Inarritu bez Arriagi udało się zrobić jeszcze słabszy i bardziej pretensjonalny film niż Arriadze bez Inarritu. To już coś.
Aż tak źle? Przez ostatnie pół roku obejrzałam sporo filmów, różnych, w tym dramatów. Pozwoliło mi to nabrać dystansu do wielu produkcji i wyrobić sobie pewien gust filmowy. W miarę jedzenia apetyt niestety rośnie. Biutiful nie porwał mnie specjalnie ale uważam że jest to dobre kino, smutne, prawdziwe, uczciwe bez make-upu, kolororu od którego można dostać oczopląsu i botoksu.
smutny, prawdziwy, ok, ale monotonia tego filmu jest dobijająca, wszystko źle, wszyscy nieszczęśliwi, brakuje jakiegoś kontrapunktu, oddechu, przełamania tej ponurej atmosfery. Jak dla mnie to Inarritu się w tym filmie pogubił i przecholował i wyszło banalnie i nużąco. Make-up właśnie był, tyle że zamiast ukrywać zmarszczki, uwypuklał je.
niestety ale dramat glównego bohatera waśnie na tym polegał, że ni ebyło odskoczni. Z czego miał się cieszyć w obliczu niesprzyjających okoliczności, a w końcu śmierci - nie tylko swojej. Myślę, że wielu podziela jego los. Pewnie, że ludzie prowadzą ciekawsze życie. Tyle, że wszysko zależy od punktu z którego się startuje. Dla jednych wyjście chociażby do kina będzie fantastyczną odskocznią od ponurej codzienności, innych w ostateczności zadowoli pod warunkiem ze będą podawać popcorn z colą. Nie wiem co bohaterowni filmu byłoby potrzebne do szczęscia, ale wiem na pewno co doprowadziło do jego nieszczęścia.
powiedzmy że było dużo ciekawszych filmów o mniej ciekawych facetach. Tu dramat postaci Brdema robi sie dramatem filmu. Lepiej wypadają inne filmy w podobnych klimatachi hiszpańskich okolicach, z Bardemem też "Poniedziałki w słońcu" albo "Księżniczki", już bez Bardema ale tego samego reżysera.
Będę w opozycji. Facet wie gdzie się znajduje na kole życia i że nie ma przesiadki. I ta europejska policyjna codzienność.
hmmm film "ciężarówa". Nie dałam rady obejrzeć go jednym tchem, musiałam robić krótkei "przerwy na reklamę" :] Należę do osób, które wolą w kinie oglądać może nawet fantastykę ale pozytywną... Na co dzień tyle negatywnych informacji nas bombarduje, że wolę aby kino było miłą odskocznią, niż gorzko przypominało o złu, które się wokół dzieje. Gadaniem i analizowaniem świata się nie zmieni. Bardem zagrał świetnie, film raził mnie swoją "niebieskością", ale ogólnie oceniam go dobrze, mimo że nie przepadam za taką depresyjną tematyką.
No, wątkowi chińskich imigrantów można nieco pretensjonalności zarzucić, ale reszta - cudo! Aktorstwo, zdjęcia i montaż tworzące poetycki wręcz nastrój i kilka niesamowitych pomysłów związanych z rozmową ze zmarłymi... Na pewno nie jest to film do pełnego docenienia za pierwszym razem.
film jest świetny, trzyma tempo, autentyczność którą wącha się poprzez smaki hiszpańskie drugiego planu jest niezwykła. bohater ma podcinane nogi i nie robi z tego dramatu, zwyczajnie nie zgadza się z narzuconym losem. podcięcie nóg i wyrwanie z codzienności tu za sprawą choroby, wspólna linia dla każdego z filmów innaritu (ale i w każdym filmie refna na przykład) utzrymana. z filmu bije smutek i nieszczęście? bzdura, codzienność, zwyczajna walka o przetrwanie, o los dzieci. poza tym doskonałe aktorstwo bardema i tego młodego (w filmie jego syna). postać którą wykreował bardem jest tak autentyczna że aż kłuje.. dawno nie widziałem tak dobrego kina