- Muzyka Hornera. Facet, któremu brakuje tej iskry bożej Zimmera czy Newtona, a który z niezrozumiałych powodów robi w tej samej hollywoodzkiej pierwszej lidze, zapodaje tak wtórny i przeraźliwie ilustracyjny podkład, że aż przykro.
- Efekciarskie, ale za to bezsensowne idiotyzmy scenariusza (np. początek - przedstawiciele firmy namawiają bohatera do przejęcia kontraktu brata akurat w momencie kremacji jego ciała, a nie - jak zrobiłby każdy normalny człowiek - 10 minut później w innym pomieszczeniu, etc.),
- Koszmarne momentami bugi w animacji postaci (nie wszędzie motion picture, oj, nie wszędzie :-). Sorry-sorry: mieli 2 lata i miliony, więc mogli to zrobić, jak trzeba.
- Schemat i brak polotu w tworzeniu rzekomo odmiennego (i odległego) uniwersum. Czy coś was zniesmaczyło, zażenowało lub pozostało niezrozumiałym u przedstawicieli obcej rzekomo humanoidalnej rasy ?
- jakoś nie mam orgazmu na widok 3D. Chyba się starzeję :-(
To, że słuchanie OSTu do Avatara ma taki sam sens jak jedzenie tego samego na śniadanie,obiad i kolacje. Można i tak. A można chcieć różnorodności.
moim zdaniem zakładanie kapelusza ma taki sam sens co porównywanie się do
Clinta i odwracanie uwagi od ... swoich małych niedoskonałości
Wiesz, jakby kupicha zrobił soundtrack do avatara, to byś miał i oryginalność i różnorodność, i zapewne mnóstwo nowatorskich pomysłów, tylko, idąc za twoim porównaniem kulinarnym, zesrałbyś się po tym na rzadko.
Zrozum prostą prawdę, oryginalność nie jest wyznacznikiem jakości. Inne nie znaczy dobre czy lepsze. Czasem lepiej posłuchać dobry soundtrack który nie jest oryginalny, niż jakieś poronione wynalazki. A teraz jeszcze prościej. Ty pisać, że Horner nieoryginalny, my rozumieć, my być na tym forum od grudnia, przeczytać ta opinia i inne, sami słuchać muzyka i trochę wiedzieć co oryginalne a co nie, ty nic odkrywczego nie powiedzieć, twoje zdanie bezwartościowe, prawda? :)
Nie wiem jak Ty, ale ja stąd spadam, karmienie trolli nie należy do moich ulubionych zajęć. Pozdro tam, powodzenia w dyskusjach ! Ahoy przygodo !
"Wiesz, jakby kupicha zrobił soundtrack do avatara, to byś miał i oryginalność i różnorodność, i zapewne mnóstwo nowatorskich pomysłów, tylko, idąc za twoim porównaniem kulinarnym, zesrałbyś się po tym na rzadko."
Twórczość tego pana niczym nie różni się od "I see You".
Oryginalność sama w sobie nie jest wyznacznikiem jakości. Ale oryginalność w połączeniu z warsztatową perfekcją jak najbardziej. To mi oferuje np. Nick Cave w wspomnianym soundtracku. Horner i ta laska śpiewający "I See You" oferują tylko warsztat.
Jeśli moje zdanie jest nic nie warte co powiedzieć o Twoim? Wszyscy mają się tutaj podniecać tymi popowymi melodyjkami a każdy z innym zdaniem to troll?
Jak się jest takim znawcą, to wypadałoby odróżniać soundtrack filmu od utworu który ma film promować. Jakoś po twoim last.fm nie widać żebyś był takim wielkim wrogiem popu na jakiego się lansujesz. Niemniej, nie wiem jak można nie rozumieć, że kawałki które mają promować filmy, nie należą do jakichś superundergroundowych gatunków i robi się je po to aby poleciały na zwyczajnym kanale muzycznym, żeby sobie ludzie zobaczyli, i zainteresowali się co to za film tam w urywkach wmontowali.
"Ale oryginalność w połączeniu z warsztatową perfekcją jak najbardziej. To mi oferuje np. Nick Cave w wspomnianym soundtracku.
Taaaa. Wiesz, a ja jestem fanem korna i zajebiście żałuję, że w kawałku promującym avatara nie szaleje Davis, a Fieldy nie młóci klangiem po basie, to by dopiero była oryginalność i warsztatowa perfekcja, a jakby jeszcze nagrali to z rossem robinsonem to by było pierdolnięcie jak za najlepszych czasów. Tylko, powiedz mi, co by to miało wspólnego z klimatem filmu, bo mi się wydaje, że kompletnie nic, dokładnie tak samo jak nick cave, który jest kompletnie z innej bajki.
"Wszyscy mają się tutaj podniecać tymi popowymi melodyjkami a każdy z innym zdaniem to troll?"
Wszyscy nie muszą, ale byłoby dobrze, jakby wszyscy rozumieli jakie zadanie ma spełnić utwór promujący film. Jeśli masz superprodukcję za 400 milionów dolarów, to nie będzie jej promował artysta który od 10 lat nie był na liście przebojów w 99% stacji radiowych i wykonuje mało popularny gatunek muzyczny, i choćby skomponował najbardziej zajebisty kawałek świata, to mało kto się o tym dowie, bo będzie leciało po 4.
Jeśli nie podoba ci się przykład z kupichą, to pomyśl sobie o kaziku. Artysta wielki i w tym kraju jeden z największych, na soundtrackach się pojawiał już, więc może on by popromował avatara?
- Koszmarne momentami bugi w animacji postaci...
Buahahaha trzeba było nie ściągać kamerówki z netu czy wersji "Workprint" tylko iść do kina :)
Reszty to nawet nie chce mi się komentować...
Szacunek dla wszystkich, którzy starają się przekonać ciebie, że nie masz racji. Ale niestety widać że będzie to bezcelowe, masz swoje stanowisko, będziesz go bronił jak sanktuarium i wiadomo, że żaden, nawet najlogiczniejszy argument nie trafi do ciebie. Masz pecha, że film ci się nie spodobał - żadna strata dla świata, skoro cię to boli, że musiałeś się wypłakać, licząc na poparcie tak "wybitnych" trolli jak przykładowo pmp, to chyba jest to akt desperacji.
Polecam obejrzenie tych materiałów (po polsku), które przedstawiają interpretację tego filmu przez aktorów, i reżysera. Aktorzy mówią m.in. o perfekcyjności całego przedsięwzięcia i o swoich wrażeniach na temat Avatara.
"Z Jimem wszystko musi być logiczne" - Michelle Rodriguez opowiada o swojej bohaterce, filmie i o współpracy z reżyserem
http://www.interia.tv/film/wywiady,6306,0,1,1455082
"Film jest świetną rozrywką" - Sigourney Weaver opowiada o swojej rol
http://www.interia.tv/film/wywiady,6306,0,1,1455092
"Nigdy nie jest za późno na zmiany" - Sam Worthington opowiada o swojej roli i znaczeniu filmu "Avatar".
http://www.interia.tv/film/wywiady,6306,0,1,1455088
"Może Na'vi są naszym lepszym ja" - James Cameron, opowiada w jakich okolicznościach powstało jego najnowsze dzieło, jaką historię pokazuje oraz czego możemy się dzięki niej nauczyć.
http://www.interia.tv/film/wywiady,6306,0,1,1455061
Źródło: Interia
"Użytkownik Petroniusz zapotrzebował u mnie definicję ilustracyjnego podkładu - bez użycia Wiki. Prosz-brdzo: "muzyczka, która istnieje tylko jako dodatek do obrazu, samodzielnie zdycha jak wampir na diecie bezglutenowej.
Mądralo. Naprawdę uważasz, że skoro "za ten film odpowiadał sztab najlepszych fachowców z tej dziedziny" to "że żaden z nich niczego nie zepsuł" ? Drogie Dziecię, zejdź z Pandory na Ziemię. Poza tym, masz moje pełnomocnictwo, by "dać znać ekipie Camerona, że tutaj w Polsce żyje sobie taki "samorodek", gość znający się na animacji postaci jak mało kto". Skoro tak mnie postrzegasz :-)
P.S.
Poza tym, chamuj się (Der SpeeDer - nie poprawiaj - to od słowa "cham") troszkę z inwektywami Petroniuszku, bo przyjdzie Kaligula i ci zrobi Jesień Średniowiecza. Wiesz z czego. "
Nie, nie wiem z czego. Mógłbyś mi wyjaśnić, czy boisz się używać brzydkich słów?
A kim będzie ów Kaligula? Naślesz na mnie Pimpusia albo podróbkę Nationala? Ilu masz tam goryli w zanadrzu?
User Kolbe
Komu i po co ten film ? Uważasz, że li to wyłącznie czysta rozrywka (circa about prawie 300 mln baxów na produkcję ?) A mi jakoś ten film dziwnie pasuje do - bardzo już zaawansowanego - procesu urabiania śwadomości społeczeństw w bardzo szlachetnym kierunku ochrony środowiska. I oczywiście bardzo negatywnego nań wpływu człowieka. A w tle kontury rodzącego się supergeszeftu, który będzie zapewne znakiem firmowym XXI wieku - stworzenie rynku obrotu limitami zanieczyszczeń. Żałosna teoria spiskowa ? (proszę się wyśmiać, ja poczekam).
Piszesz, że Cameron bawi się kamerą, eksperymentuje. Ja niczego takiego nie zauważam. Wręcz przeciwnie. Tradycyjne ujęcia, zero eksperymentu. No bo samo 3D, lepsze czy gorsze, widzieliśmy w kinie już nie raz.
Czy Cameron rzeczywiście jest lepszym opowiadaczem niż "poprzednicy" ? Bym zapolemizował.
"A to dobre", ale "Solaris" jest ekranizacją całkiem-całkiem. A że poniósł porażkę na rynku USA ? Sorry, tam SF zdominowali startrekowcy i starwarsowcy, stąd wszystko, co wyrasta ponad poziom percepcji fanów tychże nie ma szans.
Muzykę Hornera w "Avatarze" elegancko podsumowuje w niniejszym temacie użytkownik krzychun (szacun i piątka ;-). Horner, żeby nie wiem jak się naprężał i nadymał, nie wyprodukuje muzyki w rozmiarze "Jestem Legendą" czy "Black Hawk Down".
Co się tyczy animacji. Jeśli taki profan jak ja, ogląda animowanego stworka i ów np. chwyta ręką konar i animacja tego zrobiona jest całkiem "obok" (ręka zaciska się osobno, zaś średnica konaru jest o wiele większa - uniemożliwiająca taki chwyt), to mię to cyka, czy to robili najlepsi fachowcy Mayą, Cinema 4D czy innym "uncanny valleyem" (ki diabeł?). Po prostu wyprodukowano babola i tyle. Pamiętajmy też, że nic się tak w Kinie nie starzeje, jak FX. I jeśli za lat naście/dziesiąt 3D Avatara będzie już tylko śmieszyć (co jest nieuchronne), to co pozostanie z filmu ? Kiepska Love Story ?
User Der Speeder
Ciebie nie razi wstępna gadka Pułkownika, a mnie - tak. Że posłużę się współczesną analogią: Irak. Pracownik Blackwater ma kontrakt, a tury to są całkiem inne grzybki.
Doceniając Twe dobroduszne podśmichujki z mojej nędznej znajomości spraw wojskowych poddaję jeszcze jeden dowód mej niekompetencji: Nie tylko nie byłem nigdy na Pandorze, ale nawet uważam, iż w rzeczywistości ona nie istnieje...
"Brak nadzoru ze strony firmy nad kosztującymi miliony avatarami już na Pandorze" - jak najbardziej. "Selfridge i reszta bubków z korporacji (gdzie masz tych bubków ?) to są tam po to, żeby rośliny sadzić" - zapewne. Typek rzuca tylko na początku tekst do Pani Doktor, żeby sią wzięła do roboty i po sprawie. Patrzcie Państwo: już dziś gry komputerowe potrafią wciągnąć ludzi tak, że dochodzi do tragedii, a tu kalece dajemy do dyspozycji supergrę, gdzie staje się niebieskim herosem i nikt nie przeczuwa, że z tego to jakaś bryndza może wyniknąć. Matołki jakieś chyba...
Dalej: Niekonsekwencja w budowaniu postaci Pani Doktor. Ależ tak! Nie myślmy na razie o filmie ale uruchommy logiczne myślenie. Ludzie przybywają na obcą planetę. Są roślinki ? No są. No są, extra! O, są zwierzątka ! Extra do kwadratu ! Ale odkrywają, że na tejże planecie istnieje CYWILIZACJA !!! ISTOT HUMANOIDALNYCH !!! Z KTÓRYMI IDZIE SIĘ POROZUMIEĆ !!! Ludzie, takie odkrycie przyćmiłoby i stłamsiło wszystkie wcześniejsze odkrycia !!!
No i na deser:
"...Natomiast w Pandorze jest i gęsta dżungla, i te latające wyspy, i równiny, i morze". A widziałeś coś nietypowego ? Coś zaskakującego ? (pomijam latające górki, które są już tak oklepanym schematem, zgranym do końca motywem w grach komputerowych, wszelakich mangach i teledyskach)...
[...] [walę kropki, bo nie wszystkim zdążyłem odpowiedzieć, a chciałbym - stąd zamiar kontynuacji :-)]
pimpusia to ja np. rozumiem, ale ty to chyba na poważnie piszesz :)
Podoba mi się twoja argumentacja, szkoda, że oni tam kopią jakieś skały, powinni bydlęcymi wagonami przewozić navi na ziemię i przeprowadzać sadystyczne eksperymenty, obcinać ręce i sprawdzać czy odrosną i te klimaty :)
Gratuluję ci ziom, było tu już tyle idiotów przed tobą i straciłem wiarę, że czyjaś głupota jest mnie jeszcze w stanie poruszyć, ale twoja tzw. argumentacja składająca się z chorych rojeń i majaków ćwierć inteligenta jest doprawdy rozbrajająca. Na początku trochę się łudziłem, że jesteś typowym prowokatorkiem, ale teraz jednak nie da się dłużej zaprzeczać faktom, ty naprawdę wierzysz w to co piszesz :D
Fascynujące jest to, że ludzie z mózgami podobnymi do twojego naprawdę sądzą, że oglądanie filmów to jest zajęcie dla nich, podczas gdy twoje zdolności analizy i interpretacji zdecydowanie powinny cię skierować w stronę np. ciosania menhirów czy wypasu zwierząt kopytnych, no ale cóż, znak czasów.
Niemniej skoro już tu trafiłeś, zachęcam do dalszego produkowania, proszę tylko, mniej litość dla tych biednych idealistów którzy będą się starali z tobą rozmawiać, mogą się przeliczyć co do swojej odporności na głupotę :)
"Co się tyczy animacji. Jeśli taki profan jak ja, ogląda animowanego
stworka i ów np. chwyta ręką konar i animacja tego zrobiona jest całkiem
"obok" (ręka zaciska się osobno, zaś średnica konaru jest o wiele większa -
uniemożliwiająca taki chwyt), to mię to cyka, czy to robili najlepsi
fachowcy Mayą, Cinema 4D czy innym "uncanny valleyem" (ki diabeł?)"
Scena pozostaje w zupełnej zgodności z prawidłami anatomii. Może inaczej by
było, gdyby małpiatki miały kciuki - wtedy grubość gałęzi miałaby
znaczenie, tak samo jak wielkość dłoni. Ale Prolemury najzwyczajniej nie
posiadają kciuków. Jeżeli się przypatrzysz, dostrzeżesz także, że dłoń
dokładnie chwyta gałąź a nie wisi obok. Moim zdaniem jest to jedna z
najładniej technicznie pokazanych scen. Zarówno jeżeli chodzi o jakość
dopracowania detali, jak i poprawność animacji skaczących małpek.
"Ciebie nie razi wstępna gadka Pułkownika, a mnie - tak. Że posłużę się współczesną analogią: Irak. Pracownik Blackwater ma kontrakt, a tury to są całkiem inne grzybki"
Zamiast pleść głupstwa, może byś wreszcie wyjaśnił, LOGICZNIE i SENSOWNIE, CO czyni gadkę pułkownika pozbawioną sensu? Bo zaczynam mieć dość tych twoich farmazonów.
"Doceniając Twe dobroduszne podśmichujki z mojej nędznej znajomości spraw wojskowych poddaję jeszcze jeden dowód mej niekompetencji: Nie tylko nie byłem nigdy na Pandorze, ale nawet uważam, iż w rzeczywistości ona nie istnieje..."
Jeśli myślisz, żeś strasznie trafnie to ujął, to się grubo mylisz. A jeśli jeszcze raz zaczniesz porównywać zupełnie realną sytuację (na którą się powoływałeś sam, ledwie parę postów wcześniej) z zupełną fikcją, bądź w inny równie bezczelny sposób odwracać kota ogonem, to się naprawdę wkurzę.
"(gdzie masz tych bubków?)"
A choćby w scenie ich przymusowego odloty z Pandory. Albo w scenie zniszczenia Drzewa Domowego Omaticaya.
"Typek rzuca tylko na początku tekst do Pani Doktor, żeby sią wzięła do roboty i po sprawie"
I wojskowych przydziela, żeby jej pilnowali.
I kiedy chce, żeby zamknęła szkołę dla Na'vi, lub podjęła się czegokolwiek innego, to ona musi go słuchać we wszystkim.
Nie, no, faktycznie kompletny brak kontroli (stukam czołem o blat biurka).
"Patrzcie Państwo: już dziś gry komputerowe potrafią wciągnąć ludzi tak, że dochodzi do tragedii, a tu kalece dajemy do dyspozycji supergrę, gdzie staje się niebieskim herosem i nikt nie przeczuwa, że z tego to jakaś bryndza może wyniknąć. Matołki jakieś chyba..."
Panie, nie pojmuję generalnej problematyki tego totalnego bełkotu.
Ale spróbuję zgadnąć, o co chodzi.
Interpretacja bełkotu numer jeden - jesteś hipokrytą. Najpierw argumentujesz, że nie ma kontroli nad Avatarami, i przez to mogą stracić miliony. Ale kiedy nie chcą tego wydatku zaprzepaścić (bo pozbycie się Avatara nie groziłoby tym, tylko na bank by to spowodowało), to i tak narzekasz, że jest źle. Twój problem polega w tym momencie na tym, że to nie film jest zły, tylko ty źle się do niego nastawiłeś, i będziesz szukał dziury w całym, oraz odnajdywał karygodne błędy logiczne tam, gdzie normalni i zdrowi psychicznie ludzie w ogóle ich nie widzą.
Interpretacja bełkotu numer dwa - nie widzę absolutnie żadnego logicznego uzasadnienia dla tego, jakoby mieli przewidywać, że coś wyniknie złego z tego, że akurat kaleka został avatarem. Że niby co, że zostanie jednym z nich? Przecież wiedzieli, i on wiedział, że nie może (okazało się to nieprawdą, ale oni wtedy nie mieli o tym pojęcia). Że nogi znowu miał sprawne? Przecież proponowali mu coś takiego w realu, a nie w złudnej wirtualnej rzeczywistości. Z przyswojeniem sobie zaś kultury Na'vi przez Jake'a jego kalectwo nie ma absolutnie nic wspólnego.
Interpretacja bełkotu numer trzy - statystycznie, ilość tragedii wynikłych z grania, na ogół graczy, jest tak niewielka, że nawet tej brzytwy się nie możesz chwycić dla obrony swoich głodnych kawałków. No, chyba że te krzyczące nagłówki "zabił, bo grał" wyprały ci mózg do tego stopnia, że będziesz szedł w tej materii w zaparte wbrew zdrowemu rozsądkowi.
"Nie myślmy na razie o filmie ale uruchommy logiczne myślenie"
Mam złe przeczucia...
"Ludzie przybywają na obcą planetę. Są roślinki? No są. No są, extra! O, są zwierzątka! Extra do kwadratu! Ale odkrywają, że na tejże planecie istnieje CYWILIZACJA!!! ISTOT HUMANOIDALNYCH!!! Z KTÓRYMI IDZIE SIĘ POROZUMIEĆ!!! Ludzie, takie odkrycie przyćmiłoby i stłamsiło wszystkie wcześniejsze odkrycia!!!"
I, zgodnie z moimi oczekiwaniami, kupa wyszła z tego "logicznego myślenia".
Tak. Bo przecież jedno odkrycie absolutnie wyklucza, że będą chętni na prowadzenie innych badań. Zwłaszcza po wielu latach, odkąd już tego odkrycia dokonano (toż to jest taki tryb myślenia - skoro odkryli mumię Tutenchamona, znaczy tylko idiota będzie po dwudziestu latach zajmował się czymś innym, będąc archeologiem. Czy jest na sali lekarz?).
Nie zapominajmy też o tym, że - co zauważył ktoś inny - Grace miała na karku nowicjusza, z którym warto byłoby zacząć od rzeczy prostych.
Nie zapominajmy też o tym, że w chwili, kiedy Jake trafia na Pandorę, stosunki między autochtonami, a przybyszami, były dość napięte, co prowadzenie obserwacji wśród tych pierwszych raczej wyklucza.
I w tym momencie widać, że z filmem wszystko w porządku, to Cezorrowi coś się we łbie pokiełbasiło. I widzi przez to rzeczy (błędy), których nie ma.
"A widziałeś coś nietypowego? Coś zaskakującego?"
A musiałem widzieć? To, że ktoś w 2010 roku wymyśla coś, na co nie wpadło przez ostatnie lata tyle osób, film jak mniemam dyskwalifikuje? Bo przecież każdy film SF powinien przedstawiać świat, który nawet po pijaku wydawałby się pokręcony?
Ty naprawdę masz jakiś wybitny problem z tym filmem. Którego źródło jest raczej w tobie, a nie w samym filmie.
Możesz mi powiedzieć, co złego jest w urabianiu świadomości społeczeństwa byśmy dbali o środowisko ? Wyjdź do lasu na spacer, zobacz co robimy, gnojom nawet nie chce się już sprzątać po ogniskach. Zresztą agent Smith przerabiał już tę kwestię z Morfeuszem:
"I'd like to share a revelation that I've had during my time here. It came to me when I tried to classify your species and I realized that you're not actually mammals. Every mammal on this planet instinctively develops a natural equilibrium with the surrounding environment but you humans do not. You move to an area and you multiply and multiply until every natural resource is consumed and the only way you can survive is to spread to another area. There is another organism on this planet that follows the same pattern. Do you know what it is? A virus. Human beings are a disease, a cancer of this planet."
"Piszesz, że Cameron bawi się kamerą, eksperymentuje. Ja niczego takiego nie zauważam. No bo samo 3D, lepsze czy gorsze, widzieliśmy w kinie już nie raz. "
Przyznam szczerze, że cały Avatar to jednak jeden wielki eksperyment. Dlaczego ? Wystarczy zobaczyć zapowiadane nowości, każdy chciałby dostać Fusion do ręki, leczy niestety ta zabawka należy do Camerona i jeśli uważasz jarmarcze 3D uważasz za dobre, to w tym temacie nie mamy o czym dyskutować. Cameron otworzył furtkę do trójwymiarowego kina w filmie fabularnym - taki jest fakt.
Solaris ? W ogóle mi się nie podobał, nie wciąga i dłuży się. Kniage czyta się dużo przyjemniej, niż ogląda film. Muzyka, powtórzę, kwestia gustu, ja sobie bardzo szanuję klimaty new age, i muza z Avatara podchodzi mi dużo bardziej niż ww.
"ręka zaciska się osobno, zaś średnica konaru jest o wiele większa - uniemożliwiająca taki chwyt"
Może wynika to z fizjologii Na'vi ?
czy innym "uncanny valleyem"
To jest akurat pewna terminologia związana z realizmem...
"I jeśli za lat naście/dziesiąt 3D Avatara będzie już tylko śmieszyć (co jest nieuchronne), to co pozostanie z filmu ? Kiepska Love Story ?"
Dziwne, Gwiezdne Wojny nadal się podobają, a nie zostało z tego nawet love story.
[...] [kontynuując:-)]
User Megastwoor
(miło podyskutować z Kimś, kto nie jest typowym - chamskim, bo anonimowym - wielbicielem "Avatara")
Zauważyłem, że nikt nie próbuje bronić pierwszych scen "Avatara" (kiedy to Jake jest namawiany do przejęcia kontraktu brata akurat w momencie kremacji jego ciała). Ech - pomyślałem - pewnie nałożono na siebie dwie dziejące się na zbliżonym planie czasowym sceny po to, by skompresować niezbęne zawiązanie akcji.
Albo zwyczajnie - są to reminscencje; Jake'owi chodzi po głowie niedawno odbyta rozmowa, ot i wszystko. Ale nie ! Jake jest rzeczywiście namawiany do przejęcia kontraktu brata w momencie kremacji jego ciała ! O co chodzi ? Po co ta psychologiczna niedorzeczność ?
Jedynym wytłumaczeniem jest to, iż zbieg ten jest celowy.Film jest "dla wszystkich", a więc i dla totalnego głąba. Pana Głąba. Musi więc być dostosowany do poziomu percepcji Pana Głąba, a tutaj rządzi jedność miejsca, akcji, czasu. Pan Głąb ma mieć wszysko podane jak na tacy: kto mówi, kto strzela, kto jest fajny. I najważniejsze: fabuła musi być linearna, bo Pan Głąb się zakrztusi popkornem i nie przyjdzie drugi raz na ten film do kina. Dlaczego tak się dzieje ? "Kasa, misiu, kasa".
User xw9 zapodaje z kolei parę linków, gdzie "aktorzy mówią m.in. o perfekcyjności całego przedsięwzięcia i o swoich wrażeniach na temat Avatara". Łojezu, zabiłeś mnie. A na koniec - mam nadzieję - dziękują Bogu, że obdarzył ich tak cudownym talentem, że mogą się nim dzielić z innymi.
Użytkowników: Petroniusza i Negative'a pomijam, bo są to typowe trolle, którym na skutek przebytych kuracji hormonalnych się ubrdało, że nimi nie są.
[...][cdn]
Twoje zidiocenie jest po prostu dramatyczne :)
Jesteś pierwszym idiotą na tym forum który ma problem ze zrozumieniem tak prostej sceny, Jakbyś był trochę głupszy to pewnie miałbyś problem z oddychaniem...
Każdy zdrowy psychicznie człowiek widząc, że rozmawiają z nim nad zwłokami brata domyśli się, że dzieję się tak dlatego, że nie ma czasu żeby to zrobić kiedy indziej, bo np. odlot na pandorę jest jutro albo po jutrze. Po drugie między sceną kremacji a sceną rozmowy nad zwłokami mogła minąć dowolna ilość czasu, tego zwyczajnie widz nie wie. Także mogli mu zaprezentować zwłoki brata, przedstawić przy okazji sytuację i zabrać go gdzie trzeba aby przygotować do startu, zwłoki mogły zostać równie dobrze spalone następnego dnia albo cokolwiek.
Dzięki za nazwanie trolem, bo jak czytam twoje żałosne wydumane bzdety o tym filmie, to wole stać w jednym szeregu z jakimś pmp niż z kimś kto ma tak łeb zryty na poważnie. Zacznij kurna człowieku jakieś książki czytać, może z obrazkami na początku, z czasem jakieś objawy logicznego myślenia i prawidłowej interpretacji scen powinny się zacząć u ciebie wykształcać, ale póki co szczerze współczuje, codzienna egzystencja musi być dla ciebie wyjątkowo uciążliwa.
"Albo zwyczajnie - są to reminscencje; Jake'owi chodzi po głowie niedawno odbyta rozmowa, ot i wszystko. Ale nie! Jake jest rzeczywiście namawiany do przejęcia kontraktu brata w momencie kremacji jego ciała! O co chodzi? Po co ta psychologiczna niedorzeczność?"
Mielisz to już nie wiadomo, który raz, i za każdym razem opowiadasz jakiś bełkot. Mnóstwo farmazonów, zero konkretów. Za każdym razem twój jedyny argument to "to jest niedorzeczne, bo jest niedorzeczne".
Zaczniesz wreszcie pisać coś z sensem?
I za pierwszym razem zgadłeś - to była rozmowa odbyta "niedawno" (czyli niecałe sześć lat przed wydarzeniami opisanymi w filmie), bo przed odlotem. I możesz nareszcie wyjaśnił, czegoś się tak uwiesił tego, że akurat podczas kremacji ciała brata do niego przyszli? Co to, zbrodnia?
Jedynym głąbem jesteś tu na razie ty. Ale na skutek... jak to szło? Aha, na skutek "przebytych kuracji hormonalnych" ubzdurało ci się, że nim nie jesteś.
Gościu, słyszałeś o takim prostym zabiegu jak przebitki ? Scena kremacji jest przebitką, coby nie było monotonnie. To mi się najbardziej podoba jeśli chodzi o montaż, nie ma dłużyzn których po prostu nienawidzę.
Też tak myślałem ;-) Aliści powtórzyłem fragmencik, gdy padają słowa:
"-Dużo zainwestowaliśmy w twojego brata... Chcemy porozmawiać z Tobą o przejęciu jego kontraktu, ponieważ Twoje geny są niemal identyczne jak Jego.
-Mógłbyś wskoczyć w jego buty..., że tak powiem..."
Sorry, Gościu. To nie są przebitki.
Żeby była jasność. Podejrzewam, że Cameron nawet wymyślił tę scenę tak, żeby miała ręce i nogi (pożegnanie brata + przebitki z rozmowy w sprawie przejęcia kontraktu), ale musiał to uprościć pod target. A target to wspomniany wcześniej Pan Głąb.
Niestety cameron nie uprościł tego pod takiego idiotę jak ty, bo zaprawdę powiadam ci, jesteś pierwszą osobą tak głupią, że nie rozumie tej sceny.
Pan Głąb to jest targetem twoich bełkotliwych postów.
Nie przestajesz chrzanić kolejnych pozbawionych logiki farmazonów, które przedstawiasz jako obiektywną i prawdziwą informację.
Jeśli według ciebie skompresowanie dwóch wydarzeń w jednej scenie (nie dla uproszczenia, żeby głąby zrozumiały - bo tu nie ma absolutnie nic do rozumienia - tylko żeby sztucznie nie wydłużać filmu) jest przejawem targetowania pod głąbów, to zdecydowanie ty jesteś głąbem, że pleciesz takie bzdury.
Nie wspomnę o tym, że nadal się nie doczekaliśmy LOGICZNEGO uzasadnienia tego, dlaczego postępowanie panów z korporacji jest idiotyczne.
Jak to dlaczego jest nielogiczne? Przecież to oczywiste, że nie powinni chłopa zaczepiać w kostnicy przy zwłokach brata, tylko powinni przyjść na specjalne spotkanie u mamy głównego bohatera. Oczywiście Cameron powinien to pokazać od momentu zakupu przez mamę drożdży na ciasteczka którymi podejmie panów korporacyjnych ważniaków, tymczasem ten buc wszystko upchnął w jednej scenie, w dodatku nawet mamę wywalił ze scenariusza. Pewnie mu kasy zabrakło na nakręcenie sceny w spożywczaku, bo jak inaczej wyjaśnić taką głupotę w filmie?
Mnie to jeszcze rozwala jak Jake idzie sobie tak z Normem korytarzem i tam ze sobą rozmawiają. No ja przepraszam bardzo, czy w prawdziwym życiu ktokolwiek ostatnio zaczepił was w korytarzu i sobie z wami rozmawiał? przecież w prawdziwym życiu tak w ogóle nie jest. Najpierw powinna być scena jak zwyczajnie idą korytarzem i nie zwracają na siebie uwagi, potem Norm sprawdza profil Jake na naszej klasie i nieśmiało wysyła mu zaproszenie... A tu w filmie tak ni z tego ni z owego gada z nim w korytarzu, niedorzeczne.
"Jak to dlaczego jest nielogiczne? Przecież to oczywiste, że nie powinni chłopa zaczepiać w kostnicy przy zwłokach brata, tylko powinni przyjść na specjalne spotkanie u mamy głównego bohatera"
A co!
A w takim The Dark Knight, jak Bruce natyka się na Rachel w drogiej restauracji, zaczyna rozmowę od "fancy that", kiedy przecież każdy dureń wie, że w takiej sytuacji mówi się "good evening". Za to należy obniżyć TDK ocenę do 1/10.
Chłe-chłe-chłe, cuś tak wiedziałem, że w końcu Der SpeeDer podczepi "Ciemnego Knechta", o którym to "przełomowym dziele" już mało kto pamięta, a cało to forumowe tałatajstwo jego niedawnych fanów pozmieniało avatarki z Jokera i Bale'a na błękitnoskóre facjaty z wiadomego "arcydzieła".
"Chłe-chłe-chłe, cuś tak wiedziałem, że w końcu Der SpeeDer podczepi "Ciemnego Knechta""
To, co akurat podczepiłem, jest kwestią drugorzędną. Liczy się aluzja.
A jeśli ty na aluzję nie zwróciłeś uwagi, tylko postanowiłeś znaleźć coś, z czego (z trudem i na siłę) możesz się powyśmiewać, współczuję.
Bo uważałem, że jesteś filmwebowiczem, którego stać na normalną i rzeczową wymianę zdań. Z każdym kolejnym twoim postem w temacie okazuje się jednak, że najwyraźniej się pomyliłem.
"o którym to "przełomowym dziele" już mało kto pamięta"
A ty kim jesteś, że takie osądy wydajesz? Wieszczem narodu? W czymże się przejawia to że "o TDK nikt nie pamięta"?
[...]
1. ...i następna obsuwa w scenariuszu naszego kochanego "Avatarka":
Kiedy ekipa zbiegów kradnie kontener z aparaturą do kierowania avatarem, w załadunku tegoż uczestniczy avatar Spellmanna. Jak rozumiem, dołączył do ekipy po drodze, gdy spierdzielali lotem koszącym z bazy, ewentualnie Spellmann nosił go cały czas przy sobie - jako breloczek. Chyba, że dolecieli do campu, tam Spelmann szybko wskoczył do tuby i avatarem biegusiem przygrzał na miejsce zbiórki. A co w tym czasie robił Pułkownik i reszta "bubków z Korporacji" ? A nic, chyba poszli spać (wspomniałem już chyba, że to matołki jakieś były...)
2. Czemu niby służyć ma atak naziemny przeprowadzany równocześnie z finałowym nalotem ? Który to atak rozpraszają bohaterskie stegozaury z piórkami w dupie.
3. W scenach "przed walką" Horner serwuje nam motyw niepokojąco podobny do klimatycznego kawałka z Call of Duty 2 (Stalingrad)
4, Nie macie wrażenia, że "Avatar" to jest tylko "Dzień Niepodległości" a rebours ?
Wszelkie granice śmieszności przekroczyłeś już wcześniej, pozostaje ci już tylko eksploracja pokładów żałosności.
Ad3. A ty nie masz wrażenia, że jesteś podobny do kogoś z ludzką inteligencją? :)
"Kiedy ekipa zbiegów kradnie kontener z aparaturą do kierowania avatarem, w załadunku tegoż uczestniczy avatar Spellmanna"
I co z tego?
W tym kontenerze to niby lody waniliowe mieli, zamiast powyżej wspomnianej aparatury, do której Spellman mógł się bez problemu podłączyć?
"A co w tym czasie robił Pułkownik i reszta "bubków z Korporacji"? A nic, chyba poszli spać"
To jedyna sensowna rzecz, jaką do tej pory napisałeś.
Owszem, Quaritch mógł podjąć pościg za zbiegami, a tego nie zrobił. Z drugiej strony - może mu się nie spieszyło z tego względu, że myślał, iż zostaną namierzeni z satelity, tak czy inaczej, i nigdzie im nie zwieją. Pojęcia nie miał, że w worteksie są dla nich niewidoczni.
"Czemu niby służyć ma atak naziemny przeprowadzany równocześnie z finałowym nalotem?"
Hmm, no nie wiem, może dla samego utłuczenia jeszcze większej ilości autochtonów? Jako przykład dla innych?
Poza tym, trzeba było się mechom pozwolić wykazać ;).
"W scenach "przed walką" Horner serwuje nam motyw niepokojąco podobny do klimatycznego kawałka z Call of Duty 2 (Stalingrad)"
A wiele to ma wspólnego ze scenariuszem filmu!
Swoją drogą, w miarę jak wywlekasz takie pierdoły, zaczynam mieć coraz silniejsze wrażenie, że dostałeś jakiejś obsesji na punkcie tego filmu, nie większej niż ta wielu fanów, tyle że zorientowanej na odwrotne poglądy wobec Avatara.
"Nie macie wrażenia, że "Avatar" to jest tylko "Dzień Niepodległości" a rebours?"
Nie, nie mam nawet ochłapów takiego wrażenia.
Dzień Niepodległości porażał mnie swoją skrajną głupotą i tanim efekciarstwem. Avatar głupiego scenariusza wcale nie ma, a efekty są nie tylko dużo lepsze, ale też czemuś służą, poza pustą rozpierduchą.
1. Muzyka kwestią gustu, uważam że bardzo dobrze odzwierciedla tajemniczość świata pandory i podkreśla zwroty akcji, jak dla mnie świetnie że nie zrobił tego Zimmer, bo po jego wielkich wstępach i mocnych wstawkach, pozostała część jest cholernie monotonna. Soundtracka słucham codziennie, co przy muzyce Zimmera znudziło by mi się po 5 słuchaniu.
2. Nie odniosę się do tego, bo to zbędne przemyślenia, równie dobrze mógłbyś się czepić tego że Jake przy pierwszym biegu hamuje na kamieniach i nie rani sobie stóp.
3. Podaj moment w którym zauważyłeś koszmarny bug, ja film oglądałem 2 razy w wersji na szpulę i cyfrowej, nie zauważyłem żadnych bugów.
4. Nie wiem o jakim schemacie piszesz, życie ludzkie to schemat, ja po obejrzeniu filmu nie mam żadnych pytań, nawet latające góry mogą istnieć w rzeczywistości i są efektem działania nadprzewodnika i silnego pola magnetycznego (które wytwarzał Wortex).
5. Ja mam.
Jest to pierwszy film na którym byłem więcej niż raz, a chętnie poszedł bym jeszcze. Za każdym razem nie mogę wyjść z podziwu dla pomysłu i pracy stworzenia świata na nowo; roślinność, podłoże, stworzenia, niebo. Każda rzecz została dokładnie zaprojektowana z uwzględnieniem warunków fizycznych oraz biologicznych, które są wytłumaczalne naukowo.
Nic nie mam do Hornera, muzyke zrobił idealną do filmu, nie ma się czego czepiać. Bugi w efektach ? mhhhhh przypomnij mi jakąś scene, coś takiego napewno zapamiętałeś, ogarnę jak wyjdzie na dvd. 3d owszem potrafi zmęczyć, ale każdy się starzeję :(