Gdy na stacji benzynowej okazuje się, że tym kolesiom zepsuł się samochód w następnej scenie widać jak Richard gada ze swoim bratem (wiadomo o co chodzi), na farmie. Więc w jaki sposób zdołał załatwić kolesia i przytachać go do miasta zanim tamci wrócili ? Po co ma maskę, gdy dosypuje narkotyki ? No i skąd wziął spluwę, to chyba też jest dobre pytanie ?
Ja najbardziej nie lubię scenki z omyłkowym zabiciem starego na farmie ... po pierwsze nie wiem czemu liczyli na to że zostaną nie zauważeni w samochodzie gdy mierzyli z karabinu i nie wiem dlaczego Richard zobaczył ich dopiero jak padł strzał, po za tym drugi snajper mógł być gdzieś indziej np z tyłu za chatą, dlaczego więc wielki komandos ryzykował wyjście...zależało mu na zemście więc nie podkładał by się tak głupio...
Następna rzecz, kolesie zamiast przeładować strzelbę uciekali w popłochu...Trochę byli zbyt nieudolni, śmieszny był rozdział broni w domu, jeden z kuszą drugi z mieczem samurajskim, ale można to potraktować jako satyrę na takich mafiosów,która rozładowuje dramat filmu... zresztą nie o nich w całym filmie w moim odczuciu chodziło i nie o sam przebieg vendetty która była może dlatego trochę śmieszna, wymyślna (egzekucja u Sonnyego), lecz o wyrzuty sumienia bohatera i jego cierpienie...
I ta scena z dopadnięciem uciekającego Citroenem była może celowo nie logiczna dla zaznaczenia że to nie jest takie ważne, nie chodzi o takie szczegóły...
Film jak dla mnie świetny, dzieło sztuki, z jedną małą wadą, tą sceną na farmie.
Masz rację. Co do tych kolesi to po prostu żadni mafiosi, tylko małomiasteczkowe męty i w filmie jest dokładnie pokazane czym się zajmują na codzień- picie, granie w karty, czytanie pornosów, "nawalenie się" narkotykami itp. rozrywki na "wysokim poziomie". Sonny był z nich najtwardszy i najgorszy, ale i jemu puściły nerwy, gdy zabił kumpla.Richard- on był bardzo sprytny- kradzież narkotyków,pomalowanie Sonny'ego i tamtych kolesi. Faktem jest jednak,że na farmie miał szczęscie- gdyby nie pchnął starego sam by zarobił kulkę. Ogólnie jednak film mi się podobał, niby klasyczna opowieść o zemście, ale podana w trochę inny sposób.
Zemsta miała jedynie ukoić smutek ale jak się okazało właśnie na końcu, nie potrafił kontrolować bestii która w niego wstąpiła. Zapewne poczuł to już po 1 morderstwie z zimną krwią dlatego, nie dbał o to kiedy zginie.
Wiesz, oni szli bardzo długo. Był już zmierzch jak doszli. Wiec miał sporo czasu by tamtego załatwić.
Tylko nie wiem jak go "tam" wsadził. Musiał by sie niezle nameczyc...
Co do pistoletu, no jako były rzołnierz, pewnie zostawił sobie jakas furtke i zalatwil bron... :)