Jak już ustalono na FilmWebie, scenariusz nie jest mocną stroną tego filmu, niemniej jednak jest, i za pomocą olśniewającej techniki pewne myśli, odczucia i skojarzenia bezboleśnie wtłacza do głów.
Skojarzenia są mniej więcej takie: ach, jaka ta Pandora cudna i jak w porównaniu z nią widać, że nasz system jest chory, okrutny, nastawiony na eksploatację, rządzi w nim pieniądz etc. etc. etc.
A wszystko to w filmie, który jest jedną z najdroższych produkcji w dziejach kina i który jest kolejnym krokiem po Gwiezdnych Wojnach w ekspansji amerykańskiego kina rozrywkowego.
Jak Amerykanie wykończyli ćwierć wieku temu Rosjan? Wyścigiem zbrojeń. Po prostu zarżnęli ich finansowo. Jak Amerykanie wykańczają filmową produkcję światową? Dokładnie tak samo. Tyle że zamiast wyścigu zbrojeń jest wyścig efektów - też zarzynający finansowo mniejszych producentów.
Przecież żeby kręcić w tej technologii na tym poziomie, trzeba mieć góry pieniędzy. Kto je ma i zainwestuje? Film polski? Film czeski? Czy nawet film włoski albo francuski? Oczywiście tylko Hollywood. Innymi słowy prostą konsekwencją waszych zachwytów, będzie właśnie utrwalenie dominacji nastawionego na zysk amerykańskiego przemysłu filmowego. Nisza dobrych dzikusów, tj. niezależnych filmowców, jeszcze bardziej się zmniejszy.
Oczywiście możecie to amerykańskie rozrywkowe kino kochać i uważać, że jest to sama esencja "kinowości". Tylko potem nie narzekajcie na chciwych producentów, żądzę zysków i "system". Sami go właśnie budujecie!
A czy to camerona wina ? Urodził się w takim świecie, podobnie jak Ty czy ja, Ty też na pewno budujesz taki system.
Można używać pięknych słów ale obydwoje wiemy, że jednostka nie ma wpływu na takie rzeczy, potrzebujemy jakiejś ogólnoświatowej katastrofy, zagłady albo wojny, żeby doświadczyć jakieś dużej zmiany.
Ależ oczywiście, że "Camerona wina"! Bogaty facet będący elementem tej chciwej napędzanej żądzą zysku machiny filmowej Hollywood opowiada bajeczkę o pięknie kultury opartej na zupełnie innych wartościach itp. Czym to się różni od księdza jeżdżącego mercem a w kazaniu opowiadającym, że "błogosławieni ubodzy"? To też nie jest wina tego księdza?
Ja to właśnie nazywam hipokryzją.
Co innego, gdyby Cameron nakręcił film o tym, jak pięknie i chwalebnie jest kosić kasę. Wtedy bym mu marnego słowa nie powiedział!
A, to jest ta hipokryzja. To twórcy np. filmów wojennych też są hipokrytami, bo kręcą filmy antywojenne pełne wojny. Ty myślałeś, że jak Cameron nakręcił film o ratowaniu drzew, to w rzeczywistości będzie się przykuwał do dębów i sosen? A po Terminatorze i jego Skynecie postanowił już nigdy nie używać komputera? Ogarnij się, człowieku.
To twórcy np. filmów wojennych też są hipokrytami, bo kręcą filmy antywojenne pełne wojny.
_____________
No ręce opadają... Myśl trochę zanim napiszesz. Jeśli film jest antywojenny to jest antywojenny i pokazuje to "pełno wojny", żeby wojnę obrzydzić. Hipokryzja byłaby wtedy, gdyby antywojenny film nakręcił facet, który sobie dorabia na boku handelkiem bronią.
Cameron nakręcił film przeciwko cywilizacji zysku i pieniądza, którą sam w swoim realnym życiu ochoczo wspiera.
A Cameron dorabia sobie na boku wyrzynaniem rdzennej ludności jakiegoś lasu?
Nie, Cameron nakręcił film O cywilizacji zysku i pieniądza. Ideologię dorabiają sobie umysłowi mudżahedini.
A Cameron dorabia sobie na boku wyrzynaniem rdzennej ludności jakiegoś lasu?
___________________
Dorabia sobie utrwalaniem cywilizacji zysku i pieniądza, a głosi piękno kultury opartej na zupełnie innych wartościach. To właśnie jest hipokryzja: inne wartości głosić, a innym realnie służyć!
Jak rozumiem w pełni popierasz "głoszone" przez Camerona treści. Powiedz, obejrzałeś ten film w kinie czy nie?
Ależ to nie ma nic do rzeczy jakie ja wartości popieram. Hipokryzja to nie jest wyznawanie "niesłusznych" wartości, tylko rozbieżność między tym, według jakich wartości się żyje, a jakie się głosi.
Jeśli przeciwstawiłem cudnej kulturze Pandory brzydką cywilizację zysku i ekspansji, to głównie dlatego, że takie wypowiedzi (bardzo liczne!) znalazłem na FilmWebie.
Tak to ludzie po filmie odbierają, więc nie jest to jakiś mój prywatny wymysł.
Ktoś Ci tu chyba już wytknął, że film fabularny a manifest społeczny to dwie różne sprawy.
Generalnie nie powinno sie więc tworzyć filmów potepiających dążenie za pieniądzem, bo to jawna hipokryzja (wszak każdy film trafiający na rynek robiony jest za jakąś tam kasę)? Tylko filmy zepsute, zgniłe moralnie i podłe mają rację bytu - bo takie jest przeca hollywood... Filmów jest wiele i mają różne przesłania - jak rozumiem wszystko hipokryzja.
Każdy racjonalnie myślący człowiek zdaje sobie sprawę, że takie filmy jak "Avatar" robione sa dla kasy (nawet jak nie myśli to zauważy to płacąc za bilet:) ).
Amerykanie sami strzelają sobie w kolano. 2012 i Avatar to przykłady filmów
o świetnych efektach i dennej fabule. Nie rozumiem tej strategii, w końcu
gro przychodów będzie z poza USA (jak przy Titanicu) a ja jako Europejczyk
nie cierpię amerykańskich marines w akcji, i pewnie nie tylko ja.
W filmie za 500mln USD fabuła powinna być dobra, aby postawić poprzeczkę
wyżej niż tylko na płaszczyźnie efektów specjalnych. Inaczej Chinczycy albo
Hindusi za parę lat kupią tę technologię i przebiją filmy amerykańskie.
Wg mnie kino amerykańskie idzie w złym kierunku i coraz mniej jest ciekawych filmów, w przeciwieństwie do wspomnianego przez autora kina
czeskiego.
Gdyby Władcę Pierścieni zrobić w technologii Avatara..... aż boję się
pomyśleć.
Nie sądzę,że będąc Cameronem i mając wile innych zajęć,przywiązywałbyś się do drzew aby pokazać prawdziwą "misję" twojego filmu.
Reżyser chce nam uświadomić przez ten film pewne realia ,pokazać jacy jesteśmy naprawdę.Gdyby sam przywiązywał by się do drzew to by nic nie dało i wzięto by go za czubka.Oglądając ten film nasuwa się myśl że to również w dużej mierze zależy od tego jak my obchodzimy się z naturą.
"Reżyser chce nam uświadomić przez ten film pewne realia ,pokazać jacy jesteśmy naprawdę."
To była opinia naiwnego dziecka, prawda jest taka- Reżyser chce na nas zbić kasę.
to są słowa komunisty.. dla którego rozwój kojarzy się ze złem.. mało tego złem idącym z zachodu..
Korzystasz z internetu, chodzisz do kina, jeździsz samochodami i piszesz takie bzdury.. Dla mnie właśnie to jest hipokryzja
pzdr
No i muszę wkleić raz jeszcze ten sam post, bo nieporozumienie jest dokładnie to samo.
Ależ to nie ma nic do rzeczy jakie ja wartości popieram. Hipokryzja to nie jest wyznawanie "niesłusznych" wartości, tylko rozbieżność między tym, według jakich wartości się żyje, a jakie się głosi.
Jeśli przeciwstawiłem cudnej kulturze Pandory brzydką cywilizację zysku i ekspansji, to głównie dlatego, że takie wypowiedzi (bardzo liczne!) znalazłem na FilmWebie.
Tak to ludzie po filmie odbierają, więc nie jest to jakiś mój prywatny wymysł.
P.S. Byłbym hipokrytą, gdybym korzystał z internetu i wypisywał w nim, że komputery to samo zuooo i lepiej bębnić na tam-tamach w lesie...
Trudno, żeby ludzie nie odbierali tego, co jest w filmie. Inna rzecz, że niektórzy ludzie zdają sobie sprawę, że to film fabularny, a inni sądzą, że to manifest polityczny, religijna deklaracja, orędzie o stanie Unii itd.
Jak rozumiem, filmu nie oglądałeś, tak? Ten wątek to taki napis "Jude raus!" na ścianie pijalni piwa.
a inni sądzą, że to manifest
_____________________
I właśnie do takich ten wątek był skierowany.
A jest ich niemało, o czym łatwo przekonać się czytając nieomal dowolny wątek o Avatarze na dowolnym forum. Także ten wątek.
Jeśli Ty do takich nie należysz, to po prostu nie do Ciebie pisałem.
P.S. Ten wątek NIE JEST o tym, czy weług mnie Avatar to arcydzieło czy gniot.
Nikt nie karze przecież robić innym filmów w 3D,nie wszystkie opowieści potrzebują efektu trójwymiarowości jak i efektów w ogóle - a co do polskiego kina to my nie potrafimy nawet zrobić efektownego filmu przy użyciu tradycyjnych efektów specjalnych,a co dopiero mierzyć się z " Avatarem " ;)
tylko niektóre gatunki filmowe mogą a wręcz muszą korzystać z takich efektów specjalnych,reszcie są one zbędne.
Kiedy ostatnio kino amerykańskie nie dominowało w superprodukcjach?
Aha, i w tym świętym gniewie zapomniałeś chyba dopisać, gdzie jest ta "obrzydliwa hipokryzja" Camerona.
zapomniałeś chyba dopisać
________________
To chyba Ty zapomniałeś przeczytać mój post. Ale dla niekumatych raz jeszcze: Cameron zachowuje się jak ksiądz, który z merca się wychyla i mówi "błogosławieni ubodzy". Albo jak lewicowy minister oświaty, który gardłuje, że edukacja ma być państwowa, a swoje dzieci posyła do szkoły prywatnej.
Cameron tak samo: chwali kulturę, w której taki biznes, jakiemu on sam poświęcił swoje życie, jest nie do wyobrażenia. To jest właśnie hipokryzja.
Pisałem wyżej. Dodam, że bidny los twój, skoro nie potrafisz oddzielić filmu od życia. I do tego porównujesz czyjąś pracę zarobkową do służby państwowej albo posługi wiernym (sic!). Zero logiki, tylko święty gniew i dwa kolory.
I do tego porównujesz czyjąś pracę zarobkową
_________________
Rozumiem, że Ty dla zarobku gotów jesteś głosić dowolne treści, bo doskonale oddzielasz swoje życie od roboty. OK. Można i tak.
Dla jednych film to film, dla innych "głoszenie treści". Można i tak, niestety, czego najlepszym dowodem sukcesy przeróżnej propagandy.
Dla jednych film to film, dla innych "głoszenie treści".
______________________
Chcesz mi powiedzieć, że to, o czym jest film, jest Ci kompletnie obojętne? Że w każdym filmie równie dobrze fabuła i przesłanie mogłoby być dla Ciebie dokładnie odwrotne? Oczywiście, film to bajka, ale przecież nie jest obojętne, jakie bajki się ogląda.
Kompletne, dokładnie, całkowicie... Same ekstrema. Go figure. Bicie piany.
Pewnie, że nie jest obojętne, co się ogląda, ale głównie w przypadku słabych umysłów, które nie potrafią oddzielić filmu od prawdziwego życia i są podatne na zewnętrzne wpływy (chociażby dzieci, ale nie tylko).
ale głównie w przypadku słabych umysłów, które nie potrafią oddzielić
____________________
Ależ taka jest właśnie widownia Avatara! I Cameron dobrze o tym wiedział, to był jego "target".
Ja tego wątku nie napisałem na podstawie zjawisk, które zaszły w mojej własnej głowie przy oglądaniu filmu, ale na podstawie tego, co przeczytałem w co najmniej kilkudziesięciu postach na FilmWebie. To tam znalazlem te zachwyty nad cudną Pandorą, która tak na plus różni się od tego okropnego świata "systemu", do którego trzeba wrócić po wyjściu z kina.
I właśnie tym ludziom chciałem uświadomić, w jaką grę ich wciągnięto (za ich własne pieniądze).
Jeśli Ty świadomie zapłaciłeś za parę godzin miłego relaksu i ani ziębią Cię ani grzeją jakieś tam wymysły o Pandorach, bo to ma być szał dla oczu, a scenariusz to wyłącznie proteza dla widowiska, to powyższa kwestia najzwyczajniej NIE JEST TWOIM PROBLEMEM.
Ja pisałem raczej dla tych, których po wyjściu z kina dodatkowo naszły różne "refleksje" o świecie i życiu.
Tak sobie to tłumacz. Zdecydowanej większości ludzi film po prostu się podobał (albo nie podobał), lubią/nie lubią/nie mają zdania o motywach ekologicznych, ale po seansie nie jechali sprawdzić, czy Cameron aby zakręca wodę, jak myje zęby i czy zrobił film za darmo, żeby zaprotestować przeciwko wielkim korporacjom, bo coś tak głupiego nawet im nie przyszło do głowy. Większość ludzi potrafi korzystać z wyobraźni. Jeśli ktoś po wyjściu z kina zastanowi się chwilę, jakby mogła wyglądać Ziemia bez człowieka i rewolucji przemysłowej, czy takie życie byłoby lepsze niż jego własne, albo postanowi lepiej traktować swojego psa - w czym problem? O to w tym właśnie chodzi.
To ty sam siebie wciągasz w jakąś grę, ty wymyślasz sobie i innym problemy lub przenosisz na nich własne. Jesteś tak wyczulony na wszelkie podteksty, podprogowe przekazy i wciskanie kitu, że... widzisz je wszędzie. Same skrajności, nic pomiędzy. Zastanów się trochę.
wyczulony na wszelkie podteksty, podprogowe przekazy
____________________
Jakie "podprogowe"? Przecież tę bajkę Cameron opowiada otwartym tekstem. Jeśli już, to można mieć raczej pretensje, że za bardzo łopatologicznie.
Jeśli ktoś po wyjściu z kina zastanowi się chwilę, jakby mogła wyglądać Ziemia bez człowieka i rewolucji przemysłowej
________________________
To powinien w pierwszym rzędzie uświadomić sobie, że bez tej rewolucji nie byłoby takiego cudnego filmu jak Avatar :-)
I jeśli wtedy z przekonaniem powie: wolałbym podcierać się liściem w lesie niż chodzić na cuda-niewidy w 3-D to wszystko jest OK.
"To powinien w pierwszym rzędzie uświadomić sobie, że bez tej rewolucji nie byłoby takiego cudnego filmu jak Avatar :-) "
No i uświadamia sobie. Co w niczym nie przeszkadza w teoretycznych rozważaniach bądź jakiejś zmianie własnego postępowania. Jest normalny.
"I jeśli wtedy z przekonaniem powie: wolałbym podcierać się liściem w lesie niż chodzić na cuda-niewidy w 3-D to wszystko jest OK."
Ty masz, stary, jakiś poważny problem z postrzeganiem świata, straszliwie zawężone pole widzenia, do tego zero-jedynkowe. Mówię to szczerze, bez cienia złośliwości.
straszliwie zawężone pole widzenia
__________________________
Nie. Tylko uważam, że problemy trzeba stawiać ostro, a potem w toku dyskusji obraz wyważać i wysubtelniać.
Ale Ty bez przerwy mnie zero-jedynkowo gasisz, sugerując, że żadnego problemu nie ma poza moim problemem z moim postrzeganiem świata.
To dopiero jest zawężanie :-)
Nie widziałeś filmu, więc musisz wierzyć mi na słowo - to nie jest film zaangażowany. Działający na wyobraźnię, piękny, nudny, za krótki, za długi, pełny, pusty itd., ale nie zaangażowany. Przykro mi, ale normalni ludzie to widzą, a problem stwarzasz ty - samemu sobie (co jestem w stanie zrozumieć) i innym (co już moim zdaniem wymaga jakiejś diagnozy). To nie moja wina, że dla ciebie albo się wszyscy kochają, albo się wszyscy nienawidzą.
musisz wierzyć mi na słowo - to nie jest film zaangażowany
__________________________
Ależ wierzę Ci, że Ty tak ten film odbierasz. Ale gotów jestem pokazać Ci (jeśli sam jeszcze nie zauważyłeś) dziesiątki postów na FilmWebie napisane przez ludzi, którzy potraktowali Avatar jako materiał do przemyśleń, manifest, krytykę cywilizacji itp. I sądząc ze słownictwa nie są w wieku starszaków z przedszkola... To do nich pisałem.
Poproszę o dziesiątki postów ludzi, którzy uznali ten film za zaangażowany (politycznie, światopoglądowo, religijnie or whatever), za manifest reżysera.
Dla mnie też Avatar był materiałem do przemyśleń i do dziś rozprawiamy sobie o różnych jego aspektach, także fabularnych, oraz np. o tym, czy przespałbym się z Neytiri. Bóg mi świadkiem nie wiedziałem, że to czyni ze mnie politycznego aktywistę, alterglobalistę czy nawiedzonego zielonego, tudzież bezwolnego i ślepego pachołka Systemu :D
A na marginesie - jeśli zwykłą analizę fabuły i przemyślenia na jej temat czy najzupełniej normalne emocje wywołane określonym doświadczeniem uważasz za dowód zaangażowania filmu... to zostaje tylko LOL :D Jeśli ktoś po Zombielandzie się zastanawiał, czy dałby sobie radę, gdyby jego miasto opanowały zombie, to ani chybi Zombieland manifestem pokolenia był :D
Poproszę o dziesiątki postów ludzi, którzy uznali ten film za zaangażowany
___________________
Nawet tutaj jest kilka takich wypowiedzi o wadze fabuły Avatara. Ale zerknij np. do wątku "Do wszystkich malkontentów trujących..."
Naprawdę nie czytałeś tych wszystkich postów o Avatarze jako manifeście ekologicznym, multi-kulti itp? I że dlatego jest tak prosty, żeby przesłanie trafiło nawet do dzieci.
Gdyby "przemyślenia" ograniczały się do wymiany opinii, jak X fajnie załatwił Y, to rzeczywiście nie byłoby sprawy.
Gdzie te dowody, ja się zapytowywuję? Nieważne. Zajrzałem do tamtego wątku, przy dużej dozie dobrej woli mógłbym zaliczyć ze dwa posty. To nawet nie jest granica błędu statystycznego błędu statystycznego.
Każdy film niesie jakieś przesłanie i budzi określone emocje. Powtarzam - jeśli to jest dla ciebie dowód zaangażowania filmu, to... ty już wiesz co.
Ale ja też się zastanawiałem, czy nie byłoby lepiej żyć wśród Na'Vi i czy ludzie są realistycznie (w ramach konwencji) ukazani :D Zimno, ale trudno się mówi- idę się trochę przykuć do drzewa. A generalnie to ja już podziękuję za rozmowę, bo sięga już niebezpiecznego poziomu abstrakcji.
Chciałbyś, żeby twórca stał się wojownikiem.
A twórca wykorzystuje to co ma, żeby ukazać swoje myśli, żeby je zobrazować. W dzisiejszym świecie, żeby trafić do milionów, trzeba mieć pieniądze, co nikogo przecież nie dziwi. Myślisz, że zrobiłby więcej dla tej idei, gdyby wyparł się wszystkiego i zamieszkał na pustyni?
Sprawa jest dyskusyjna, o ile dobrze odebrałem to, co chcesz powiedzieć. Chcielibyśmy zobaczyć takiego masochistę, a najlepiej już po jego śmierci nakręcić tani film o poświęceniu. Czy nie jest jednak prawdą, że więcej można zdziałać tworząc coś, pokazując to światu i ewentualnie trafiać do głów choć co dziesiątemu z ludzi? Odpowiedz sobie sam na to pytanie.
To tyle co chcę powiedzieć o idei i twórczości, nie angażując w to tematu filmu, którego nie znam i nie chcę poznać, póki sam nie zobaczę Avatara, ani jego reżysera.
"Jak Amerykanie wykończyli ćwierć wieku temu Rosjan? Wyścigiem zbrojeń. Po prostu zarżnęli ich finansowo. Jak Amerykanie wykańczają filmową produkcję światową? Dokładnie tak samo. Tyle że zamiast wyścigu zbrojeń jest wyścig efektów - też zarzynający finansowo mniejszych producentów."
Nie znam statystyk, liczb ani wypowiedzi poszkodowanych, ale nie sądzę, żeby mniejsi producenci odnieśli jakąś wielką szkodę przez masę efektów wprowadzanych do amerykańskich produkcji rozrywkowych. Jak ktoś zrobi coś naprawdę dobrego, nawet bez używania ogromnych funduszy, na pewno zostanie zauważony. Tym bardziej, że tu nie może być monopolu. Oglądasz film, po dwóch/trzech godzinach się kończy, wyłączasz go i żyjesz dalej. Jak chcesz, możesz sobie włączyć inny, z innego kraju, od innego reżysera, z inną obsadą i w innym języku. To nie jest jak na przykład wojna dwóch producentów sprzętu RTV. Kupujesz lepszy telewizor, nie zwracasz uwagi na gorszy, bo dwa Ci nie potrzebne. Ze sztuką/mediami tak nie jest (wybierz odpowiednie określenie albo dodaj własne).
Mało Ci kina niezależnego? Tak to już jest, że ono nie ma prawa być większością, przynajmniej nie na tym świecie. Myślę jednak, że jeśli dobrze poszukasz, znajdziesz odpowiednie osoby, festiwale i media promujące takie kino, może samemu zaczniesz kręcić, może zaczniesz namawiać ludzi. Podpowiem tylko, że jak chcesz go szukać wśród Hollywoodu, to skończ, bo rodzą się z tego tylko problemy takie jak ten.
Chciałbyś, żeby twórca stał się wojownikiem.
__________________
Mnie tutaj wprawdzie oskarża się o skrajności czarne/białe, ale tak naprawdę idzie mi o zwykłą przyzwoitość. Tarkowski też nie prowadził życia pustelnika, jednak jest jakaś elementarna zgodność między tym, jak żył i tym, co opowiadał w swoich filmach. Nie mam też większych pretensji do księdza, który jeździ samochodem na poziomie "średniej parafialnej", bo wiadomo - człowiek jest słaby. Cameron jednak przesadził...
Mało Ci kina niezależnego? Tak to już jest, że ono nie ma prawa być większością
_______________
Zgoda na to, ale ja pamiętam jeszcze kino sprzed czasów Gwiezdnych Wojen. Wcześniej też były superprodukcje: różne Ben Hury, Kleopatry, 10 przykazań itp. Niemniej wydaje mi się, że proporcje superprodukcji do kina artystycznego, awangardowego, autorskiego, obyczajowego itp. były inne... Sytuację ratuje dziś jeszcze niezależny (a właściwie piracki) obieg filmów, bo sporej części filmów inaczej się obejrzeć nie da. Może zmierzamy do tego, że w kinach 95% to będą właśnie takie kameroniaste superprodukcje. A rzeczy odrobinę trudniejsze ludzie będą sobie na płytkach pożyczali i oglądali po domach.
Aleś się uczepił tych Księży... głoszą to w co wierzą i wyrzekają się przy tym wielu rzeczy, ale jeśli uczciwie zarobią to dlaczego nie mogą pozwolić sobie na trochę luksusu? Zresztą łatwo jest krytykować z boku, nie wnikając w szczegóły... macnąć pobieżnie problem i już być w tej kwestii ekspertem:)
A co do filmu to może i wydali "kupę kasy" na nakręcenie filmu, który (sądząc po wypowiedziach, bo jeszcze nie miałem przyjemności obejrzeć) opowiada jak w porównaniu z Pandorą nasz system jest chory, okrutny, nastawiony na eksploatację, rządzi w nim pieniądz etc. etc. etc., ale
-po 1 wielobudżetowy film trafi do większej ilości odbirców, którzy się o tym dowiedzą(jak chory jest nasz systam;) ),
-po 2 to, że wydali tyle pieniędzy to moim zdaniem nie znaczy, że cenią pieniądze ponad wartości mieszkańców Pandory. To, że ktoś ceni miłość ponad pieniądze etc. nie znaczy, że wszystkie pieniądze, które nie są niezbędne do jego przeżycia ma oddać biednym...
miałem jeszcze coś napisać, ale przez późną porę i chęć sny wyleciało mi to z głowy...
dobrej nocy:)
zresztą widząc Twoje oceny filmów to masz mniej więcej skalę ocen 2 stopniową, albo coś jest arcydziełem, albo nieporozumieniem...
a zastanów się czasem, co reżyser chciał tym filmem nam pokazać, jakie emocję wzbudzić i oceń na ile mu się to udało... bo nie wszystko jest albo białe, albo czarne.
pozdrawiam.
Księża to był tylko wyrazisty przykład dla mniej kumatych. Jeśli Tobie "trochę luksusu" ładnie godzi się z "błogosławieni ubodzy", to Twój problem. Ja Cię nawracać nie będę. Zwłaszcza na FilmWebie :-)
Postawa takich księży podpada po prostu pod definicję hipokryzji. Ale masz pełne prawo uważać, że hipokryzja jest OK.
To, że ktoś ceni miłość ponad pieniądze etc. nie znaczy, że wszystkie pieniądze, które nie są niezbędne do jego przeżycia ma oddać biednym...
___________________
W Ewangelii jakiś naiwniak napisał coś innego...
Ale uwaga! Ja nie oczekuję, że wszyscy mają wszystko zbędne rozdać itp. Bo mnie samego na to nie stać. Ale też nie opowiadam, że cenię miłość ponad pieniądze. Bo skoro pieniędzy nie rozdaję, to widocznie jednak tak nie jest.
Nie zgodzę się, ksiądz mówi, że "błogosławieni ubodzy" i udaje, że w to wierzy. Cameron nigdzie nie twierdzi, że faktycznie ma zamiar walczyć z kapitalizmem. On tylko nakręcił film. Nie ma w tym ŻADNEJ hipokryzji. On tym filmem nie przedstawia SWOICH poglądów, tylko poglądy uważane za "uniwersalnie dobre" i robi to po to żeby film był fajny i żeby udało się na nim zarobić. Prawdę napisał ktoś, że to Ty szukasz tu jakiś problemów. Przykład księży jest jak najbardziej złym przykładem. Czy rozumiesz swój błąd w porównaniu?
Kwestia mentalności...Vigilate myśli logicznie i w sumie jego tok rozumowania jest nawet "szlachetny" ale...
jesteś moj drogi tak trochę pozbawiony uczuć.
Nie ma w tobie miłości, nie ma empatii ani ludzkiej naiwności czy ciekawośći. Jesteś troszkę mdły...Z twoich wypowiedzi wynika że jesteś ateistą albo agnostykiem, Ja też nim jestem...podobał mi się Donnie Darko, nie lubie Ameryczki, Hollywoodu, wyzysku, hipokryzji i księży w mercedesach. Też staram się być jak najbardziej nie zepsuty dzisiejszym korporacyjnym światem i drażni mnie to samo co drażni Ciebie. Ale żeby po obejżeniu Avatara napisać że Cameron jest hipokrytą trzeba mieć ostro coś przestawione w głowie. A może ty młody jeszcze jesteś poprostu co? :) Masz rodzinę, dzieci ? Może musisz podrosnąć troche żeby zrozumieć o co w tym wszystkim (w życiu) chodzi ?
Jeśli jesteś młody to wszystko Ci wybaczam bo takie twoje prawo...jeśli natomiast jesteś Ojcem rodziny i mężem to idz przytul swoje dziecko, weź je na ten film a później powiedz mu albo jej że to stek bzdur i reżyser jest hipokrytą.
No i po raz trzeci wklejam prawie ten sam post. Bo nieporozumienie jest to samo.
Ależ to nie ma nic do rzeczy jakie ja, Vigilate, wartości popieram!
Hipokryzja to nie jest wyznawanie "niesłusznych" wartości, tylko rozbieżność między tym, według jakich wartości się żyje, a jakie się głosi.
Jeśli przeciwstawiłem cudnej kulturze Pandory brzydką cywilizację zysku i ekspansji, to głównie dlatego, że takie wypowiedzi (bardzo liczne!) znalazłem na FilmWebie.
Tak to ludzie po filmie odbierają, więc nie jest to jakiś mój prywatny wymysł.
Ten film odnosi się do pewnych mitów. Tradycji kultury. I sam próbuje przywrócić do życia pewien mit. Zestawia obraz cywilizacji zepsutej, agresywnej, nastawionej na zysk z cywilizcją żyjącą w zgdodzie i harmonii z naturą. Oba obrazy to uproszczone schematy, takie archetypy.
To baśń dla kikunastoletnich chłopców. Cameron mówił, że nakręcił go dla chopca który jest w nim. Jeszcze raz: TO BAŚŃ, MIT.
Rzeczywistość jest bardziej skomplitowana więc tych paszcyzn nie ma co nawet porównywać w tak porostacki sposób.
Co do kasy:
Żeby nakręcić tą BAŚŃ reżyser używa najnowszej techniki, która kosztuje miliony. A uwielbia tą technikę bo sam jest innowatorem w tej dziedzinie. Takim dużym chłopcem, który lubi takie drogie zabawki (bez ironi). Tylko ktoś musi za tą zabwę zapłacić. Najpierw wielkie filmowe studio a potem widzowie. W zamian widzowie otrzymują widowiskowy film, który porusza ich wyobraźnię przy pomocy tej całej maszynerii, techniki za miliony.
O to miej wiecej biega w tym układzie.
Gdzie tu jest hipokryzja?
Nie dość, że hipokryzja, to jeszcze politycznie poprawna propaganda.
Autor wątku ma rację.
Mnie już mdli od ekologii i pełnego hipokryzji piętnowania wyścigu do surowców i paliw - w takim swiecie żyjemy, jak nie my to oni.
Ja się do mieszkania na drzewie nie palę i tyłka liściem też nie zamierzam podcierać. Cameron też do tego liścia nie używa.
Cameron sprzedaje politycznie poprawny kit, a jego (i jego sponsorów)jedynym zmartwieniem są wpływy i trafienie do jak najszerszego targetu.
A szeroki target wiadomo jaki jest.
Żaden z nas z osobna nie jest tak głupi jak wszyscy razem...
Jak miło przeczytać, że ktoś chwyta tę prostą zależność.
Spodobała mi się metafora z liściem, więc teraz kwestię ująłbym tak: nie podcierasz się i nie zamierzasz podcierać się liściem, to nie rób pochwały cudnych 3-D liści do podcierania po 1000 dolarów sztuka...