Nie wiem, co jest gorsze. Czy poziom tego pośmiewiska czy poziom widowni wychwalającej pod niebiosa tą produkcję.
Zacznijmy od początku. Trzymamy w kinie ulotkę zachęcającą nas do odwiedzenia kina. Czy przekaże ona nam coś na temat filmu, na który się wybieramy? Może zachęci nas uchylając troszkę kurtynę? NIE. Oczywiście, bo co mieli by napisać w opisie. "Mieszanina totalnie losowych wątków, połączona w obrzydliwie nudny, pretensjonalny i przesadzony niemal na każdym kroku miszmasz"? Ulotka zaś informuje nas, o tym jaka to świetna jest pani reżyser i jakże ambitne produkcje ma na swoim koncie. Ale ciiiiichooo o filmie, bo jeszcze ludzie coś będą przeczuwać... Prorocze wydają się zacytowane słowa recenzji GW "chwyta za gardło". Oj tak, rzeczywiście, czasami zbiera się na wymioty.
Super, mimo wszystko człowiek nie uczy się na popełnionych wcześniej własnych błędach i podejmuje rękawicę. Rękawica kosztuje 26,90. Zapamiętam tą kwotę na długo. Głos płynący z głośników po serii reklam, który będzie mnie straszył każdej nocy dziękuje "za obejrzenie tego filmu w kinie, z legalnego źródła". Świetnie. Skoro przed seansem dziękują za jego obejrzenie, to być może domyślają się, że po seansie nie zdążą tego zrobić, bo nikt nie zostanie na sali?
Film się zaczyna. Człowiek wiesza się na drzewie. Truposza odcinają, spada kilka metrów, ale za chwilę ten wstaje i się oddala.
Już wiem, że jest źle. A było tylko gorzej. Pesymizm jaki bije z obrazu mógłby obdzielić kilku samobójców. Wszystko jest tutaj brzydkie, stare, obrzydliwe, szare. Samotna kobieta musi oczywiście ubierać się niczym najgorsza dewotka a facet zbliżający się do emerytury oczywiście musi pić na umór i bardziej przypominać bezdomnego niż zasłużonego policjanta. Oczywiście musiał się pojawić temat aborcji, ale jest on wprowadzony w tak oczywisty i żenujący sposób, że poważniejsze zastanowienie się na ten temat nie ma tutaj sensu. Dziewczyny chore na anoreksję za to za każdym razem na zajęciach ubrane są w najgorsze, powyciągane i oczywiście za duże ciuchy. Podkrążone oczy bohaterek są niczym w porównaniu do zmęczonych oczu widza. Oczywiście zajęcia na które uczęszczają prowadzone są w całkowicie białej sali. Dobrze przynajmniej, że przed wejściem do środka pozwolili im zdjąć kaftany...
Nie pomaga bezustanne skakanie pomiędzy wątkami. Nie pomaga brak jakiegokolwiek napięcia, wszechobecna nuda, brak jakiegokolwiek sensu powiązań głównych bohaterów. Głupota bijąca z ekranu rozśmiesza bardziej niż umyślne "zabawne" scenki a największym blaskiem podczas oglądania tej szmiry biją znajdujące się w kinie świecące znaki wyjść ewakuacyjnych, kusząc przez cały seans.
Oczywiście sceneria w filmach pani Szumowskiej musi się kojarzyć z brudem, syfem, biedą i ogólnym upadkiem, tak więc i tutaj nie zabraknie nam warszawskiej nędzy, tak prawdziwej, jak śnieg w lecie. Odrealnieni bohaterowie filmu zmagają się... i tutaj właśnie jest problem, bo nikt tego nie wie. Teoretycznie chodzi o odbudowanie więzi ojca i córki, ale oprócz ostatniego momentu filmu, wszystkie ich próby wydają się sztuczne i stworzone na siłę.
Pani spirytystka to coś przepięknego. Postać całkowicie sztuczna i nawet jej smutna życiowa opowieść związana ze śmiercią syna wydaje się być tak nijaka, że bardziej przejmować się można rozdeptanym mrówkom podczas spaceru po parku.
I proszę was, fani tego "arcydzieła", wytłumaczcie mi, co miała wnieść scena tej starej kobieciny machającej piersiami we wszystkie strony i wyginająca się jak plastik w ognisku?
Scenariusz to słowo, jakiego twórcy prawdopodobnie nie znają zaś na festiwalu w Berlinie film zapewne oceniało grono niewidomych widzów.
Poszliśmy na film wierząc, że po sukcesie Idy, może kolejna rodzima produkcja będzie w stanie coś wnieść w świat filmu. Coś pokazać, czymś urzec i rzeczywiście zainteresować. Wniosła. Resztki psich odchodów na podeszwach butów.
Porażka. Co 10 minut sprawdzaliśmy, która wybiła godzina a pytanie "Idziemy" towarzyszyło nam do samego końca. I tutaj najsmutniejsze, większość osób naprawdę wyglądała na zadowoloną. Swoją drogą, GŁUPIO się człowiek czuje, kiedy wyda 26,90 NA BILET NA POLSKI FILM i jeszcze ma narzekać, że jest źle. W końcu, z natury musi być szaleńcem.
Brawo dla twórców, film jest tak zły, że oprócz zmarnowania blisko 2 godzin w kinie, właśnie zmarnowałem kolejnych kilkanaście minut, dla dobra ludzkości.
jest wybitna ale trzeba najpierw pozbyć sie własnych kompleksów wtedy na pewno wszystko zobaczysz w innym świetle
Niestety, od kiedy pozbyłem się nadwagi, łupieżu i nieświeżego oddechu (całe to dobro bijące od produktów reklamowanych w telewizji!), nie posiadam już większej ilości kompleksów, których mógłbym się pozbyć i odkryć wybitność sceny o której dyskutujemy już trzy lata. Swoją drogą, niezwykle ciekawy wniosek.
hmm czy mam się odnieść do tego, czy może darować sobie chyba tak Ocena jest rzeczą względną, ale jesli ktoś miażdży dzieło wielu artystów i ciężkiej pracy reżyserki ( jednak w Europie jak widac niezwykle docenianej) to trzeba mieć - jak Ty wybitny ale tylko tupet albo po prostu wiedzę z zakresu kinematografii, wtedy jest to nawet zrozumiałe Pozdrawiam serdecznie
Na początek podziękuję za przejście na "Ty". Stwarza to nowe możliwości komunikacji i zdecydowanie ułatwia dyskusję. Tak więc przechodząc do meritum, rozumiem wnioskując z toku twojego rozumowania, prawo do krytyki zdobywa się jedynie na dwa sposoby - pierwszy to wspomniany wcześniej mój tupet, drugi zaś to wiedza z zakresu kinematografii. Wedle tego twierdzenia, jeśli gość w restauracji zamówi danie, które choć pięknie opisywane w ulotkach i menu, smakuje jak rozkładająca się padlina, to składając reklamację kelner powinien zapytać się o stan jego wiedzy kucharskiej lub zarzucić mu chamstwo i ostentacyjnie odejść od stolika.
Kolejny punkt, mnie osobiście nie obchodzi co Europa myśli o tej niezwykle docenianej twórczyni. Europa wszakże o wielu rzeczach ważniejszych i o tych mniej ważnych myśli zupełnie kontrastowo do odczuć wielu Polaków. Mnie obchodzi jedynie całokształt tego, co miałem okazję obserwować na dużym ekranie, płacąc za prawo to tego. Tym samym, nabyłem prawo do krytyki, nawet rodem z rynsztoka, jeśli tylko wewnętrznie uznaję, że na taką ów twór zasłużył, nawet jeśli nie spodoba się to innym.
Uważam, że moja recenzja jest już w takim stopniu uzasadniona, że kolejna jej obrona mija się z celem. W każdym razie, dziękuję za owocną dyskusję!
"Pesymizm jaki bije z obrazu mógłby obdzielić kilku samobójców" - doskonałe :)))
Pozdrawiam
Teraz ja coś powiem. Jak ja bardzo nie lubię "Małgośki" to film moim zdaniem jest na prawdę dobry, nie widzę żadnych przeskoków akcji, urwanych wątków. Nie wiem o co chodzi osobom, które tak piszą. Może to, że nie jest to film akcji i nie jest wszystko wyłożone na tacy jak w amerykańskich superhipergigamega produkcjach, to nie znaczy, że film jest beznadziejny. Gra aktorska świetna. Dla mnie zero dłużyzn. Polecam.
W punkt, wydaje mi się, że dzisiejsi wtórni analfabeci pozbawieni są tego typu wrażliwości, która pomaga odbierać filmy nieoczywiste ;)
Niestety masz rację a'propos tych wtórnych analfabetów hodowanych na pełnych blichtru wzorcach. Film nieoczywisty, pozostawia interpretację zjawisk widzowi i w tym m.in. tkwi jego wartość.
W tym wypadku lepiej być wtórnym analfabetą niż pseudo intelektualistą i uprawiać egzaltację rodem z gimbazy. Ten film jest beznadziejny ot po prostu.
Nigdy nie jest lepiej być analfabetą. Jesteś beznadziejna ot po prostu czy z jakiegoś powodu?
Ilość samobójców w tym kraju w ostatnich latach wzrosła. Może zatem ma coś z rzeczywistości?
Przyjacielu podpisuje się pod tą recenzją wszystkimi członkami jakie ludzkie cialo/body posiada.
Ogólnie wszystko się zgadza, tyle że w ten sposób dałoby się opisać dowolny film, nawet największą perełkę kinematografii. Co do tytułu tematu, obawiam się, że Cię, z całym szacunkiem, nie stać :)
Straszne guano, szczęśliwie nie dotrwałem do końca i opuściłem kino po 30 minutach. Pomimo to recenzję oceniam bardzo dobrze, podpisuję się pod nią! Pzdr
To stek bzdur. Nie ma uzasadnień, jest tylko jad i błędy językowe.
Coś dla tych, którzy chcą skrytykować coś, czego nie widzieli. Podpisujesz się obiema rękami. ;)
A teraz się łudzisz, że nie ma? Łudzisz się jeszcze, że twoje opinie są warte więcej niż śmieci?
Zarzucasz mi jad a sam wręcz zioniesz językiem miłości. Z pewnością, każdy ci drogi hyrkanie uwierzy w słuszność twoich przekonań.
:)
Zarzucam ci słusznie. :) Język miłości jest mi obojętny. Wolę zrozumienie od wiary. Nie każdy mnie zrozumie, z pewnością.
Długa rozbiegówka i ci mniej wytrwalsi mogli opuścić kino, potem się rozkręca. Nie widziałam przeskakiwania na różne wątki; ja nadążałam bez problemu. Absolutnie znakomita rola Ostaszewskiej, postać którą zagrała jest po prostu niesamowita, gęba mi się uśmiechała przez cały film mimo że komedia to nie jest. Bardzo optymistyczne zakończenie, naprawdę w punkt. Ten film nie jest arcydziełem, ale patrząc na gnioty jakie nam serwują dystrybutorzy ten film akurat ogląda się dobrze. Mnie uspokoił i utulił, ma klimat, który mnie osobiście odpowiada. Też nie wiem, po co była ta scena z tańczącą na golasa Dałkowską, ale trzeba jej przyznać że jak na swój wiek ma bardzo zmysłowe ciało :-) Ja polecam, może nie do kina ale w domu do obejrzenia jak najbardziej.
Ale ona nic nie zagrała! NIC! Po prostu wyszła i jak we wszystkich swoich rolach wodziła wzrokiem na granicy płaczu i załamania nerwowego, to jest całe empluła pani Ostaszewskiej. Są aktorzy, którzy potrafią zagrać różne role (na przykład obecny w tym filmie Gajos), a są tacy, którzy przed kamerą lub na scenie przywdziewają zawsze tą sama maskę. Pani Ostaszewska do nich należy - rozdygotana, z grymasem zwiastującym mający za chwilę nadejść wybuch szlochu. Nic nowego w tym filmie nie pokazała.
Ale ona miała właśnie grać taką rozhisteryzowaną, starą pannę! I zrobiła to świetnie. Takie jest moje zdanie. A może po prostu dlatego, że lubię panią Ostaszewską, nie potrafię ocenic jej obiektywnie. Pozdrawiam.
plażo proszę, przecież Ostaszewska stworzyła postać z krwi i kości. pal sześć kostium, charakteryzację, fryzurę ale jak ona się ruszała, jak chodziła! stworzyła charakter od a do z. a scena tańca na terapii? nie no, kreacja Ostaszewskiej to było coś przez duże Ce i trzeba było chyba nie oglądać filmu (patrzeć na ekran nie oznacza oglądania) by postponować jej robotę. sorry.
Ja widziałem grę. Sen, śmiech, zaskoczenie. W różnych momentach. Zatem po prostu mijasz się z rzeczywistością i piszesz "nic", żeby skrytykować.
Poważnie w tym filmie nie ma się czego doczepić, że trzeba wymyślić zarzut? :)
Ile z tych procentów to zgoda z błędami językowymi, a ile z nieuzasadnioną pogardą i ćwierćinteligenckim hejtem?
W fatalnej interpunkcji, w "bardziej przejmować się można rozdeptanym mrówkom", w "Zapamiętam tą kwotę". Kwiatki stylistyczne w "Truposza odcinają, spada kilka metrów, ale za chwilę ten wstaje i się oddala" czy "brak jakiegokolwiek sensu powiązań". Nazwanie "Idziemy" pytaniem. Nie chce mi się analizować dokładnie, bo ten bełkot zwany recenzją nie zasługuje na mój czas.
Drogi hyrkanie, z mojej strony chciałbym Ciebie z całą powagą i pokorą przeprosić, iż przez tą moją grafomańską, powiedzmy sobie, pseudo-recenzję, naraziłem Ciebie na stratę Twojego, jakże cennego życiowego czasu.
Chciałbym jedynie nadmienić, iż tekst ten pisałem późną nocą, jak też to zazwyczaj czynię, ze względu na brak czasu, który marnuję w mojej pracy, jakże zresztą zapewne mniej ważnej, niż to, czym Ty, drogi hyrkanie się zajmujesz zawodowo. Starałem się możliwie najlepiej opisać moje odczucia, choć wiem, że nic nie warte i jedynie zionące trującym jadem, oczywiście ograniczona ilość czasu, który mogłem w tamtym momencie przeznaczyć, jak i brak odpowiedniego oświetlenia klawiatury nie są akceptowalną wymówką.
Przepraszam Ciebie zatem, że moim zaniedbaniem, brakiem umiejętności językowych oraz zwykłą biedotą intelektualną śmiałem Ciebie tymże grafomańskim popisem urazić. Postaram się na przyszłość pisać teksty o możliwie jak najmniejszej ilości wszelakich błędów, choć one zawsze się w nich zapewne znajdą. Niestety, pozazdrościć Ci jedynie mogę drogi hyrkanie umiejętności językowych umożliwiających mi ich całkowite ominięcie.
Z poważaniem,
Wielbiciel Twej polszczyzny oraz niespotykanego intelektu
Wyobraźmy sobie człowieka, który jedynie wtedy pisze "z całą powagą", gdy akurat jest niepoważny. Świadoma i intencjonalna próba wprowadzenia w błąd. Powód więcej do ewentualnych przeprosin gdy zaczniesz cenić szczerość.
Nie starałeś się odczuć opisać najlepiej, chyba że najlepsza jest dla ciebie nieadekwatność, przesada i agresywny język. Próba ośmieszenia filmu w gimnazjalnym stylu zjadliwym - no ale siadłeś nocą, żeby możliwie szybko w niedostatecznym oświetleniu to właśnie napisać, a nie na przykład, że nie wiesz, iż może chodzi w tym filmie o ciało, że film ci się nie podoba, że wychodzisz z domu za rzadko, żeby oglądać czasem syf, że chciałbyś, by ktoś kręcił filmy przekrojowe (czyli każdym filmem opisywał panoramę społeczną, a nie te wycinki społeczeństwa, które chce opisać, brud i czystość proporcjonalnie do występowania w przyrodzie - a nie sytuacje, które chce opisać, aborcję tylko gdy pozwolisz, a nie wtedy, gdy ten ktoś chce o niej wspomnieć etc).
Gdybyś pominął niewnoszące nic uwagi w języku ciętym a pustym, byłoby szybciej i bliżej tego, co rzeczywiście czujesz. Choć może się mylę i odczuwasz już tym językiem jałowej pyskówki i kłamstw (jak te "poważne" przeprosiny właśnie).
Gdybyś pisał na poważnie, byłoby ok. Przez ilość kłamstw - nie jest.
Mówisz o tym, który nie pisze nic sensownego poza wyzwiskiem "upity troll"? Są gorsze miejsca niż wiocha i raczej z nich.
No, dużo "h" wymieszałeś z "a". Możesz sobie dorysować gwiazdkę na tablicy osiągnięć.
Mocno przesadziłeś z tą "recenzją". Film mnie nie zachwycił, ale żeby pisać, że jest to gniot, to ty chyba musiałeś prawdziwych gniotów nie widzieć na oczy... I w jakim to niby kinie są tak drogie bilety?
Mnie akurat się film podobał. I to bardzo. Aż na 9 gwiazdek, a daję je raczej oszczędnie. Film widziałam na Kinobraniu w Kinie pod Baranami za 7zł. Sala była nabita ludźmi, co oczywiście nie świadczy o tym, że każdemu się podobało. Gdyby bilet kosztował 3 razy tyle to też bym była zadowolona po seansie. To tylko moje zdanie, Pan ma inne. I dobrze.
"Nie wiem, co jest gorsze. Czy poziom tego pośmiewiska czy poziom widowni wychwalającej pod niebiosa tą produkcję".
Jak to jest, być taką ostateczną wyrocznią?
Spokojnie, nudzi się widz, który nie rozumie, co się dzieje na ekranie. Któregoś dnia po prostu dorośnie Pan do zrozumienia tego filmu, rzeczowej analizy wyborów reżyserki i całej reszty ekipy. Być może film nadal nie będzie się Panu podobał (do czego naturalnie ma Pan pełne prawo), ale proszę poświęcić odrobinę czasu i uwagi na naukę oglądania filmów, zanim zrecenzuje Pan kolejny gniot:)