Choć chciałem stworzyć własny temat to jednak podpisuję się pod Twoim zdaniem. Ostatnio przez całkowity przypadek systematycznie trafiają mi się filmy z Depp'em. Oczywiście jestem z tego zadowolony bo krążąca opinia o jego talencie nie jest wcale przesadzona. "Benny i Joon" to w zasadzie popis gry (jedynie) Johnny'ego choć stwierdzam, że ma lepsze role w swojej karierze. Joon czyli Mary Stuart Masterson nie pasuję mi do tej roli, nie tworzyła właściwej pary z Depp'em. Trudno debatować kogo można by było obsadzić w tej roli. Aidan Quinn całkiem niezły (choć czy nie za sztywny?). Film napewno przyjemny w odbiorze,nie jest to film byle jaki, ale tak jak napisał phil_anselmo - NIEZŁY - i to by było na tyle.

6,5/10 - daje 7 za grę Depp'a.

Zgadzam sie z opinia, choc nie do konca. Mary Stuart Masterson byla wprost niesamowita! Wcielila sie w postac chorej umyslowo dziewczyny, wygladala tak autentycznie... Jej ruchy, mimika, gesty... Cos wspanialego. Widzialam z nia kilka filmow i uwazam, ze jest bardzo dobra aktorka, choc niedoceniana... A wracajac do "Bennego....". Kazdy rozplywa sie nad Johnnym (ja rowniez), ale wydaje mi sie, ze powinnismy poswiecic troche uwagi reszcie, bez ktorej filmy by nie istnial.
Amen :)

A ja jestem po stronie Robsona. Masterson była mdła i sztywna. Mimika? O jakiej mimice mówisz? Ja dostrzegałam zaledwie 2 miny (licząc ta scenę w autobusie). Nie widziałam więcej żadnego jej filmu, ale w tym mi się nie podobała. Może i jest dobra aktorka, ale ta rola jej nie wyszła.

O jakiej mimice mowie? Scena w autobusie, moment, w ktorym po raz pierwszy rozmawia z Samem i wiele innych. Ale najwazniejszy byl oczywiscie moment, kiedy, wlasciwie zanim zaczela calowac sie z Samem. Spojrz na jej twarz! Oddaje wszystkie emocje, poczawszy od strachu, przez niepewosc, na ciekawosci konczac. Nie musisz sie ze mna zgadzasz, jednak ja ogromnie docenim prace. jaka wykonala.
Pozdrawiam :)