Właśnie wróciłem z kina i szczerze powiem że nigdy nie byłem w kinie na nudniejszym filmie! Prawie 3 godziny męczarni. Zero fabuły, zero akcji. Żona obok mnie przysnęła, kilka osób wyszło z sali ale nie, ja postanowiłem dotrwać do końca. Byłem na tyle naiwny, że uwierzyłem w wysoką ocenę na filmwebie i Imdb, znam parę filmów tego reżysera. Przecież Labirynt czy Sicario to naprawdę dobre kino. Dzisiaj porażka totalna, 3 godziny wiercenia się w fotelu i gapienia w sufit. Zmiana pozycji, noga na nogę, pionowo, poziomo, byle tylko wytrwać do końca. O czym ten film? O niczym, strzeszczenie by zajęło 20 sekund, akcji jak na lekarstwo, emocji jeszcze mniej. 150minut nudnych dialogów, 10minut podróżowania latającym bolidem i 5 minut łubu du, lania po pysku. Po tym dziele będę miał traumę przed kolejnym wyjściem do kina... serdecznie odradzam. Można bilety na ten film kupić teściowej, w formie prezentu, jak będzie za bardzo upierdliwa
Niestety podzielam Twoją opinię. Ja miałem miejsce z boku sali tak nikt nie bierze miejsca jak zawsze i byłem sam dlatego mogłem często zmieniać pozycję i nogi prostować na przejście bo wiedziałem że jak bym się nudził to by ciężko było siedzieć ściśnięty na środku sali w koło ludzi że nie ma się gdzie rozprostować . W ogóle znana sieć kina w Polsce leci w kulki dość że bilety po 30 zł to jeszcze wymyślili jakiś czas temu miesjca Vip dopłatę parę złotych a po co żeby się gnieść wsród ludzi . Ja tylko kupuje w promocji kto wie gdzie znajdzie 4-5 dolarów można dać za film na nasze warunki i tylko dlatego że jest taka możliwość to chodzę do kina bo inaczej to tylko download za free po premierze na kinie w domu :)
Jak mnie to zawsze bawi. Krytycy i przeróżni recenzenci pieją z zachwytu, ale pójdzie ci taki Janusz z Grażynką na film i powie, że nudny. Czego się spodziewałeś? Akcji i wybuchów? Może humoru na poziomie "głupi i głupszy? Jeśli nowy blade runner to flaki z olejem, co powiesz o filmach Tarkowskiego? Co ty bidny byś zrobił oglądając takie dzieło jak "Ofiarowanie"? Film jest o niczym, a to dobre.
Widzisz, uwierzyłeś krytykom i teraz na siłę z tego filmu próbujesz zrobić ponadczasowe dzieło, z przesłaniem, którego motłoch, na jego nieszczęście, nie rozumie. Oczekiwania były duże podczas gdy seans jest jak zderzenie ze ścianą. Film okazał się ładnym wizualnie ale niemożliwym do obejrzenia bez samoistnych ziewów gniotem i czy chcesz tego czy nie za chwilę ta dyskusja nie będzie miała sensu bo i zainteresowanych tym "klasykiem" nie będzie.
Czym się różni "krytyk filmowy" od Janusza z Grażyną? Jest jakiś podział? Trzeba jakąś szkołę ukończyć? Kiedy można się nazwać krytykiem filmowym?
No i widzisz...,jak to pięknie opisałeś "10minut podróżowania latającym bolidem i 5 minut łubu du...." i rozczarowanko,w sumie to nie musiałeś już nic więcej pisać,ale jednak musiałeś podkreślić że zero fabuły i zero akcji za to 150 minut nudnych dialogów,nie podkreśliłeś jednak że dla Ciebie nudnych,tylko nudnych i tyle,tym samym dałeś do zrozumienia tym co lubią te nudne dialogi a wiedz że tacy ludzie żyją i to serio,że chyba pomyliłeś seanse bo trzeba było się wybrać z żoną może...na Botoks.
w sumie dialogi mogą być nudne, (vel. barwy szczęścia) jaki bezsensowne, a przyznać trzeba, że takich w filmie nie brakuje, w poprzedniej części było takich mniej, szczególnie ciężko uznać za takie np. końcowe Hauera na dachu, one coś wnosiły do konstrukcji fabuły jak i całego filmu...
Bolała Ciebie ta cisza wypełniająca niektóre sceny tego filmu. Bolało Ciebie to tak samo, jak milczenie w towarzystwie, kiedy kontempluje się zachód Słońca. Niektórzy tak mają. Wypełniają tą ciszę, która jest okazją na refleksje, konsumpcją, fajerwerkami. Zrozum, w życiu nie trzeba cały czas paplać i gonić za króliczkiem. Można też czasami westchnąć i się zadumać patrząc na krople rosy.
Na krople rosy mogę patrzeć, co więcej w świetle poranka mogę je nawet kontemplować, pod warunkiem że nie muszę patrzeć na Gosliga z miną jakby miał zatwardzenie, a w tle nie wali mi po uszach elektroniczna muzyka z przesterowanym basem - filmik NĘDZA - prawie 3 h beznadziejnej, pretensjonalnej nudy o niczym - pisze to facet, który uwielbia oryginał i nienawidzi współczesnego kina spod znaku Transformers,,,
Cóż - mi po prostu nie podszedł - podkreślam - nie jest to taka padaka jak Alien Covenant - BO TO BYŁA TRAGEDIA, ale wieje nudą, pretensjonalnością i jest po prostu NIJAKI - piszę to jako oddany fan oryginału, który przed tym filmem wręcz klęczy,,,nie jestem fanem Transformers i innych Szybkich i wściekłych...
P.S. do kina się przejdź - wyrób sobie własne zdanie - na pewne filmy po prostu TRZEBA iść do kina (choć na Alien: Covenant szczęśliwie nie byłem z przyczyn niezależnych ode mnie, choć seans planowałem, bo dla mnie Obcy to KULT - pierwsza część zaliczona w kinie z tatą na początku lat 80-tych jak miałem 8 lat...niestety Ridley zarżnął stworzoną przez siebie legendę). Blade runner nie jest tak tragiczny, jest piękny wizualnie, nie "grzebie" Deckarda...ale niestety jest jakiś taki NIJAKI i co najgorsze NUDNY...W oryginale kontemplowałem, wręcz chłonąłem wzrokiem każdą scenę, tu zaś ziewałem i spoglądałem na zegarek
@Roger
Scott faktycznie zrobił sobie kuku, ostatnim filmem wyszedłem zawiedziony. Jestem fanem serii w kinie byłem na "Obcym decydujace starce" jako mały chłopak.
Blade Runner nie spowodował u mnie takiej irytacji. Reżyser dał radę i nie skopał tego filmu, brawo.
Film zdecydowanie do kina.
Cóż mogę odpisać ? Tragedii nie było, ale szału też nie - noż kurza twarz męczyłem się, miałem problem z dotrwaniem do końca seansu...Tak jak już gdzieś tam wspominałem - nie jestem w stanie odpowiedzieć na proste pytanie - "o czym był ten film???" jakieś poszukiwanie dziecka spłodzonego z androidzicą ? Co tam robił Jared Leto ? Co tam w ogóle robił Ford ? Jedyne co mi pozostało w pamięci to kamienne kobiece nogi na szpilkach i ranny Goslig leżący na schodach
Na pierwszej części Łowcy androidów nie męczyłeś się?
Film był tak samo powolny jak ten.
Dostali to samo co w oryginale i narzekają. Gdyby dostali co innego to by narzekali, że to nie to samo ;)
Zawsze tak jest.
Jak bym się męczył, to raczej bym nie zaliczył kilkudziesięciu seansów w życiu...Dwa dni temu "puściłem" swojemu synowi z blue raya...Pierwszy seans zaliczyłem na początku lat 90-tych ze zdartego, pirackiego VHS-a
Nie wiem... mnie się nowa część podobała równie jak pierwsza.
Podobny styl, podobne tempo.
W drugiej części więcej uwagi poświęcili na poboczne smaczki życia w roku 2049.
Przyznam, że jak pierwszy raz obejrzałem Łowcę androidów z 1982, to również męczyłem się i nie mogłem zrozumieć co ludzie widzą w tym filmie.
Wkręcił mnie dopiero po którymś razie. Może to kwestia czasu?
Natomiast od tej części dostałem wszystko czego chciałem.
"Kupiłem" nawet historię fabularną z dzieckiem.
Ja te prawie 3 godziny seansu nawet nie poczułem, nie zmeczyło mnie to dluie siedzenie w kinie.
To powoduje ze mogę dac duzego plusa tworcom tego dzieła.
Nie jest to arcydzieło, ale bardzo dobrze zrobiona produkcja sf.
Najnudniejszy wg.mnie Za czarną tęczą (2010) i z nowszychThe Circle.Krąg.(2017).
to zwyczajnie nie jest film dla ciebie. Trzeba było isć na botox, ewentualnie transformersy czy coś na twoim poziomie.
Trzeba było iść na botoks albo coś z równie wartką akcją. Ten film jest taki powolny, tak jak pierwsza część I TAKI MA BYĆ.
Każdy ma swój gust i nie każdy preferuje rozrywkę na poziomie. Jedni wolą wybitnie zrealizowany film a inni napierdzielankę przez 80% czasu.
Myślę, że wiele osób, które nie oglądały pierwszej części (lub im się nie podobała), będą mieć podobne odczucia i po prostu uznają film za nudny. Natomiast nie możesz mieć pretensji o to, że wysoka ocena wprowadziła Cię w błąd. Jest mnóstwo osób, które są zachwycone filmem ze względu na podobieństwo do pierwszej części, która też nie miała dynamicznej akcji charakterystycznej dla współczesnego kina. Pomijając jednak fabułę, choćby ze względu na stronę wizualną, warto ten film obejrzeć.