Bracia Coen kiedyś szaleni i wywrotowi dziś doszli do ławeczki gdzie usiedli i ze wzruszeniem wspominają state czasy a w tle gra im grupa utwór "Grandpa" grupy The Judds.
Niewykluczone jest, że wkrótce odbiorą inny gatunek filmowy. Tymczasem wzięli się za western a dokładnie to za starą książkę w tym gatunku. Wiekowa jest, używana acz zadbana, chyba z antykwariatu. Wertuja ją powoli i przed ich i naszymi oczyma pojawiają się kolejni bohaterowie z tej antologii. Kilka różnych jakościowo historii. Od tandetnego tytułowego bohatera za dyche po pogwedke pasażerów dylizansu. Od Doliny Śmierci przez Nevade. Od Toma Mixa do Johna Waynea. Od Sergio Leone (Tucumcarii hehe) do Henryego Hathawaya. Najlepsza jak dla mnie jest opowieść z Liamem. Uwielbiam stare amerykańskie westerny to i ten film mnie tak podszedł nawazaniami do klasyki gatunku. Ach to ujęcie niczym z "Hondo"czy inne z "Jeźdźca znikąd"