Liz zeznała tej psycholog za pierwszym razem , że wyszli cali i zdrowi z bunkra. Pytanie brzmi po co ? Przecież wiedziała , że znaleziono ich ciała w tym bunkrze. Myślała , że ktoś jej w to uwierzy? Jak już kłamała to nie mogła wybrać mniej absurdalnego przebiegu zdarzeń ? I do tego psycholog która zamiast coś powiedzieć to nic. A policja ma dylemat kto kłamie. Przecież to było oczywiste.
Ale przecież Liz chodziło o to, żeby wszyscy myśleli, że jest w szoku i nic nie pamięta, tylko ma urojenia. Bo co miała powiedzieć? Tak, to ja doprowadziłam do ich śmierci. Lepiej było chwilę pościemniać i potem jak się nadarzy okazja zwalić winę na kogoś innego.
Psycholog mówiła, że Liz ściemnia, tylko nie wiem po co, więc nie byłą pomocna, skoro nie miała dowodu.