Mam mieszane uczucia po tym filmie...muzyka dobra, aktorzy przekonujący, historie poruszające,
ale niepotrzebnie związane ze sobą, każda z nich ma w sobie potencjał na osobny film, obie są
bardzo złożone i łączenie ich- moim zdaniem to nietrafiony pomysł.
W połączeniu tych historii tkwi sedno filmu- czego nie przepracowaliśmy w jednym życiu spotka nas w następnych wcieleniach.
Rozumiem o co chodzi w tym filmie, czyli to o czym piszesz, ale uważam to za mocno naciągane.
Wszystko i na temat. Jeśli ktoś pisze, proszę wybaczyć, że rozumie ale "za mocno naciągane", znaczy że nie rozumie. Można reinkarnacje między bajki włożyć, jeśli ktoś tego nie kupuje, a i tak, to co powiedział/a loki3000 będzie w dalszym ciągu działać. Zawsze to czego nie przepracowaliśmy, zepchnęliśmy do podświadomości, np w dzieciństwie do nas wróci, upomni się by wyparte aspekty zintegrować.
świetne połączenie i w sensie pomysłu i tak jak wypowiada się loki3000, bardzo dobry film.
Jestem świeżo po seansie. Na szczęście nic nie czytałam na temat filmu (co kiedyś zwykłam robić, teraz już nie i wychodzi mi to na zdrowie), wiec końcówka była dla mnie zaskoczeniem. I o ile rozumowo wiem, że to zakończenie idealnie skleja obie historie, w końcu w jakiś sposób te dwie odrębne opowieści reżyser musiał logicznie uzasadnić. Wiem i rozumiem ten zabieg, jednak nie "kupuje go". Do momentu pojawienia się wątku scalającego-reinkarnacji film świetny (dawno nie widziałam tak dobrego filmu). Reszta, czyli wątek scalający wydaje mi się i tak to czuje przekombinowany, pretensjonalny, naciągany i irytujący. Cała reszta filmu (na szczęście duża część rewelacyjna!). Już chyba wolałabym żeby te wątki pozostały odrębne. Chwilę bym się podziwiła skąd ta alogiczność, ale dla filmu w moim odczuciu byłoby lepiej. Nic to. Zapominam o końcówce i tym dyskretnym bełkocie, a w głowie i w uszach pozostanie mi pozostała część filmu. I ta muzyka! Film mi się kojarzył z jakimś innym obrazem. Teraz jak przeczytałam, że to faceta od C.R.A.Z.Y wszystko rozumiem. Polecam mimo końcówki. Wierzę, że dla wielu odbiorców, to właśnie ta końcówka będzie wisienką na torcie i szczerze im zazdroszczę, bo nic im nie zaburzy zachwytu nad obrazem. A jest się czym zachwycać pomimo...:)