laska uczepiła się dziewczyn które wyglądały najmłodziej i weszła z nimi w polemikę. Nie dała im dojść do słowa i przegadywała głupimi zdaniami. To było tak upierdliwe i zaskakujące dla mnie i chyba bardziej żałosne niż wypociny trolli tutaj. Ten film tak namieszał w głowie ludziom że wpadli w jakąś manię by swoje żale wylewać nie tylko na forum ale też na żywo ludziom uprzykrzać oglądanie seansu. Całe szczęście że poszła na inny przystanek ale mimo to słyszałem ten jej piskliwy głos.
Nie no, to już szczyt wszystkiego, żeby specjalnie kręcic się pod kinem tylko po to by krytykowac Avatara? To jest już po prostu skrajna głupota
Biedny Assurbanipal, ty to masz pecha, trolla na żywo spotkać. Ale nie karmiłeś? Niedługo trzeba będzie w kinach naklejać ostrzeżenia "Jedzenie należy wrzucać do wydzielonych pojemników, Inwazja trolli.". Nie wiem co bym zrobił jakby taka do mnie zagadała. W ogóle ciężko jest mi sobie wyobrazić, żeby tak ktoś ni stąd ni zowąd podszedł do mnie i zaczął mówić jaki film był zły. Ja zwykle unikam niepotrzebnych kontaktów z obcymi ludźmi.
''Ale nie karmiłeś?''
Mało brakowało, jednakże byłem silny toteż się powstrzymałem :D Jeszcze do rękoczynu by mogło dojść, a nie chciałbym w obronie własnej uchodzić za damskiego boksera ;]
A ja dałem 5/10, ciekawe... tyle samo dostał ode mnie "Ojciec Chrzestny", to przez ten lęk przed odrzuceniem;) Dziwię się temu całemu szumowi wokół filmu. Film jest przez większość trwania wciągający, naprawdę. Świetne wprowadzenie w świat pandory. Problematyka też niezła, niszczenie przyrody i "niewygodnych" istnień w imię dolarów (przeniesienie współczesnych problemów do świata s-fi). Ale samo rozwiązanie konfliktu, punkt kulminacyjny filmu, to tandeta w najgorszym holywoodzkim stylu. Banał goni banał. Podczas sceny walki Jake'a z dowódcą, o mało nie wybuchłem śmiechem. Przecież tak kończy się każdy przeciętny film sensacyjny! Walka "dobrego" ze "złym", "dobry" przegrywa w walce, ale zawsze w ostatniej chwili nadejdzie cudowne ocalenie. W ogóle końcówka filmu jest tak przesłodzona i spłycona, że niszczy cały potencjał jaki "Avatar" z sobą niósł, przez większą część trwania. No cóż wyszło z tego znowu kino dla mas.
Dokładnie, jak pierwsza połowa filmu mi się podobała, to dalej robi się coraz gorzej. Do tego to drzewo które w jakiś magiczny sposób przeniosło świadomość Jake'a z jego prawdziwego ciała do Avatara. Z tym Cameron to już poleeeciał, ogólnie mamy taki schemacik - początek dobre kino Sci-Fi, końcówka Fantasy w średnim wydaniu. Można już było sobie darować to przenoszenie świadomości - tylko że wtedy nie byłoby happy-endu.
Ej no ale to przenoszenie świadomości się przecież w prosty sposób opierało na tym, ze ta planeta miała własny system nerwowy. Jak dla mnie kiczowata była ostateczna walka z Quaritchem, ale nie kiczowata-nie podoba mi się. Była rozsądnie kiczowata, w granicach tego co toleruję w kinie science-fiction.
Dla mnie kwasem było to, że ten suk się tak życia trzymał. Statek powinien na niego zlecieć i koniec. Ale przynajmniej podskoczyło mi parę razy ciśnienie i zaszkliły się oczy ;)
Mi się zaszkliły w momencie kiedy Neytiri trzymała na rękach swoje ''dzieciątko''.
Hmm nie grałem (shame on me), ale termin 'overmind' mi przypomina jedną planetę z książki "Autostopem przez galaktykę", gdzie był na planecie taki cwaniak, który ci nucił i prowadził do kabiny, w której miałeś porównanie siebie do wszechświata i świrowałeś (ludzie byli tam zrzucani w celu absolutnego pozbycia się ich).
''Można już było sobie darować to przenoszenie świadomości - tylko że wtedy nie byłoby happy-endu.''
Mogł przecież nadal przenosić się do ciała Avatara za pomocą trumienki i spędzać w jego ciele większość czasu jak przez te 3 miesiace i też byłby happy end.
Mi się wydaje że Cameron w ten sposób chciał pokazać ze ludzie nie mają nic co mogą Navi. Chciał udowodnić że Navi mogą osiągnąć to samo za pomocą natury co ludzie technologią stąd też Ikrany pokonujące helikoptery.
''A ja dałem 5/10, ciekawe... tyle samo dostał ode mnie "Ojciec Chrzestny", to przez ten lęk przed odrzuceniem''
Ocena 5/10 czyli OK. Raczej autorowi chodzi o osoby dające oceny 1-2/10.
''Film jest przez większość trwania wciągający, naprawdę. Świetne wprowadzenie w świat pandory. Problematyka też niezła, niszczenie przyrody i "niewygodnych" istnień w imię dolarów (przeniesienie współczesnych problemów do świata s-fi). Ale samo rozwiązanie konfliktu, punkt kulminacyjny filmu, to tandeta w najgorszym holywoodzkim stylu. Banał goni banał. Podczas sceny walki Jake'a z dowódcą, o mało nie wybuchłem śmiechem.''
Przyznaję że moja ulubiona część filmu od momentu poznania Jake z Neytiri do wkroczenia buldożerów, czyli w skrócie nauki zwyczajów Navi, poznawanie harmonii i piękna natury, zapierające dech w piersiach loty Ikranami i wątek miłosny. Ta część filmu robi na mnie największe wrażenie, najbardziej wpływa na emocje i jest najbardziej klimatyczna. Potem mamy zniszczenie drzewa i wielką bitwę. Film ewidentnie jest już wtedy widowiskiem batalistycznym. Walka jest momentami nawet dość naiwna, aczkolwiek ciekawa - najpierw Jake broni swojej kobiety, a potem własnego siebie przed wybudzeniem. Sam element tej walki jest częsty w filmach akcji - bohater o dobrym sercu musi pokonać nieprawego bossa. Jednak jest to sytuacja nie tyle żenująca co w większości filmów i dość efektownie, nie rażąc kiczem (za wyjątkiem dialogu: -poddaj się!, -nigdy, -liczyłem że to powiesz) zrobiona.
Ogólnie podsumowując to jedynie 2 sceny wydały mi się słabe poziomem. Pierwsza kiedy Parker tłumaczy Grace po co tu przyjechali (przecież ona wie, gdyż jest tu od lat). Scena ta mogłaby być między Parkerem a Jakem lub Normem. Drugą jest atak zwierząt na ludzi a konkretnie tych nosorożców z młotem. Może nie sama scena lecz nastrojowa muzyka rodem z 2012. To zaledwie kilka sekund ale czuć kiczem. Według mnie to tylko 2 trwające chwilę sceny.
No cóż, film się dzieli na 4 części: mroczna część poznawania Pandory od strony ludzi (pierwsze minuty filmu), Jake wśród Navi (najdłuższa część filmu), zniszczenie drzewa i końcowa bitwa. Te części zależą już od gustu. Najbardziej lubię tę drugą, co już wyżej zaznaczałem, jednak żadna nie jest dla mnie zła. Wszystkie trzymają dobry poziom.
Wydaje mi się że zależnie od gustu mogą się podobać innym. Widzę że też lubisz najbardziej ten fragment co ja. Lubię też filmy batalistyczne, wojenne i tradycyjne science-fiction (gdzie zazwyczaj w finale jest starcie dobry vs zły) stąd na mój gust przypadł mi cały film.
Odpowiedź do David Ames. Zauważyłem że drzewko się zrobiło i może nie być widoczne do kogo pisałem. :)
''Banał goni banał. Podczas sceny walki Jake'a z dowódcą, o mało nie wybuchłem śmiechem. Przecież tak kończy się każdy przeciętny film sensacyjny!''
Jak film miał się skończyć? Bez wielkiego finału, ostatecznej walki film nie zostałoby dobrze przyjęty przez widownię. Np. Jake do momentu poznaje zwyczaje, powoli zaczyna się buntowac ludziom, jego miłość do neytiri przezwycięża opory. Film skupiałby się potem przeważnie na długich dialogach między nim a pułkownikiem, jego przemyśleniach co powinien zrobić aż ostatecznie Jake uciekłby do dżungli i postanowił spędzić resztę życia z na'vi. Wtedy film nie byłby tak doniosły i notowałby niższe oceny.
Po tym zachowaniu na forum - obrażaniu ludzi za to że podoba im się Avatar i podbijaniu negatywnych tematów sądzę że autor ma rację.
Jezus... skąd tyś to wykopał ? ;)
Ale miałem wenę... 3,5 roku minęły... jak ten czas leci :)