Zdaje się była już taka opinia,że na wybory i decyzje bohaterów "Blue..." niewątpliwie miała wpływ ich przeszłość,wychowanie,dom rodzinny.Z niemal szczątkowych informacji wiemy,że ich rodziny nie były zbyt szczęśliwe. Nie wiem na ile Reżyser filmu orientuje się w psychologii ale sądząc po fakcie tak długiej pracy nad tym filmem jakąś orientacje musiał mieć,niemniej wykazał wpływ najbliższego otoczenia na dorosłe życie naszych bohaterów.Oczywiście możemy się upierać,że ojciec mógł idealnie "uzupełnić"rolę matki w życiu małego Deana ale w tym przypadku nie powinno dziwić,że chłopak choć wrażliwy(ojciec też muzykalny kwestia genów)za wiele w życiu nie osiągnął.To nie czyni jednak tego bohatera "frajerem".Ta jego wrażliwość jest bardzo ważna,pokazuje faceta jako kogoś,kto ma prawo do wyrażania swych emocji.To chyba też było zamysłem twórców w kreowaniu tej postaci.
Podobnie z Cindy,wielu oskarża ją o wczesne współżycie,o brak empatii,wiele innych "złych"cech.Na jej zachowanie też mógł mieć wpływ dom(ewidentna tyrania ze str.ojca). Szuka miłości,akceptacji przez fizyczne zbliżenie.
Na uwagę zasługuje wątek staruszków,z kąd inąd dzięki niemu nasi bohaterowie trafiają na siebie. Działanie zarówno Cindy,jak i Deana pokazuje,jak bardzo tęsknią za miłością,nową jej formą,potrafią otoczyć opieką,zatroszczyć sie o drugiego.Cindy opiekuje się babcią,Dean z wielkim zaangażowaniem urządza pokój Waltera.
To nie są bohaterowie kryształowi,nie nam oceniać ich błędy.Warto pamiętać o wpływie wychowania,bo ono nie jest bez znaczenia.Oczywiście nie determinuje naszego losu ale braku miłości,obecności rodzica nic i nikt nie zastąpi i ten brak będzie miał znaczenie w dalszym życiu.Nawet jeśli znajdziemy kogoś,kogo pokochamy.
Film smutny,życiowy.Zakończenie niejednoznaczne bo cóż z tego,że odszedł w tamtym momencie.Nie snujmy hipotez.Może sie dogadali.Dla dobra dziecka choćby.Bo przecież chcieli i byli gotowi na miłość,której tak brakowało w ich życiu...
Nie bez powodu przedstawione są 2 tragedie dziecka - kiedy rodzice się rozchodzą ( jak w przypadku matki i ojca Deana) i kiedy zostają mimo wszystko razem znienawidzeni przez siebie, ciągle się "szarpiąc"
Wg Deana lepiej zostać razem dla dobra dziecka, a wg Cindy to dziecku na pewno szczęścia nie da
Wspomniane wyżej spostrzeżenia miałam po 1seansie tego filmu(mam go w swojej filmotece).Drugi raz(naprawde dla tych którzy nie mają wyłącznie złych emocji) wniósł niewiele nowego, oglądałam pod kątem wskazówek spostrzeżeń czytanych na forum i recenzji.
Co do rozumowania bohaterów w kwestii rozstania- chyba każde z nich patrzało przez pryzmat siebie jako dziecka w rodzinach z których wyszło.On-z rozbitej pragnie mieć swoją pełną,ona z dysfunkcyjnej ale pełnej-chce swoją rozbić. Czysta psychologia no i trochę egoizmu też.Dobry terapeuta lub przynajmniej ich chęci zdziałałyby tu coś dobrego.Ale każde z nich musiałoby trochę wysiłku włożyć- nie chcieć zmiany zachowań partnera ale swoich.
Szkoda potem dzieci bo cierpią najbardziej i ciągną ten balast potem przez całe swe życie...