nic nie ujmując Johnnemu, Rush nie jest gorszym aktorem, ale dopiero rola w piratach zwróciła na niego uwagę szerszej publiki, sam stosunkowo niedawno skojarzyłem, że ten gość z "Blasku" jakby trochę podobny do zarośniętego Barbossy, sprawdziłem no i proszę :D
To jest straszne, że obecnie Rush'a na początku kojarzy się z komerchami typu piraci z karaibów, a dopiero potem z innymi jego rolami jak np w Blasku, gdzie ta tendecja powinna być zupełnie odwrotna.
Dokładnie, ale taka juz rola komerchy. Winduje aktorów na szczyt, zarówno miernoty jak i legendy. Rusha pamiętam z Nędzników, Elizabeth i Zatrutego Pióra, ostatnio Jak zostać królem zabłysnął. Potrafi się wcielać w bardzo różne role i w różny sposób gra, w przeciwieństwie do Johnnego Deppa, którego kiedyś wielbiłam, ale w końcu trzeba się zmierzyć z prawdą że gra ciągle to samo i tak samo. Mimika, ruchy... no niestety. Brad Pitt z kolei, również hiperpopularny, potrafi się zmieniać jak kameleon. Snatch, Siedem, Joe Black, Tajne przez poufne, Babel... Nie uważam Deppa za kandydata do Oscara, pomijając już bezsens tych nagród.
No cóż, ja lubię J. Deppa, jeżeli chodzi o charakteryzację, to w każdym filmie mnie zachwyca, natomiast jego gra aktorska jest całkiem niczego sobie. Podobieństwo rzeczywiście można zauważyć w niektórych rolach, ale zauważcie, że dużo postaci przez niego granych mogą uchodzić za bardziej lub mniej tragiczne - może dlatego powtarzanie ruchów i mimiki tak bardzo mi nie przeszkadza