6,7 498  ocen
6,7 10 1 498
6,6 16 krytyków
Blue Moon
powrót do forum filmu Blue Moon

portret artysty z czasu końca kariery.

wydech po wdechu, triumfalna przebieżka wokół stadionu po zwycięskim sprincie na sto metrów, boleśnie konwencjonalna biografia fachowca od słowa po wściekle niekonwencjonalnej biografii fachowca od obrazu.

podchwyt adekwatny wybrzmiewa w obydwu, jakkolwiek o artystycznych sukcesach zadecyduje profesja bohatera. podczas gdy film o godardzie zachwycał, powyższego oglądać się nie da. co najwyżej słuchać. wszystkiemu winne są oczywiście słowa. słowa, słowa, słowa. to nie film, to słuchowisko radiowe - przegadane, przygniecione, męczące. jeszcze, kurcze, z tym pianinkiem windziarskim pomiędzy ścianami echem złowrogim dookolnie pobrzmiewającym, przez całą wieczność, na jednej nucie, w kolorze tapet, potoczyście, nie mogę. tak jakby cała para odpowiedzialna za tak zwaną narrację wizualną poszła w Nową Falę, a więc tutaj, dla kontrastu, nie ruszymy nawet paluszkiem. nieładnie, niefajnie, nieprzyzwoicie. rozleniuszkowana kamera oszukuje, kiedy nie tworzy, tylko ilustruje. nie ma myślenia kamerą, nie ma myślenia obrazem, nie ma myślenia w poziomie. czyli tak zwany poniedziałkowy teatr telewizji, tylko że w piątek i w kinie.

ethan jako homo pitek, cieplak barowy, arogant i megaloman, który nie potrafi przestać kłapać - super, cała reszta w gwizdek. doprawdy, aż trudno jest mi uwierzyć, że ten film zbiera pochlebne recenzje w świecie, w którym żywot równoległy wiedzie też Horace & Pete.

moja teoria ogólna, z którą zresztą nie do końca się zgadzam, brzmi jak następuje: nasza postawa względem bohatera podświadomie przekłada się na naszą opinię o filmie. kiedy bohater jest sympatyczny - jest dobrze, a kiedy sympatyczny nie jest - należy ukazać jego świat w sposób sympatyczny za pomocą sztuczek filmowych, aby zwiększyć szanse.

najnowszy film linklatera, mierzony ekierką powyższej zasady, wypada nazwać pretensjonalnym wzlotem rozkochanego w sobie megalomana. demonstracją wsobnego, samolubnego uniesienia właściwego artystom niesionym jeszcze a dumnie falą uderzeniową swojego poprzedniego dzieła. kładzie się po całości, albowiem nie idzie polubić w nim niczego - ani bohatera, ani sposobu jego obrazowania.