- Muzyka Hornera. Facet, któremu brakuje tej iskry bożej Zimmera czy Newtona, a który z niezrozumiałych powodów robi w tej samej hollywoodzkiej pierwszej lidze, zapodaje tak wtórny i przeraźliwie ilustracyjny podkład, że aż przykro.
- Efekciarskie, ale za to bezsensowne idiotyzmy scenariusza (np. początek - przedstawiciele firmy namawiają bohatera do przejęcia kontraktu brata akurat w momencie kremacji jego ciała, a nie - jak zrobiłby każdy normalny człowiek - 10 minut później w innym pomieszczeniu, etc.),
- Koszmarne momentami bugi w animacji postaci (nie wszędzie motion picture, oj, nie wszędzie :-). Sorry-sorry: mieli 2 lata i miliony, więc mogli to zrobić, jak trzeba.
- Schemat i brak polotu w tworzeniu rzekomo odmiennego (i odległego) uniwersum. Czy coś was zniesmaczyło, zażenowało lub pozostało niezrozumiałym u przedstawicieli obcej rzekomo humanoidalnej rasy ?
- jakoś nie mam orgazmu na widok 3D. Chyba się starzeję :-(
o kurde. Fakt że pojechał z koksem i to zdrowo. Wolę się w tej kwestii
jednak nie wypowiadać, bo nie znam całej waszej korespondencji i generalnie
nie powinno mnie to nawet obchodzić. Do tego czuję się trochę jak w środku
specjalnie spreparowanego reality-show, mającym na celu zdegradowanie
jednej ze stron konfliktu na oczach świadków. Może faktycznie załatwcie to
między sobą w jakiejś cholernej Bydgoszczy a forum zostawcie tak dla
normalnej rozmowy kiedy już się uspokoicie :D? Tak będzie...ładniej :/.
Nawet nie chcę wnikać, czemu wasza rozmowa przyjęła tak kretyńskie tory.
Cameron chyba zawsze miał w swojej głowie idealną scenę zrzutu i wchodzenia w atmosferę. Zaczął w Aliens, a dokonczył i zapiął na ostatni guzik w Avatarze ;)
ooo w aliens to także rewelacja, choć wizualnie jeszcze nie na tym
poziomie, co zrozumiałe. Poza tym ten klimat opuszczonej stacji do której
docierają, podmuchy pustynnego powietrza jak marinsi obstawiają teren. I to
napięcie które narasta z każdą minutą... aż mam dreszcze jak sobie
przypominam :)
woow dzięki...no bo myślałem że już mnie nikt nie lubi. Będziesz moim
szóstym znajomym :D. Dostałem też zaproszenie od podróbki nationala___ ale
pozwoliłem sobie to zignorować
Uspokój się, żartowałam! To, że ja ten film oglądam średnio 2 razy w roku to nie znaczy, że każdy musi ;)
ja sobie chyba odświeżę. Polecam w ogóle oglądanie na projektorku. Jak jest
sianko na taki wydatek oczywiście
iiiieeeetammm, 3d mnie teraz kręci i teraz już w 3d będą od groma filmów kręcić, więc jak mam siano wydawać to już tak na przyszłość ;)
Ale np tv 3d z okularami i odtwarzaczem widziałam juz za 10 patoli. Taniocha, za 2 lata bedzie mozna sobie juz kupic za jakieś normalne pieniądze :)
o tu:
http://www.euro.com.pl/zestawy/telewizory-led-lcd-plazmowe/250786530/samsung-ue4 0c7000.bhtml#content_3c
Projektory 3D właśnie powstają i za nie długo pewnie będą w sprzedaży ale za wywrotkę kasy :P
Projektory 3D chyba właśnie powstają i za nie długo będą w sprzedaży, ale za furę kasy :P
:) nie no ja raczej myślałem o takim projektorku do 2500. Sam posiadam taki
za 1500 z szerokim katem do małych pomieszczeń, ale za mała rozdzielczość.
Ale z nową technologią to chyba warto poczekać, aż się sytuacja ugruntuje.
Gdzieś tam kątem oka przeleciałem że 3D telewizory to na razie słaba opcja.
ehhhh... :) generalnie ja jestem zwolennikiem zjadania chipsów w trakcie
seansu, wywalenia się na kanapie i picia piwka. Projektor w moim mniemaniu
tworzy do tego odpowiedni nastrój :)
aha ten link to chyba do zwykłego telewizora w technologii led. Dzała to
chyba na tej zasadzie, że blu-ray zasysa płytkę z 3d filmem i puszcza na
zwykłym tv a ty oglądasz to w googlach i masz 3d. Za 2 lata to pewnie wyjdą
telewizory 3D do oglądania bez pingli :p
Hmmm no ja aż tak nie jestem w tym oblatana.
Ale mój kumpel, który siedzi w temacie twierdzi że druga generacja zazwyczaj jest najlepsza, a potem już tną koszty produkcji, dają gorsze materiały, dodają jakieś nieistotne bajery żeby klienta zaszałować.
Racja na razie jest ogromny burdel z tym sprzętem :/ Lepiej poczekać z kupnem czegokolwiek, ale to tak jest cały czas :P
I jak się ogląda na takim projektorku filmy?
Telewizory 3D już są. Sony, Samsung i jeszcze jedna firma już jest gotowa do sprzedaży tych zabawek. Na rynek mają wejść w czerwcu b.r. Ale kiedy to do nas dojdzie to nie wiem.
":) nie no ja raczej myślałem o takim projektorku do 2500. Sam posiadam taki
za 1500 z szerokim katem do małych pomieszczeń, ale za mała rozdzielczość.
Ale z nową technologią to chyba warto poczekać, aż się sytuacja ugruntuje.
Gdzieś tam kątem oka przeleciałem że 3D telewizory to na razie słaba opcja.
ehhhh... :) generalnie ja jestem zwolennikiem zjadania chipsów w trakcie
seansu, wywalenia się na kanapie i picia piwka. Projektor w moim mniemaniu
tworzy do tego odpowiedni nastrój :)"
Ha, faktycznie, ja mam taki odpowiednio dopasiony projektorek Phillipsa, wrażenia po prostu smerfastyczne... Nic, tylko zaciemnić pomieszczenie, odpalić w rozdziałce 1920 X 1080 i rozkoszować się Dolby Surround`em...
ha! jak będę miał więcej siana to sobie pozwolę na coś takiego. Na razie
mam 800 x 600 . I to był błąd :(. Generalnie jakby pójść na kompromis, to
może 1024 x 768 by wystarczył... Niestety do tego mam pierdzące głośniki
creativa, bo potencjometr w pilocie szwankował i w dzikim szale zacząłem go
dewastować o podłogę :D. Teraz ma tylko jeden stopień głośności jak go już
posklejałem taśmą
ha! jak będę miał więcej siana to sobie pozwolę na coś takiego. Na razie
mam 800 x 600 . I to był błąd :(. Generalnie jakby pójść na kompromis, to
może 1024 x 768 by wystarczył... Niestety do tego mam pierdzące głośniki
creativa, bo potencjometr w pilocie szwankował i w dzikim szale zacząłem go
dewastować o podłogę :D. Teraz ma tylko jeden stopień głośności jak go już
posklejałem taśmą
Posypując głowę popiołem, pełzając w worze pokutnym do bram Der SpeeDer'owej Canossy potwierdzam błąd, który zakradł się do moich wypowiedzi. Błąd ortograficzny. Poprawnie więc już nazwę błędy i głupotki "Avatara" d-z-i-a-d-o-s-k-i-m-i. Czy wszyscy zadowoleni ?
Ale do rzeczy:
Użytkownik Megastwoor dotknął ciekawego tematu - w skrócie: komu i po co ten film. Rzecz, którą trzeba przemyśleć, a która jest głębsza niż sam film. I poważniejsza.
Użytkownik dantes7 wymaga ode mnie, bym wskazał, któreż to filmy z zakresu SF/Fantasy konkurować mogą z "Gwiezdnymi" czy "Władcą" w konkurencji Arcydzieło. Jest w czym wybierać. Może nie tyle w dziale Fantasy ( bo to trochę tak, jakby szukać hardkorów w disco-polo), ale w dziale SF mamy kilka niezłych ekranizacji Dicka, "Odyseję", "Fahrenfeita", czy np. wyprodukowany przez znanego nam skądinąd pana Camerona - "Solaris" lub (proszę się wyśmiać, ja poczekam) "Jestem Legendą". Ten ostatni może tu nie bardzo pasi, ale muzyka Howarda rozpierdala w porównaniu z brzdękoleniem Hornera.
Co zaś się tyczy animacji, to powtarzam: nie wszędzie mamy przyzwoity motion capture, momentami jest robiona softowo (co widać), przez co szczególnie irytująca jest w tych momentach interakcja z otoczeniem. Nie czepiałbym się, ale robili to dwa lata piejąc z zachwytu nad swoim dziełem, więc, jak widzę obsuwę, to się czepiam, bo jestem starym zgredem.
Użykownik Kolbe nie uważa Hornera za przeciętniaka wywindowanego do Panteonu Hollywoodzkich Muzykantów. A ja tak uważam i już. Nie zapamiętuję jego muzyki i dla mnie to jest wystarczający argument. Poza tym, drogi użykowniku. Jeżeli żądasz ode mnie, bym udowodnił fanatykom "Gwiezdnych" czy "Władcy", iż to nie są arcydzieła, to żądasz niemożliwego. To tak, jakbym posłowi Palikotowi miał udowodnić, iż nie jest demonem sexu i intelektu. Impossible.
P.S. A że Ci, Drogi Kolbe, śmierdzę trollem, to już Twój problem. Z powonieniem.
Użytkownik Der SpeeDer uważa, że w żenujący sposób na siłę czepiam się scenariusza. Proszę uprzejmie, następne trzy głupotki ze scenariusza:
1. Mowa wstępna Pułkownika. Wcześniej narrator Jake mówi o niegdysiejszych marines - obecnych najemnikach, a potem Pułkownik mówi o turach, o tym, że nie każdy wróci z Pandory - czyli tyowy tekst dla regularnego wojska, ale nie dla kontraktowych. Albo rybki, albo akwarium.
2. Brak nadzoru ze strony firmy nad kosztującymi miliony avatarami już na Pandorze.
3. "Pani Doktor Sigourney Weaver" zachwyca się jakimiś elementarnymi wiadomościami z zakresu botaniki Pandory (pierwsza wypad avatara Jake'a w teren), podczas gdy rzekomo obcykana jest w temacie jak nikt, prowadziła (prowadzi ?) jakąś szkółkę dla naturszczyków, etc.
O błędach animacji napisałem dantesowi7.
Piszesz, że fosforyzujące roślny Pandory przeczą mej tezie o schematyźmie tego świata ? Bo fosforyzują ? Łomatko !
Użytkownik Petroniusz zapotrzebował u mnie definicję ilustracyjnego podkładu - bez użycia Wiki. Prosz-brdzo: "muzyczka, która istnieje tylko jako dodatek do obrazu, samodzielnie zdycha jak wampir na diecie bezglutenowej.
Mądralo. Naprawdę uważasz, że skoro "za ten film odpowiadał sztab najlepszych fachowców z tej dziedziny" to "że żaden z nich niczego nie zepsuł" ? Drogie Dziecię, zejdź z Pandory na Ziemię. Poza tym, masz moje pełnomocnictwo, by "dać znać ekipie Camerona, że tutaj w Polsce żyje sobie taki "samorodek", gość znający się na animacji postaci jak mało kto". Skoro tak mnie postrzegasz :-)
P.S.
Poza tym, chamuj się (Der SpeeDer - nie poprawiaj - to od słowa "cham") troszkę z inwektywami Petroniuszku, bo przyjdzie Kaligula i ci zrobi Jesień Średniowiecza. Wiesz z czego.
... o qtva, to już po 2.00 ? Trza w kimono, bo do roboty zryw o 6.00. Pozdro dla Wszystkich (nawet tych niekulturalnych - niech pracują nad sobą).
"w skrócie: komu i po co ten film"
Po co i komu Mad Max, Zabójcza Broń, Gwiezdne Wojny, Batman, Pulp Ficition.... ..... ..... . .. .... Generalnie mogę wymienić setki popowych tytułów które powstały po to by bawić. Jaka jest różnica między Avatarem a resztą z tych setek tytułów ? Schematyczność ? Prawda jest taka, że schematów w kinie jest na pęczki, sam Hitchcock był reżyserem dosyć przewidywalnym, zamknięty w jednym kanonie gatunku, hermetyczną konwencją a jedyne co o nim wiemy, to że umiał zrobić dobry thiller. Twórców można wymieniać na pęczki, ale żeby Camerona - który bawi się kamerą jak dziecko w piaskownicy, eksperymentuje, potrafi przedstawić własną wizję świata posądzać przesadnie o schematyczność ? Grzechem jest opowiedzenie historii lepiej niż byli w stanie zrobić to jego poprzednicy ? Tym bardziej, że Cameron nigdy nie krył się z tym, że czerpał garściami z książek, komiksów i kina lat 70 i wyżej. Skąd te zarzuty, kiedy światło dzienne ujrzał już Matrix ?
"ale w dziale SF mamy kilka niezłych ekranizacji"
Solaris dobrą ekranizacją ? Hahaha a to dobre. Czytałeś ? A wracając, a wybierzesz coś ze scenariuszem oryginalnym czy tylko ekranizacje (pomysł wiesz innych ludzi ((wiesz autor książki)) nie zaś wizja reżyserska).
Jestem Legendą ? Yyyyy remake czy oryginał ? Oryginał jest ledwie przeciętny a i remake nie grzeszy scenariuszem. Oczywiście specjalnie na potrzeby krytykowania Avatara - Horner jest najsłabszym kompozytorem na ziemi. Ciekawe tylko dlaczego nie słucham muzyki z I Am Legend ?
"Co zaś się tyczy animacji, to powtarzam"
O czym ty gadasz ? Obsługuję Maye i Cinema 4D i wiem jak wygląda softowa animacja, która w stosunku do Na'vi, uszu i ogonów nie jest softowa - znasz takie pojęcie jak uncanny valley ? Zanim zaczniesz insynuować zapoznaj się z tematem.
"Użykownik Kolbe nie uważa Hornera za przeciętniaka wywindowanego do Panteonu Hollywoodzkich Muzykantów. "
Nie uważam, bo tworzy muzykę której można słuchać poza filmem, tworzy melodyjnie, jego muzyka nie jest toporna i nie nudzi. Jak można nie zapamiętać muzyki z Bravehearta, Apollo 13, Apocalypto czy Titanica ?
"Jeżeli żądasz ode mnie, bym udowodnił fanatykom "Gwiezdnych" czy "Władcy", iż to nie są arcydzieła, to żądasz niemożliwego"
Więc powinieneś wiedzieć, że twe starania tutaj też do niczego nie doprowadzą. Moim zdaniem szukacie dziury w całym, nie akceptujecie faktu, że film się ludziom po prostu podobał. Wystarczy popatrzeć na wynik finansowy, wystarczy poczekać na wyniki sprzedaży DVD, BR - film się podobał, ludzie chcą go oglądać, nic ani nikt tego nie zmieni.
"1. Mowa wstępna Pułkownika."
Wiesz, najemnicy muszą zostać przez kogoś wynajęci, ktoś musi trzymać ich na smyczy. A może się mylę ?
"2. Brak nadzoru"
Selfridge to co ? Pies ?
"3. "Pani Doktor Sigourney Weaver"
Co to ma być za argument, błąd ?
I wy mi chcecie powiedzieć, że nie szukacie dziury w całym ? I czy niesłuszne jest podejrzenie, że śmierdzi mi tutaj trollem ? Takie pseudo błędy - które nie są błędami to ja mogę wskazać w każdym filmie, i mam na myśli każdy film na świecie.
"Naprawdę uważasz, że skoro "za ten film odpowiadał sztab najlepszych fachowców z tej dziedziny" to "że żaden z nich niczego nie zepsuł" ?
Na taką skalę wybaczyłbym wszystkie błędy, których jest tutaj bardzo, bardzo niewiele. Mam na myśli bardzo, bardzo, bardzo niewiele. Jak już wspominałem, sam się zajmuję montażem, znam AE, C4D, Maye etc. i mam do tego oko.
toś teraz zabłysnął , Pulp Fiction z avatarem porównywać, już nie wspomnę że nadal brniesz w bagnie i twierdzisz że to jest SF...
Fajny pojazd po Hornerze, tylko szkoda, że nikt kto nie chciałby się ośmieszyć nie używałby tak debilnego argumentu. Bez sensu tak sobie strzelać w stopę na początek rozmowy.
Człowieniu, ale chyba nie sugerujesz, że Pulp Fiction to kino ambitne z przesłaniem ? To najzwyklejsze kino rozrywkowe... Poza tym naucz się czytać ze zrozumieniem bo najwyraźniej nie potrafisz.
"Użytkownik Der SpeeDer uważa, że w żenujący sposób na siłę czepiam się scenariusza"
I podtrzymuję, bo widzę, że ZNOWU to robisz. Znowu wywlekasz jakieś "błędy", które błędami wcale nie są, nawet jeśli wspomnieć, że coś takiego w filmie miało miejsce, tylko oponent nie zauważył.
Więc NIE, to, co mówisz, to nie są głupotki, tylko to, co sobie wmówiłeś, żeby nimi było.
I tak:
"Mowa wstępna Pułkownika. Wcześniej narrator Jake mówi o niegdysiejszych marines - obecnych najemnikach, a potem Pułkownik mówi o turach, o tym, że nie każdy wróci z Pandory - czyli tyowy tekst dla regularnego wojska, ale nie dla kontraktowych. Albo rybki, albo akwarium"
Na litość Boską... Who gives the fuck? Żołnierze to po prostu żołnierze, jak Bóg miły! I jaką to różnicą jest fakt, że zwykli czy kontraktowi, żeby zawodowy wojskowy mowy powitalne zmieniał? BTW a czy ty w ogóle dysponujesz informacjami na ten temat (tj. byłeś w wojsku, zarówno zwykłym, jak i kontraktowym, i słuchałeś w obydwu takich przemów), że takie rzeczy wypisujesz? Czy może tylko konfabulujesz (obstawiam to drugie)?
"Brak nadzoru ze strony firmy nad kosztującymi miliony avatarami już na Pandorze"
Aha. A Selfridge i reszta bubków z korporacji to są tam po to, żeby rośliny sadzić.
Teraz to ty po prostu kłamiesz.
""Pani Doktor Sigourney Weaver" zachwyca się jakimiś elementarnymi wiadomościami z zakresu botaniki Pandory (pierwsza wypad avatara Jake'a w teren), podczas gdy rzekomo obcykana jest w temacie jak nikt, prowadziła (prowadzi ?) jakąś szkółkę dla naturszczyków, etc"
Ależ oczywiście, bo przecież znajomość w faunie i florze obcej planety większa, niż u innych, czyni od razu z Ripley... tfu, Sigourney... tfu, Augustine Grace alfę i omegę, dla której prowadzenie dalszych badań jest ujmą na honorze.
Ręce opadają...
"Głupotką" jest wypisywanie takich pierdół i czepianie się na siłę.
"O błędach animacji napisałem dantesowi7"
Ja nie jestem dantes7. I nie siedzę w tym Avatarowym chlewie (mam na myśli forum FW, a nie film) dwadzieścia cztery godziny na dobę, żeby szukać jakiegoś tematu, gdzie - nie wiadomo, gdzie - to akurat wkleiłeś.
"Piszesz, że fosforyzujące roślny Pandory przeczą mej tezie o schematyźmie tego świata? Bo fosforyzują? Łomatko!"
Miałem tutaj na myśli polot, nie schematyczność (ot, znowu w pokrętny sposób interpretujesz coś na siłę, żeby tobie - jako tako - przypasowało do z góry wypracowanej tezy). Bowiem widok Pandory nocą jest - by odpowiednie rzeczy dać słowo - galanty. Zresztą cały obraz planety jest w ogóle zrealizowany z rozmachem, biorąc pod uwagę te poszczególne scenerie i krajobrazy, obejmowanie ujęciami kamery naprawdę sporych urywków takowych, przez co np. możemy ujrzeć w całej krasie i w całym majestacie te latające góry albo ogromny wodospad, skokiem do którego salwował się Jake na początku filmu.
Jeśli chodzi o schematyczność, to schematyczne są światy w częstokroć tu przytaczanych Gwiezdnych Wojnach. Tatooine - cała planeta to pustynia. Endor - cała planeta to las. Kamino - cała planeta to morze. Coruscant - cała planeta to miasto. Jedynie Naboo się jakoś broni. Natomiast w Pandorze jest i gęsta dżungla, i te latające wyspy, i równiny, i morze.
Olej tych, którzy ciebie obrażają :/
Poniżej odniosę się generalnie tylko do nieścisłości, które wymieniłeś:
"1. Mowa wstępna Pułkownika. Wcześniej narrator Jake mówi o
niegdysiejszych marines - obecnych najemnikach, a potem Pułkownik mówi o
turach, o tym, że nie każdy wróci z Pandory - czyli tyowy tekst dla
regularnego wojska, ale nie dla kontraktowych. Albo rybki, albo
akwarium.
To taka "przemowa bhp", jak określił sully - standardówka. Zauważ że w
transporcie na pandorę nie uczestniczyli sami żołnierze, także pewnie
personel medyczny, a także naukowcy jak Norm Spellman - a mu trzeba dużo tłumaczyć, bo ciągle zapominał plecaka i generalnie był zakręcony. Choć
sympatyczny :).
Generalnie niejeden z dzielnych marinsów, który tam siedział pewnie pomyślał - no dobra, płacą mi to będę siedział cicho i udawał że
słucham. Na razie.
"2. Brak nadzoru ze strony firmy nad kosztującymi miliony avatarami już
na Pandorze. "
Tu rzeczywiście mogło być lepiej. Dostali jednak do obrony kolesia z
pepeszą. Grace kazała mu zostać przy helikopterze. Drugim gościem od
security był właśnie Sully.
Sytuacja z Tanathorem można powiedzieć była "nieszczęśliwym zbiegiem
okoliczności" i została sprowokowana głownie tym, że Jake nudził się i
olał zasady (patrz punkt1 na dole :D)
"3. "Pani Doktor Sigourney Weaver" zachwyca się jakimiś elementarnymi
wiadomościami z zakresu botaniki Pandory (pierwsza wypad avatara Jake'a
w teren), podczas gdy rzekomo obcykana jest w temacie jak nikt,
prowadziła (prowadzi ?) jakąś szkółkę dla naturszczyków, etc. "
Tu bardzo ciekawa sytuacja. Grace testuje nooba Normana, albo czeka na
moment, w którym zda sobie sprawę z podstawowych zasad rządzących florą
Pandory. Norm przechodzi test :).
Szkółkę dla autochtonów prowadziła wcześniej. Było to z jednej strony
podyktowane wymogami misji - pokojowe rozwiązanie, z drugiej strony -
pasją.
Jake dotarł na Pandorę w momencie, w którym Selfridge mocno już się
niecierpliwił brakiem efektów i potajemnie kombinował z Quaritchem.
pozdrawiam hej
Podziwiam, że chce się jeszcze koledze odpisywać:)
Niektóre argumenty krytyków są tak miałkie, że wyglądają na celowe czepialstwo. Na siłę udowodnić, ze jestem mądrzejszy/inteligentniejszy/bardziej oblatany w kinie/w nauce/w animacji (niepotrzben skreślić)niże "reszta", czyli ci, którym film się podobał.
A kolegi wypowiedzi bardzo mi się podbają:)
:D no spoko czepia się drobiazgów, ale przecież jeżeli nie bluzga, to można
mu przedstawić własne zdanie. Dopóki nie krzyczy i nie pisze np " Ja wam
teraz powiem co to za kicz!!!" albo "chała!!! gniotttttt!!!!" :D
To jest ok :)
Ścieżka z Avatara podoba się tylko osobom, które nie interesują się muzyką filmową. Na forum Hornera jest sporo wątków gdzie użytkownicy odnajdują w jego twórczości nie tylko tendencję do powielania własnych tematów, ale również bezczelne kopiowanie motywów z muzyki poważnej.
OST z Avatara to jeden z najbardziej wtórnych soundtracków jakie słyszałem. Oparty na prostym schemacie kina klasy B - trochę prostych i patetycznych utworów, do tego równie proste i w zamyśle "romantyczne" utwory ilustrujące wątek miłosny. Nie zabrakło również w niektórych kawałkach schematycznej stylizacji na muzykę "tubylczą" - tutaj mamy znane z miliona innych filmów bębenki,dzwoneczki etc .Wszystko uzupełnia nowa aranżacja "My heart will go on" z kiczowatymi elektronicznymi wstawkami
Muzyka Hornera napisana na potrzeby tego filmu nie jest ani oryginalna, ani skomplikowana, świadczy jedynie o twórczym wypaleniu się autora.
Serio mistrzu? A patrz, na portalach z muzyką filmową płytę recenzują średnio 4/5. No ale rozumiem, że tam się nie znają, a ty za to się znasz, takich jak ty jest legion, a oni w swoim zdaniu całkiem samotni. Ty mówisz prawdę, oni kłamią. Oni są obszczymurami a ty wielkim znawcą.
A Horner skończył się na kill 'em all.
http://www.muzykafilmowa.pl/recenzje/2010/avatar.htm
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=1044
A tak przy okazji, jeszcze nie widziałem, żeby jakaś muzyka filmowa podobała się komuś kto nie lubi muzyki filmowej, to trochę tak jakby powiedzieć, że nowy Burzum podoba się tylko ludziom którzy nie lubią NSBM :)
Tak sobie zajrzałem na twoje last.fm i tam panie pisze, że przesłuchałeś 11k utworów, z czego 12% to soundtracki, prosta matematyka mówi zatem, że przesłuchałeś 1320 kawałków. Wróć jak podrośniesz i dobijesz do 1372 bo na razie to nie mamy o czym gadać :)
Największy znawca muzyki w okolicy jest przecie. Jednak mimo to, że muzyka Hornera jest wtórna, to dobrze się jej słucha, nie nudzi - pisałem to k**** wcześniej, czy nikt nie potrafi odnieś się do tego co piszę ? Jakie miłosne utwory ? Jedyny jaki jest to Leona Lewis, ale nie jest komponowana przez Hornera. Stylizacja na muzykę tubylczą ? Wiesz jak to się nazywa ? New Age, oczywiście sama muza z Avatara to nie new age, ale są zastosowane jej elementy. TUBYLCZA STYLIZACJA !!! Nie daję rady....
''Ścieżka z Avatara podoba się tylko osobom, które nie interesują się muzyką filmową. ''
Wiesz, nie jest to żadną regułą. Interesuję się muzyką filmową kilkanaście lat a muzyka Hornera mi się podoba.
Ma wątki które się powtarzają na pierwszy rzut ucha ale jak się bardziej posłucha słychać inne melodyjki.
''trochę prostych i patetycznych utworów, do tego równie proste i w zamyśle "romantyczne" utwory ilustrujące wątek miłosny. Nie zabrakło również w niektórych kawałkach schematycznej stylizacji na muzykę "tubylczą" - tutaj mamy znane z miliona innych filmów bębenki,dzwoneczki etc .Wszystko uzupełnia nowa aranżacja "My heart will go on" z kiczowatymi elektronicznymi wstawkami ''
A jaki miałby być przy takim filmie? Tych romantycznych nie dopatrzyłem się za bardzo. Uważam że te 'tubylcze' wątki są OK i pasują. Kawałek 'War', 'Jake's first flight' są bardzo dobre. Co do piosenki wg mnie jest najsłabszą częścią płytki.
:D no nie.... to już zakrawa na prowokację, albo świadczy po prostu o
poziomie piszącego. No bo co - jak mi się akurat podoba, to w takim razie
nie interesuję się muzyka filmową :D ? Co za bzdury :/ gratuluję ... Używaj
czasem sformułowania "moim zdaniem..." człowieku w kapeluszu :/ ok?
P.S - może ja teraz spróbuje w twoim tonie: "Ludzie w kapeluszu to nie są
żadni melomani, oni po prostu się nie znają za grosz na muzyce."
:/
Rozumiem, że osobiste wycieczki, linki które potwierdzają to co piszę * i czepianie się słówek to wszystko co macie do zaproponowania?
*"Bo przecież muzyka Hornera miała być jak Neytiri – dzika, piękna, egzotyczna, niesamowita... a jest trochę takim avatarem – starym, samopowielającym się Hornerem wciśniętym w nowe, efektowne opakowanie i pokazującym parę nowych zagrań."
http://www.filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=1044
A ja rozumiem, że jedno zdanie wyrwane z recenzji na stronę A4 ma potwierdzać twój bełkot?
A wycieczki osobiste to chyba sam sobie narysowałeś. No chyba, że tak odbierasz każdą opinie nie potwierdzającą twojej.
Nikt się słówek nie czepia, ale jak mamy dyskutować o muzyce jeśli nie potrafisz nawet określić jej gatunku ? Jakbym nie słyszał OST, to nawet bym nie pomyślał co masz na myśli mówiąc: Tubylcza stylizacja.
A skoro mamy się już siebie czepiać, sugerowałeś na początku, że nie lubuję się w muzyce filmowej, a bardzo się mylisz, bo to najobszerniejszy gatunek muzyki jaki posiadam. Nie oczekuj zrozumienia jeśli sam go nie posiadasz.
:D pokaż więc parę nowych zagrań stary, samo poniewierający się człowieku w
kapeluszu :p
Oryginalne są ścieżki Krzysztofa Komedy ,czy muzyka Cave'a do "Zabójstwa Jessego Jamesa".