Zacznę od tego, że Patinson jako Batman wygląda dobrze. Bruce Wayne w jego wykonaniu jest taki jaki miał być (nieudający na siłę bogatego playboya, niespecjalnie towarzyski, żyjący sprawami batmana i "śledztwem") - dla mnie spoko.
Batmobil - super. Trochę taki mustang a nie jakieś dziwadło jak we wcześniejszych filmach.
Największe zastrzeżenia mam do fabuły.
Pomijając to, że mamy dość sztampowy motyw (a przecież miało być ambitnie) seryjnego mordercy, który "wymierza karę" złym ludziom to najbardziej naiwny wydaje mi się pomysł z motywami Riddlera.
Serio, nie można było wymyślić lepszej historii niż facet, który z takiego powodu, że miał ciężki warunki bytowe w domu dziecka (szczury ujadające dzieciom nogi w domu dziecka w 21 wieku w bogatej Ameryce ? - no trochę naciągane...) mści się politykach bo inny polityk 20 lat wcześniej rzucił sztampowe hasło, że udzieli wsparcia tym dzieciom ? Jakby niesamowitą rzeczą było to, że politycy kłamią.
Nie rozumiem też czemu Riddlerowi tak bardzo zależało na tożsamości "kreta" ? Czy gość, którego Falcon wsypał był jakoś spokrewniony z Riddlerem, że tak mu zależało by go zidentyfikować i później zabić ? (może coś przeoczyłam bo jestem świeżo po seansie)
W ogóle skąd Riddler wiedział te wszystkie "rzeczy" kto i ile bierze w łape ? Widzimy gościa, który ma około 25 lat (chyba nawet młodszy od Batmana, który jest tu młody). Nie wyglądało na to by chodziło do nocnego klubu, w którym odbywały się ten wszystkie brudne interesy. Nie dostajemy odpowiedzi skąd on to wszystko wie (chyba, że znowu cos przeoczyłam).
A jak był taki sprytny i wszystko wiedział to nie potrzebował by pomocy Batmana by odkryć tożsamość kreta.