Utrzymane w poetyce neo-noir połączenie thrillera i melodramatu - "Against all odds" to amerykańskie kino lat 80-ych w najlepszym wydaniu. Mamy tutaj wciągająca intrygę (zainspirowaną klasykiem z 1947 roku), wyraziste kreacje Jeffa Bridgesa i Jamesa Woodsa, którym partneruje urodziwa Rachel Ward oraz - po trzykroć - klimat. Dodajmy do tego lokalizacje, które implikują takie atrakcje jak pościg wzdłuż Sunset Boulevard (cudo!) czy starcie wewnątrz piramidy Majów i nominowany do Grammy soundtrack, na którym bryluje pamiętny hit Phila Collinsa, a otrzymamy pierwszorzędne kino rozrywkowe, które, w przeciwieństwie do wielu podobnych pozycji z tej samej dekady, nie budzi dziś śmieszności, ale na dwie godziny wbija w fotel.
Z tym 8/10 i "wbija w fotel na 2 h" to chyba jednak przesada - szukałem tego filmu przez kilka lat w dobie VHS-u, zachęcony wałkowanym do znudzenia w ówczesnej TVP teledyskiem Phila Collinsa, w ktorym jednak zawarto wszystkie ciekawe sceny z tego filmu - seans (nadmieniam iz dobre kilkanaście lat temu - może obecnie po zaliczeniu ton serwowanego przez wspólczesne media gowna w CGI zmieniłbym zdanie) filmu mnie osobiscie rozczarował - jakieś rozwleczone i bez ikry to było...
Chyba kwestia gustu. Pytanie, czy lubi się takie klimaty - mnie osobiście "Against all odds" bardzo mile zaskoczył, spodziewałem się nieco rozlazłego melodramatu, tymczasem otrzymałem wciągający thriller, z mocno zaakcentowanym wątkiem romansowym i dobrą obsadą. Choć nie ukrywam, że i sentyment do tej dekady też mógł odegrać swoją rolę.