Moxxy, Lilth i Tannis jako emerytki... Na Blanchett zużyto tyle CGI że studio postawiło własną elektrownię żeby to pociągnąć. Jakby tą moc obliczeniową przeznaczyć na kopanie krypto toby studio miliardy zarobiło.
Claptrap to jedyny pozytyw w tym filmie. Aczkolwiek dziwnie się słucha innego głosu niż to było w grach.
Przecież dokładnie to samo miało miejsce w filmie "Avatar: Istota Wody". Wówczas 72-letnia Sigourney Weaver wcieliła się w nastoletnią Kiri.
Zresztą to dość powszechny trend, że aktorzy są znacznie starsi od wieku odgrywanych przez nich postaci.
Zyskało to nawet nazwę "Efektu Stranger Things".
Strasznie dziwnie ogląda się emerytkę z problemami dwudziestolatki, nieprzepracowanymi traumami itd.