A mnie irytowała jedna rzecz. W scenach chyba w sztabie gdzie na tej wielkiej mapie ustawiali samolociki i stateczki kręciło się pełno żołnierzy. No i spoko bo wiadomo, że sztab. Ale czemu byli oni sobie na luzie nie okazując praktycznie zainteresowania taką kluczową bitwą i jarali fajeczki w obecności przełożonych, którzy z napięcia prawie że robili pod siebie. Dziwne, że przełożeni nie zwracali im uwagi, ze to niezgodne z regulaminem? Z drugiej strony, jakie to wybitnie amerykańskie.
A film moim zdaniem strasznie nierówny.