Zgadzam się, scena z jedynym (chyba?) w filmie efektem komputerowym jest najbardziej kiczowata i niepotrzebna. Może Jennifer Kent pokusi się o zmontowanie "wersji reżyserskiej", w której z niej i kilku innych (wyważanie drzwi nogami) zrezygnuje?

Z opinią o zakończeniu się nie zgadzam, przecież to dosyć oczywista metafora. Matka opanowała w sobie chorobę/złe emocje względem syna, ale codziennie musi się z nią mierzyć.

O stary, jak ty się ciskasz :D Wyluzuj. Myślę, że większość ludzi tutaj oglądała Egzorcystę i Lśnienie. Skoro w dalszym ciągu uważają, że Babadook jest b. dobry to możesz z łaski swojej przymknąć jadaczkę i uznać ich opinię. Tak samo jak ja nie śmieję się z ludzi którzy oceniają Sherlocka albo Hannibala (seriale) na 9 (błagam... Hannibal...pseudofilozoficzna papka, przerost formy nad treścią), tak samo Ty, z racji swojego wielce zaawansowanego wieku i obycia w świecie powinieneś umieć zachowywać się na portalu społecznościowym z godnością i odnosić się z szacunkiem do innych. A tak robisz z siebie jakiegoś tetryka i błazna.

Czyżby kompleks wieku? Masz jeszcze tyle życia przed sobą!
Poza tym, trochę zaszalałeś z "Omenem". Ten film do dobrych nie należy, a pochwały otrzymuje od ludzi bez własnego zdania.
I radzę Ci wyjść poza Amerykę, nie tylko tam kręci się horrory.

Jakbyś umiała czytać ze zrozumieniem, bo poprawnym pisaniu w języku polskim można zapomnieć na tym portalu dla nastolatków, to byś ruszyła, być może tłuste dupsko, nie wnikam w to bo to nie moja rzecz, i zobaczyła że jestem fanem kina europejskiego. Nawet to coś pt. "Mama" hiszpańskie, z tej sieczki pseudo horrorów, miało większe ambicje być dobrym filmem niż to dziadostwo nad którym tu spuszczają się wielcy krytycy filmowi, którzy w dupie byli i gówno widzieli...

Nie polecam wchodzenia w polemikę z tym trollem o jakże czarnej duszy, który ma aż (o Jezusie nazareński!) kilka lat więcej niż my i widział już wszystko. Prowadzi ona tylko do smutnych wniosków z kategorii tych o bólu dupy i polaczkowatej nienawiści do wszystkiego.

Te parę lat więcej pozwoliło mi żyć w epoce VHS i maratonów filmowych, pierwsza rzecz sprawiła że widziałem wiele perełek który nie ujrzały światła dziennego, czytaj nigdy nie były emitowane w telewizji i nie weszły do szeroko rozumianej dystrybucji dziecko drogie. Druga rzecz sprawiła że nie jestem gówniarzem ciumkającym na każdym seansie i malaskającym z popcornem w jednej łapie i w drugiem z colą, tylko wychowałem się w kameralnych kinach stolicy tego kraju, nie w jakimś wygwizdowie i multipleksach dla takich koneserów małoletnich jak Ty, którzy ściągają każdy film z sieci...

Nie wiesz o mnie nic, koleżko, więc takie bajki i domysły możesz sobie snuć i snuć. Pozdrawiam.

Widzę Twoje komentarze, Twoje ocenione filmy, Twoje noty i wróże Ci że zostaniesz redaktorem lub minimum recenzentem na takim gównianym portaliku jak ten tu...

Mieszkasz w stolicy, powiadasz? Ciekawe, czy w sali kinowej rozpoznasz moje tłuste dupsko. Albo rezyduję przed komputerem, albo w kinie, więc z pewnością kiedyś się spotkamy. I, jak chcesz, potrzymam Ci popcorn, mam wolne ręce.
Znajomością "Mamy" raczej nie powinieneś się chwalić, gdyż głównie nastolatki wybierały się na to do kina. No i nie jesteś taki stary, skoro już od dzieciństwa siedziałeś przy kwadratowym pudle.

A co na to lekarz?