Villeneuve miał niesamowicie ciężkie zadanie: kontynuację kultowego arcydzieła Scotta. Jako wręcz fanatyk Łowcy androidów chyba zbyt wiele oczekiwałem... Tym niemniej jednak niesamowicie udany sequel. Gęsty klimat, bajeczna oprawa audiowizualna i charakteryzacja. Oglądając naprawdę ma się wrażenie, że jest to kontynuacja niezbyt odwleczona w czasie. Nawet Gosling mi pasował, poprawnie wcielił się w swoją postać. Niestety, fabularnie klei się tak sobie. Ford na plus jak zwykle, Leto w roli antagonisty wyśmienity, chyba najlepszy charakter filmu wraz ze swoją żeńską, prawą ręką. Pomimo ogromu pracy i świetnej prezencji brakowało tego czegoś. Śmierć K fajnie nawiązuje do śmierci Roya Battyego. Nawet łezka sentymentu pojawiła się na policzku. Architektura miasta była ta wyrazista, że wręcz przytłaczała, jej ogrom działał na zmysły. Cyberpunkowo, brudno- istna dystopia. Reasumując, czegoś brakowało między wierszami. Jakiejś takiej iskry, która by nadawała napęd całości, takiej wisienki na torcie. Wyszedłem z kina lekko zawiedziony... Ciężko jest jednak stworzyć coś w cieniu takiej legendy. Mimo to Villeneuve włożył kawał dobrej roboty i pomimo, że nie wyszło z tego arcydzieło, to na pewno jest to jeden z lepszych filmów sci.fi. i naprawdę świetna kontynuacja, która ucieszy większość fanów.