PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=13}

Big Lebowski

The Big Lebowski
7,4 154 347
ocen
7,4 10 1 154347
8,0 40
ocen krytyków
Big Lebowski
powrót do forum filmu Big Lebowski

Prosta interpretacja

ocenił(a) film na 9

Ponieważ widzę, że film jest ogólnie nierozumiany powodując wojenkę między fanami, a tymi, do których nie trafił, pokuszę się o proste wytłumaczenie czemu ja ten film lubię i jak go rozumiem, mając nadzieję, że nie wywołam kolejnej wojenki. Dla mnie fundamentem filmu jest to, że główny bohater, wbrew ogólnie panującej modzie i kulturze, wybrał sobie życie bez wyścigu (aż się wpycha słowo szczurów), silenia się na kogoś kim się nie jest, wiecznej rywalizacji i napinania muskułów. Jego życie jest proste, pozbawione luksusów, ale jak by nie patrzeć SZCZĘŚLIWE. Do momentu. No właśnie. Do momentu, kiedy zostaje, przez swoje celowe wypisanie się z cywilizacyjnego wyścigu, uznany za frajera, którym nie jest. Nie jest nim dlatego, że nie jest za głupi by sobie radzić we współczesnym świecie. On celowo nie chce sobie "radzić" w ogólnie przyjęty sposób, ale nie trafia to do szczurków, cwaniaków i snobów, z którymi zderza się w ciągu paru dni, w których toczy się akcja. Jak przyjrzycie się postaciom, z którymi się spotyka, to reprezentują one różne formy patologii, które rządzą współczesnym społeczeństwem. Dlatego uważam, że film ten wpisuje się w szerszy nurt "jechania" po zachodnim społeczeństwie obok takich filmów "American Beauty" czy "Upadek" z Douglasem, gdyż jak tamte pokazuje, że ciężko być w dzisiejszym świecie szczęśliwym, spokojnie i dobrze żyjącym sobie człowiekiem. Tak ja to widzę.

ocenił(a) film na 9
Nnorm

Faktyczne trochę to za ostro postawiłem. Musiałem mieć jakiś gorszy dzień i za bardzo uległem wpływowi wypowiedzi, na którą odpowiadałem. Ogólnie rzecz biorąc podoba mi się definicja tego filmu jako "czarnej komedii", czyli takiego śmiechu przez łzy. Z jednej strony są takie smaczki jak role Buscemiego, Goodmana, Stormare czy Thewlisa, ale z drugiej strony głównego bohatera ciężko uznać zabawnym. To jak jest traktowany przez niektóre osoby i jak ponosi konsekwencje głupich pomysłów postaci granej przez Goodmana jest jak dla mnie dramatem. Jego dramat polega mniej więcej na tym co napisałeś, choć jak dla mnie istotą jest nie to, że jest biedny, bo szczególnie źle to mu nie jest, ale to, że on chce się wypisać z wypaczeń naszej cywilizacji, a nie może. Jak wspomniałem w pierwszym wątku szczurzy wyścig jest już tak powszechny, że stał się niestety częścią esencji naszej cywilizacji i chcąc nie chcąc musimy ponosić konsekwencje faktu, że najwięcej władzy i dóbr, mają w naszej cywilizacji ludzie o szczurzej mentalności i korzystając z tego wszystkim nam ją narzucają. Może się trochę zagalopowałem, ale mniej więcej tak to widzę.

ocenił(a) film na 9
KarolZet

Koleś faktycznie obrywał za wszystkich po tyłku, ale to budowało komizm sytuacji. Nawet prochami oberwał najbardziej :-D.
"Czarna Komedia" to to nie jest. Warstwa komediowa jest bardzo mocna i praktycznie losy głównego bohatera śledzi się z pełnymi gaciami. Dopiero po pewnym czasie idzie sobie zdać sprawę z głębszego sensu filmu. Ja bym powiedział, że to nadal komedia (może komediodramat?) ale z ukrytym przekazem. W końcu bardzo mocno zarysowano tu kontrast - Dude, ma na wszystko wywalone, Walter - jest archetypem bardzo często spotykanych ludzi, którzy za wszelką cenę chcą być kimś innym, nawet jeżeli się przy tym ośmieszają (w tym wypadku Polski katolik, chce być ortodoksyjnym żydem :-)), no i ten bogaty i zepsuty świat, w którym wszyscy są egoistami i nie ma w nich nic dobrego. Nie wiem tylko jak zinterpretować rolę Buscemiego. Ogólnie BL w moim mniemaniu wpisuje się w szereg świetnych filmów o dzisiejszym społeczeństwie a o jego warstwach wyższych w szczególności - American Beauty, Podziemny Krąg, może po troszę Kalifornia czy Szkoła Uwodzenia. Szkoda, że ostatnio takowych filmów kręci się tak mało. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
Nnorm

Buscemi gra chyba takiego szarego przeciętniaka, którym się nikt nie przejmuje i nawet jak umrze to mało kto się tym przejmie. Szary czlowiek, który nie ma wpływu na nic i nic się z nim nie liczy. Chyba. Kiedyś na filmasterze popełniłem artykulik o całej serii takich filmów pokazujących patologie naszej cywilizacji. "Kalifornii" czy "Szkoły Uwodzenia" nie znam (znam "Niebezpieczne Związki" w paru wersjach, jeśli to to). Do tej grupy ("Big Lebowski", "Fight Club" i "American Beauty") zaliczyłem też "Nieoczekiwana Zmiana Miejsc" Landisa i "Upadek" z Douglasem.

ocenił(a) film na 9
KarolZet

No może faktycznie taka była rola Buscemiego :-). Generalnie to chodziło mi o film - http://www.filmweb.pl/Szkola.Uwodzenia. Znam Niebezpieczne związki, ale raczej schemat jest podobny. "Nieoczekiwana Zmiana Miejsc" i "Upadek" też można podpiąć, zwłaszcza ten ostatni, kapitalny film.

ocenił(a) film na 9
lonely_stoner

"jezusicku, na filmwebie napisali że to komedia, a ja żem się nie zaśmiała wiec dam 4, zamiast po prostu nie traktować filmu jako komedii i ocenić wyżej za inne aspekty"
fimweb w formie

ocenił(a) film na 6
lonely_stoner

Moje trzecie podejście do braci Coenów i raczej ostatnie. Doceniam, że goście są ambitni, oryginalni, że jest drugie dno, ale ich filmy, szczególnie brak normalnych zakończeń, to nie moja bajka

KarolZet

Niezła interpretacja, aczkolwiek film trochę nie z mojego klimatu i mnie nie zachwycił, ale powiem Ci, że to co napisałeś ma sens!

ocenił(a) film na 6
szklaneskrzydla

Dobry komentarz i jeszcze lepsza dyskusja . Coraz rzadsza na forach. Ale film do mnie nie trafia .

ocenił(a) film na 8
KarolZet

Bardzo dobra interpretacja, w większości się z nią zgadzam. Film jest świetny aż dziwne że obejrzałem go dopiero teraz.
Przy okazji American Beauty też nie widziałem czy jest równie dobry?

ocenił(a) film na 9
Dj_Kid

American Beauty jest, jak dla mnie, jeszcze lepszy.

ocenił(a) film na 6
KarolZet

Przekaz filmu jak dla mnie jasny. Niestety, nie urzekł mnie ten film, był nieco mdły moim zdaniem.

ocenił(a) film na 8
Pyrtupyrtu

Shut_The_F""ck_up Donny!

ocenił(a) film na 9
KarolZet

Ja osobiście uważam, że ten przymus bycia super, ekstra - sami sobie tworzymy. Popatrzenie na Kolesia było dla mnie wspaniałą odtrutką na ostatni napięty czas w pracy i życiu osobistym. To jest po prostu przyjemne popatrzeć sobie na kogoś, kto ma na to wszystko po prostu wy******.... i tak naprawdę wydaje się być dojrzalszy i szczęśliwszy niż jego Wielki brat Big Lebowski. Ważną według mnie postacią jest nieznajomy kowboj, który na końcu mówi, że Koleś jest wyluzowany za nas wszystkich. Uważam tak samo jak napisałeś - ten film w bardzo lekki sposób przekazuje bardzo głęboką treść. Kiedy oglądałem go po raz pierwszy kilka lat temu - film był dla mnie tylko - oryginalną, trochę inną amerykańską komedią. Teraz dopiero widzę, że to dużo, dużo więcej niż kolejna zwyczajna komedia. Super przekaz, super muzyka, super zagrany... mistrzostwo świata!

ocenił(a) film na 9
aa2xa

Dokładnie jak mówisz. Wartościowe dzieło.

ocenił(a) film na 9
KarolZet

Dokładnie tak samo uważam. Ten film działa jak terapia, można się wyluzować przy nim tak autentycznie, nie tak powierzchowniej, jak przy durnej komedii w stylu Kac Vegas czy nie daj Boże Kac Wawa...

ocenił(a) film na 9
aa2xa

Proponuję zagooglać "Ludzka komedia? Komedia o ludzkim złu filmaster".

KarolZet

Ja chyba trochę więcej oczekiwałem po tym filmie, ale trudno nie zgodzić się z taką interpretacją.
A sam film pewnie dlatego nie trafia do wielu ludzi, bo nie rozumieją Kolesia, a nie identyfikują się z tymi wszystkimi nihilistyczno-snobistycznp-dorobkiewiczowo-cyniczno-cwanymi patologiami, które się tam przewijają, mimo że to właśnie o nich mowa...tylko żeby nie było - nie zarzucam tych patologii każdemu do kogo film nie przemówił, bo to specjalnie użyta (tutaj i w filmie) groteska.

ocenił(a) film na 9
gre__g

No oczywiście. Postacie są trochę przesadzone, żeby były bardziej archetypiczne. Producentów porno, nihilistów czy artystek waginalnych nie spotyka się codziennie. To trochę tak jak u Bareji. Te rzeczy spotykają się relatywnie rzadko, ale jednak się zdarzają. A naiwność jest często bardziej piętnowana niż cwaniactwo, niestety.

KarolZet

trzeba tez powiedziec o postaci Goodmana jak w tym swiecie weteran nie moze do konca sie odnalezc zyjac wspomnieniami z czasow wojny :)

ocenił(a) film na 9
Freddie

Racja. Trochę go pominąłem, a jego powiązanie z kolesiem, jego popychający do działania wpływ, który Koleś mimo zrzędzenia akceptuje, na pewno nie jest przypadkowy i warty przemyślenia.

KarolZet

i dosc krotki film albo tak sie przyjemnie oglada ze czas szybko leci :P aaa i te humorystyczne wstawki :D


SPOILER:
***********
myslalem ze padne ze smiechu jak lecial nad miastem :D

ocenił(a) film na 8
KarolZet

Dobra interpretacja moim zdaniem. I te ciągłe pytanie, gdzie pracujesz od każdej nowo spotkanej postaci też na to wskazują :) Goodman i Bridges zagrali bardzo ludzkie postacie a nie pionki łase tylko i wyłącznie na pieniądze :)

ocenił(a) film na 9
eadamiec1

Dokładnie. To powtarzające się pytanie faktycznie można uznać za ważne. Tak jakby wszyscy twierdzili, że jedynie praca określa człowieka. Jak to co napisałeś przeczytałem to od razu przypomniała mi się sentencja z Fight Club "Twoja praca to nie ty. Ilość pieniędzy, jaką masz w banku, to nie ty. Samochód, jakim jeździsz, to też nie jesteś ty. Ani zawartość twojego portfela.". A role obydwu Panów faktycznie są z wyższej półki.

KarolZet

Mnie zastanawia kilka innych rzeczy. Oczywiście ten film opowiada o ludzkości (jest śmierć, jest poczęcie, dramat, komedia). Chciałbym zwrócić uwagę na relację Walter -> Jesus -> Niemcy oraz dwie sceny. Może to i nadinterpretacja, ale jestem po 3 seansie i mimo to postanowiłem się podzielić. Walter z powodu święta zydowskiego musi przełożyć turniej. Do żyda, który był wcześniej katolikiem przychodzi Jezus (! żyd który został pierwszym katolikiem) i mówi - "mnie nie oszukasz"..co więcej, on raczej mówi o sobie z perspektywy "Jezusa nie oszukasz". Czyżby imie Jesus nie było przypadkowe? Ponadto jest on pederastą. Ten wątek był całkowicie zbędny w filmie, a jednak się w nim znalazł. Może chodzi o pedofilię w koście a Jesus reprezentuje katolików. Kolejna scena na parkingu. Płonie auto, pojawiają się Niemcy (naziści), z którymi Polak-żyd walczy. Biorą pod uwagę że to jedyna scena "bitwy" (Walter mówi jakby był na wojnie), zastanawia mnie czy nie jest to nawiązanie do II w.ś. Nie wiem czy grzebię zbyt głęboko, ale coraz bardziej dochodzę do wniosku że ten film posiada większą głebię niż przypuszczałem. Kluczowe słowa padają na końcu - Koleś cierpi za nasze grzechy. Po tych słowach już wiedziałem że te nawiązania mogą nie być przypadkowe.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
PanStanislaw

jak dla mnie masz absolutną rację, ale nie tylko odnośnie co do II w. ś.. ale i innych konfliktów ogólnoświatowych, tak w wolnej interpretacji.

vcr_

Faktycznie, zwłaszcza wobec faktu, że Walter jest weteranem z Wietnamu możemy mówić o wyśmiewaniu (lub dokładniej mamy do czynienia z uszczypliwą krytyką) konfliktów zbrojnych.

Ja odkryłem jeszcze jedną rzecz: Temat pedofilii w kościele poruszony został w tej scenie:
https://www.youtube.com/watch?v=IONyLZn0pLI

Oglądając to wprost, zwykła scena. Jednak wyjmując z kontekstu dialogi:

- Nobody fu-cks with the Jesus
- Eight-years-olds, dude

w wolnym tłumaczeniu

Jesus: Jezus z nikim się nie pie------
Walter (poważnie): Ośmiolatki, stary

Mogę nie mieć absolutnej racji, ale wiele się zgadza i film daje się z każdym seansem odkrywa coraz ciekawsze rzeczy.

ocenił(a) film na 9
PanStanislaw

jeśli chodzi o skojarzenia z wojną, to nawet nie trzeba tak dogłębnie tego tłumaczyć, bo zawsze jest tak że wojna toczy się o pieniądze, rope itd, jest ktoś kto chce posiadać coraz więcej, ponad to często konflikty są bezsensowne tak jak zachowanie Bunny, dwie strony walczą między sobą, a giną niewinni.

a co powiesz na temat Maude i jej "action painting" ? Nawiązanie chyba do Shigeko Kubota :)
ciekawa jestem jak ktoś to interpretuje, bo ja jako totalną abstrakcje w obliczu konfliktów i problemów związanych chociażby ze śmiercią czy nawet wcześniej wspomnianą wojną. Wiedząc, że Bunny-Macocha zaginęła, Maude jakby nic sobie z tego nie robi i zajmuje się swoimi codziennymi-niecodziennymi czynnościami.

użytkownik usunięty
KarolZet

Dla mnie to jeden z niewielu filmów, któremu poprawiam raz wystawiona ocenę, aby miec czyste sumienie.;)

KarolZet

Dla niektórych szczęściem jest dywan i biały rosjanin, a dla innych duże posiadłości.. ale tekst bezcenny "przestałem ćpać by coś z tego zrozumieć"

ocenił(a) film na 7
KarolZet

Może i tak, jak dla mnie to dobry film ale nie "rewelacyjny". Wszystko w nim jest trochę przerysowane i osobiście nie lubię tego typu historii, które są alegorią rzeczywistości. (w pewnym sensie)

ocenił(a) film na 9
mk34

No oczywiście to jest kwestia indywidualnego odbioru. Mi tylko zależało, żeby trochę poszerzyć percepcję filmu o pewne kwestie, które niekoniecznie rzucają się w oczy przy pierwszym obejrzeniu, a które moim zdaniem są istotne dla odbioru filmu.

KarolZet

Napaliłem się na ten film, ponoć kultowy, już nawet w surferach o nim wspominali :) Niestety po pracy i dobrym obiedzie oglądanie go w czwartkowy wieczór najlepszym pomysłem nie było. Założenia o których pisał założyciel wątku w pełni oddają moje odczucia i zrozumienie dla tego filmu, skusiła mnie obsada i ta wyjątkowość, ale tak samo jak choćby z filmem Przekręt, BL też do mnie za bardzo nie trafił, może jedna scena była zajebista i nie mam tu na myśli walorów Tary ;)

KarolZet

szczerze nie myślałem tak o tym filmie, dla mnie to była główna komedia ale świetna interpretacja i z tej perspektywy film wydaje się jeszcze lepszy ;)

ocenił(a) film na 9
KarolZet

mnie tez film przypomina wojnę, w ktorej zawsze giną niewinni. oczywiscie zgadzam się również z Twoją interpretacją.

ocenił(a) film na 9
vcr_

zgodnie prologiem, taka wyczuwam analogię.

ocenił(a) film na 9
vcr_

No tak. Trochę "Przetrwają tylko cwaniaki i Ci, którzy mają wszystko prawdziwie gdzieś", jeśli Cię dobrze zrozumiałem.

ocenił(a) film na 6
KarolZet

John Turturro swoim epizodem przebija sporo pierwszoplanowych występów wielu aktorów w innych filmach.

ocenił(a) film na 6
chelsea_6

John Turturro swoim epizodem przebija sporo pierwszoplanowych występów wielu aktorów w innych filmach.

www.InsiderKingTips.com

ocenił(a) film na 9
chelsea_6

www.independent.co.uk/arts-entertainment/films/news/big-lebowski-spinoff-john-tu rturro-wants-to-bring-back-the-jesus-for-a-new-movie-9558882.html

ocenił(a) film na 9
KarolZet

http://www.independent.co.uk/arts-entertainment/films/news/big-lebowski-spinoff- john-turturro-wants-to-bring-back-the-jesus-for-a-new-movie-9558882.html

ocenił(a) film na 4
KarolZet

Także się zgadzam, i jestem pod wrażeniem tego jak ująłeś w słowa istotę tego filmu! Ja jednak należę do ludzi którym nie podszedł ten film, ale tym bardziej cenne jest dla mnie przeczytanie twojej opini (jak najbardziej trafnej, i mimo subiektywizmu w ocenie dzieła moim "subiektywnym" zdaniem jedynej słusznej) bo bardzo chce zrozumieć czemu mi się nie podobał:)

ocenił(a) film na 9
Ingloriusbeastard

Co jednemu miód, drugiemu trucizna. W tej kwestii się nic nie poradzi. Poza tym filmy, które nie są kontrowersyjne, są zwykle nudne i nijakie ;-). Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
KarolZet

jak ja to mowie ....madrego człowieka to az milo poczytac

ocenił(a) film na 10
KarolZet

Wszystko w porządku poza jednym ale:
Nasz bohater nie płaci czynszu, bazując na prawdopodobnie homoseksualnym afekcie swojego "kamienicznika", wykorzystując go nawet nie jakby w ten posób. Żyje z zasiłków socjalnych, które finansują Ci których styl życia i reakcjonizm, czy faszyzm odrzuca. Ten współczesny Diogenses, jak na hipisa, ma zaskakująco duże i silne poczucie autonomii i własności prywatnej, o ile jest to jego własność (dywan, samochód...).

Mam wrażenie że genialne wcielenie się w rolę Jeffa Bridgesa uczyniło rolę tak przyciągającą. Pomijam już przy tym postmodernistyczne tropy hitchcockowskie, które w naszych czasach zmieniając filmy w konkursy wiedzy o filmach, kulturze i stają się swoistą wartością samą w sobie.

Film dla mnie kultowy, chętnie wracam, postawa bohatera pozytywnie energetyzująca, choć to właściwie baśń, z narratorem niczym w regularnej bajce, który był widział, wino pił a wszystko "za górami i lasami".

Dlatego przekaz stanowiący jakoby realną interpretację filmu - wyłączmy się z wyścigu szczurów, żyjmy niczym Koleś - jest postulatem baśniowym, w cudzysłowie, możliwym "za górami i lasami, dawno dawno temu..."

Po prostu rewelacyjna bajka, w postmodernistycznym szafarzu szalonych i przewrotnych Braci Coen.

ocenił(a) film na 9
ciekawe25

Nie jest powiedziane, że nie płaci, tylko że się spóźnia, co pasuje do jego podejścia do życia. "Kamienicznik" nie wygląda na wykorzystywanego. Raczej żyją w dobrej komitywie. Baśniowość nie przeczy temu co napisałem. Akurat bracie Coen nie pierwszy raz użyli takich metod (patrz. "Hudsucker Proxy"). Nic też nie wskazuje na to, by można określić go jako doktrynalnego hippisa, który odrzuca całkowicie prawo własności. To co on prezentuje to jakieś "popłuczyny" z filozofii tego ruchu i pasuje to ogólnie do tego, że główny bohater jest trochę zagubiony. A określenie filmu postmodernistycznym. Co to właściwie znaczy? Że jest zabawa formą? Że naciąga się jakieś zasady? Że bohater jest właściwie antybohaterem? Mógłbyś wytłumaczyć?

ocenił(a) film na 10
KarolZet

Czymże jest postmodernizm? Jak go postrzega się w filmach?
Bo ja wiem - konkurs cytatów; relatywizacja dobra i zła, albo przedstawienie tychże w formule groteski, parodii; niejednoznaczność rozmycie narracji;
Co to właściwie znaczy? Postmodernizm w nauce historii to relatywizacja narracji, odwrócenie hierarchii badania źródła historycznego. Kultura popularna nie uzyska formuł umiejscawiających znaczenie tego terminu w stopniu wystarczająco precyzyjnym.

Dla mnie bracia Coen to kwintesencja postmodernizmu w znaczeniu pozytywnym. Tarantino to postmodernizm w znaczeniu negatywnym. To co o Braci - właśnie w Big Lebowskim - postrzegam jako istotę postmodernizmu, intelektualnie pożywnego, to u Tarantino postrzegam jako zgrywę ze zgrywy dla zgrywy z cytatem z cytatu dla odesłania do cytatu z samego siebie. Co u braci nie budzi we mnie niesmaku u Tarantino powoduje obrzydzenie.

Hudsucker Proxy był niezwykle miłym spotkaniem z wariacją z Franka Capry wiele lat temu w kinie studyjnym w 1994 roku, z "demoniczną" rolą Paula Newmana. Big Lebowski rewelacyjną wariacją trochę z Hitchcocka.

Może Postmodernizm jako wariacja na klasyczny temat, gdzie konkurs wiedzy o pierwowzorze staje się celem samoistnym? Może takie zaplątanie narracji, powiązań bohaterów, cytatów z klasyki, autoironicznych gestów wobec widowni, przypadkowość przedstawienia zdarzeń - podobno celowe (nieszczęśnie przeceniane Pulp Fiction)?
Pojęcie postmodernizmu w kinie to aksjomat. Czy powstanie dziś bezdyskusyjnie klasycznego filmu, nie byłoby samoistnie demonstracją postmodernizmu? Albo tak by nie została odczytana. Oczywiście o ile w ogóle przebiłaby się do głównego nurtu. Czy Milczenie Owiec jest postmodernistyczne? A jakim cudem inaczej wcielenia zła i obrzydliwości Hannibal Lecter mógłby budzić sympatię widza? Bo w postmodernizmie albo zła nie ma, albo jest jakieś takie niejednoznaczne.
Genialna kreacja Hannibala Lectera, wdzięk, urok, kultura osobista ("do wszelkich przejawów braku szacunku odnoszę się z niewypowiedzianym wstrętem"), wiedza, obycie, talenty, czy nawet króciutki wykład filozofii stoickiej - jak nie polubić? A to potwór... Przecież "jakby" odrażający...
Podobnie dobro. Wartości absolutne? Prawda? Gdzieżby w postmodernizmie miała objawiać się prawda, skoro nawet narracja przeciętnego dzieła sugeruje, że nie jest nawet pewne co widzieliśmy, i czy to co widzieliśmy to co myśleliśmy że widzimy. Gdzie miejsce na prawdę, skoro subiektywizm źródła wiedzy jest sprowadzony do absolutu.
Reasumując, leser, leń, nierób, niechluj, człowiek o bardzo elastycznych zasadach moralnych i chyba dość przeciętniej inteligencji - antybohater cytując powyższe sformułowanie - staje się bardzo pozytywnym, sympatycznym fajnym "kolesiem". Nie dawałbym go jednak na wzór walki z "amerykańskim stylem życia", nie porównywałbym z bohaterami manifestów upadku tegoż stylu życia. Narracja i zarys bohaterów zbyt prześlizguje się po problemach, realiach życia, niczego w tym zakresie nie przekazując, nie odkrywając.
To raczej doskonała, wysmakowana postmodernistyczna satyra, w bajkowej oprawie.

ocenił(a) film na 9
ciekawe25

Hannibal Lecter to temat na osobną dyskusję. Jednak jeśli jego postmodernistyczność postrzegasz w tym powiązaniu bohater i antybohatera w jednej postaci to faktycznie pasuje i on, i Dude. Jednak nie zgodzę się, że to są takiego postacie, którym nie można czegoś przypisać. Jakiegoś właśnie bohaterstwa. Dla mnie i Lecter, zjadający muzyka za niszczenie klasycznej muzyki ale oszczędzający taktownego i kulturalnego pielęgniarza czy wspierający idealistyczną agentkę Clarice Starling, jest, podobnie jak cały czas próbujący coś tam przygadywać tym napotykanym cwaniakom Koleś, takim trochę wojownikiem na miarę smutnych czasów. Co więcej prezentuje jakby dwie twarze "bohatera" w spaczonych czasach. Albo takiego co przegrywa i się poddaje i trochę wycofuje do swojego małego życia i jest właściwie niesiony przez ten spaczony świat, albo takiego, który przekracza granice w imię swoich, spaczonych już zasad. Ja widzę jaką myśl i wizję w obydwu, ale w obydwu widzę też upadek naszej cywilizacji. Czyż nie wychodzi postmodernistycznie? ;-)

ocenił(a) film na 10
KarolZet

Nuta dekadencji? Posmak końca tej ery człowieka? Zaprzeczenie tzw. zasadom cywilizacji łacińskiej, tudzież tzw. zachodu.
Odrzucając pojęcie wytrych - postmodernizm i skupiając się na postaci jako takiej posuńmy się do oceny spaczony bohater w spaczonych czasach.
Czemu nie - tego punktu widzenia w kinie pełnym już po brzegi wszelkich apokalips i postapokalips zombie, wampirów, ekologii, kosmitów, totalitaryzmów, geologii, astrofizyki - nie przyjmowałem, mając po brzegi do wyboru spaczonych w spaczeniu. Ok.
Koleś jest taki jaki jest, w takim a nie innym kontekście, bowiem tylko w ten sposób może być sobą. Będąc innym zaprzeczałby sobie, a tym samym to świat w którym żyje determinuje go, zakreśla mu granice, ramy tego co możliwe. W zderzeniu z takim dyktatem losu, wybierając najlepszą z możliwych dróg jest właśnie Kolesiem. Mógłby być tylko gorszy.
Ok - jeśli dobrze rozumiem intencje, prawidłowo odszyfrowałem początkowo odrzuconą interpretację - jest to do przyjęcia.
Zaintrygowało mnie to. Także zaniepokoiło. Zastanawiam się czy taki pryzmat postrzegania Big Lebowskiego nie pogrzebałby dla mnie tego filmu, a teraz mi go nie obrzydzi.
Utrata niewinności i lekkości. Tak mi się narzuciło - Big Lebowski nakręcony przez Smarzowskiego. W szaro burej tonacji beznadziei i depresji.
Albo jeszcze inaczej - kontrast - Milczenie Owiec Braci Coen, a Big Lebowski Jonathana Demme?
Hannibal Lecter wprost artykułował uwalnianie świata od brzydoty i nieuprzejmości, a swą nieprzewidywalną, psychopatyczną stronę obrzydliwego mordercy, urokliwie porównywał z dziełami "największego mordercy - Boga"...
Żałuję, że tak mało szans ma w naszych czasach Boorman na kręcenie filmów.
"Król bez miecza, Kraj bez króla..." nasuwa mi się smutny wniosek kino straciło Excalibura, a tajemnica Graala pozostaje dla niego nierozwiązana. Tylko czy to kino straciło miecz i zatraciło wiedzę o Graalu czy to świat taki się stał... A wtedy utyskiwanie na postmodernizm nie miałoby sensu. Prawda czasu, prawda ekranu reżysera Zagajnego.
Wolałem Big Lebowskiego bez płaszczyzny moralnego niepokoju.

ocenił(a) film na 9
ciekawe25

Oj żeś poszalał. Musze na spokojnie poczytać. Jak na razie to tylko widać, że inaczej ten film widzimy. Pytanie czy się spotkamy gdzieś po środku i czy w ogóle chcemy, bo może każdy tak naprawdę woli swojego "Big Lebowskiego", co w sumie nie jest takie złe zakładając, jako że filmy ogląda się dla głównie dla przyjemności.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones