Czyli?

czyli i tak nie zrozumiesz :)

Pytałem serio. Chodzi o to, że filmy Coenów są cholernie trudne do interpretacji. Jako tako poradziłem sobie z Fargo i Bartonem, ale tego za Chiny nie umiem rozszyfrować. Widzę tu tylko pojedyncze podteksty, które coś mi tam mówią, ale nie potrafię tego złożyć w całość. Jeżeli macie swoje interpretacje tego filmu, chętnie się z nimi zapoznam. Zobaczę, na ile trafne były moje podejrzenia.

W tym filmie właśnie chodzi o to, że nie interpretuje się go w taki sposób, jak składasz w całość Lost Highway. Tu chodzi o szeroko pojętą filozofię życiową. Kto nie czuje tego filmu od początku, chyba nie będzie do końca wiedział. Mi samej jest to trudno wytłumaczyć bez sprowadzenie tego do banału :) Oglądam ten film obsesyjnie od 5 lat, tyle Ci powiem. The Dude abides.

(poszukać czegoś o dudeismie ;) )

Właśnie, nie zawsze się da dokładnie wytłumaczyć, dlaczego akurat ten lub inny film bawi nas i wciąga. Lebowski Coenów, to pewien typ narracji, a nade wszystko pewnej filozofii i podejścia do życia. Z tego punktu widzenia nie ma sensu z przeciwnikami takich filmów dyskutować na konkretne argumenty. Jest to kwestia dość głębokich, wewnętrznych, żeby nie powiedzieć intymnych artystycznych gustów i przeżyć. Ja ten filmu po prosu lubię, a jak komuś się nie podoba, to trudno.
Takie dzieła należy rozpatrywać całościowo i nawet nie dzielić na pojedyncze sceny, bo to nie ma sensu. On jest w mojej ocenie dobry od pierwszego do ostatniego kadru. Genialna mieszanka absurdu, groteski, ale też i poważnej refleksji.

Jak to powiedział pewien koleś- take it easy.

Dokładnie. Widziałem kiedyś wywiad z Coen'ami, w którym pierwsze zadane pytanie brzmiało "O czym jest "Big Lebowski"?". Bracia przez pierwsze kilka sekund się śmiali - gość ich po prostu zastrzelił tym pytaniem (co prawda później udało im się jakoś streścić ten film w jednym zdaniu, ale dopiero po tym, jak zorientowali się, że tamten facet nigdy nie będzie w stanie zrozumieć filozofii "Big'a").
Co do samego filmu - arcydzieło. Za każdym razem, gdy go oglądam, robi mi się lekko na sercu. Od pewnego czasu wiem też, że na każdy problem, który stanie mi na drodze, można spokojnie rzec: "Nothing is f*cked here, Dude!".
W dodatku film jest z tego samego roku, co ja.

Świetne podsumowanie, zgadzam się w 100% ! :)

Moim skromnym zdaniem nie wszystko trzeba zawsze dokładnie interpretować. Jasne, że to zabawa, że to pozwala szerzej zrozumieć jakąkolwiek sztukę, przekaz, ale cenię ten film za coś więcej. Nadaje się na każdego. Mądry człowiek wyniesie z niego głębsze treści, chociaż nie chcę przecież szufladkować - ale ktoś inny, komu nie chce się w to bawić, albo po prostu nie umie, jest na to zbyt prosty by to wszystko składać do kupy - też polubi film, za humor, prostotę. Nie ma w nim wielkich fraz ukrytych między wierszami tak, że wiersze przez to przestają byś składne i nadające się do zrozumienia przez zwykłych zjadaczy chleba - a tak często jest z filmami mającymi na celu przekazać jakieś idee tbh

http://www.filmweb.pl/film/Big+Lebowski-1998-13/discussion/Prosta+interpretacja, 1927519