[uwaga, zdradzam fragmenty zakończenia]
1. Po co Liz zabija Martina? Przecież nie jest morderczynią, tzn. nie zabiła nikogo bezpośrednio. Poza tym zabójstwo jest kompletnie bez sensu, przecież facet jest głównym podejrzanym...
2. Czy naprawdę straciła pamięć czy nie? Jeżeli TAK, to tym bardziej nieprawdopodobne, że zabiła swego kolegę (Martina), w końcu nie pamiętała, że jest odpowiedzialna za śmierć przyjaciół i nie miała motywu. Jeżeli NIE, to nie wymyślała by tak absurdalnej historyjki na początku, twierdząc, że nikt nie zginął, nie chciałaby wracać do bunkra żeby sobie przypomnieć. (Chcę zasugerować, że chyba nawet autorzy filmu nie wiedzieli czy straciła tę pamięć czy nie)
3. Nikogo ze śledczych nie zainteresowało, że Martin zginął jakieś 100 (góra 200) metrów od domu dziewczyny, wszyscy też uwierzyli bez zastrzeżeń, że główny oskarżony nosił w kieszonce główny dowód zbrodni... To chyba największy absurd. Najpierw powtarzali, że nic nie mają na faceta, a później za sprawą kluczyka, (którego przecież nie nosiłby przy sobie, gdyby był winny) pada stwierdzenie, że winny jak nic.
4. I ostatnia uwaga: mianowicie, kiedy Liz włożyła ten nieszczęsny kluczyk Martinowi? Kiedy już go zepchnęła? Niemożliwe. W takim razie musiała mu go po kryjomu włożyć, a on nic nie poczuł, i dopiero po tym fakcie go zepchnąć - ta wersja też wydaje się niemądra, choć jest to jedyna możliwa.
Jak widać wszystkie zastrzeżenia wiążą się ze sceną zabójstwa Martina, które w ogóle było niepotrzebne. Nie licząc tych szczegółów film jest niezły.
chyba nie obejrzałeś dokładnie:
1. Dlatego, że Martin wiedział o tym, że Liz miała kluczyk
2. Wydaje mi się, że pamiętała wszystko, wymyśliła ta bajeczkę dla policji i poza tym sama chchiała w nią wierzyć
3. Tu się zgodze
4. Myslę, że najpierw rozbiła mu o coś głowę, potem włożyła kluczyk a następnie zepchnęła do rzeki, tylko że w takim razie to by nie wyglądało na samobójstwo...