Czytam co tu ludzie piszą i jestem w SZOKU jak bardzo nie myślą.
Sorry, ale to prawda. Zastanówcie się przez chwilę:
- dzieci wychodzą z dziury w podłodze autobusu
- zbuntowany syn tak po prostu wybacza ojcu
- rodzinka bez żadnych przeszkód odkopuje ciało
- twardy, zdeterminowany teść nie szuka wnucząt
- policja nie szuka ciała
- dzieci przerażone wizją spłukania prochów matki w kiblu nagle nie mają nic przeciwko (a nawet się z tego cieszą)
- najstarszy syn zamiast iść do szkoły (o czym marzył) zmienia zdanie i wybiera "punkt na mapie"
Ludzie, litości! Wszystko co się dzieje po zgoleniu brody to wyobraźnia Kapitana FANTASTICA.
A jeżeli kibicowaliście rodzinie przy spłukiwaniu matki do kibla, żeby jej doczesne szczątki pływały razem z ekskrementami to lepiej przypomnijcie sobie rozmowę o "Lolicie".
Przestańcie wierzyć, w elfy i zejdźcie na ziemie.
Twoja interpretacja jest ciekawa, ale:
- dzieci kochają ojca i na pewno nie pozwoliłyby mu odejść od tak,
- przecież od początku widać, że chłopak kocha ojca, takie wybuchy gniewu są normalne dla nastolatków, myślę, że każdy z nas rzucił kiedyś rodzicom w twarz, że ich nienawidzi, a potem żałował tych słów, już w momencie, gdy Ben żegnał się z dziećmi, było widać, że chłopaczkowi jest przykro,
- a jakie przeszkody miałyby niby stanąć im na przeszkodzie? uzbrojony w łopatę grabarz?
- skąd wiesz, że ich nie szukał? niby kto sfinansował im to gniazdko na wsi? moim zdaniem doszli do porozumienia, ojciec zgadza się zamieszkać gdzieś w pobliżu, wysłać dzieci do szkoły, a dziadkowie im pomagają finansowo,
- czemu mieliby szukać ciała? skąd mieliby wiedzieć, że zniknęło? przecież zakopali po grób po tym, jak zabrali z niego trumnę,
- i początkowo są zmieszane i przestraszone, dopiero po chwili wybuchają śmiechem,
- nie wiemy, czy o tym marzył, nigdy tego nie powiedział, stwierdził, że to był pomysł matki i jego, przecież może iść na studia za rok, nie musi robić tego teraz, może chciał najpierw udać się w podróż, nauczyć się samodzielności, doświadczyć życia, a nie tylko uczyć się go z książek,
- rozmowa o Lolicie czy też raczej o Humbecie jest oczywistym nawiązaniem do postaci ojca - on także kocha swoje dzieci i jego miłość do nich jest piękna, ale zarazem je krzywdzi i naraża na niebezpieczeństwo, wzbudza sympatię widza, zwłaszcza, że jest głównym bohaterem filmu, ale także irytuje.
Do momentu kiedy Kapitan się goli film jest bardzo mocny i nic w nim nie jest proste ani przemilczane: dzieci łamią kości, zabijają zwierzęta, kradną, kompromitują się przy rówieśnikach, teść bez chwili wahania nasyła na zięcia policję, prawie strzela do niego z łuku itd.
Od momentu kiedy dzieciaki wychodzą z autobusu robi się z tego infantylne kino familijne (Kupiliśmy ZOO) gdzie wszyscy trzymają się za ręce, kochają się i jest fantastycznie.
Reżyser rozkłada karty przed widownią i mówi "sprawdzam" i co się okazuje? Wychodzi na to, że liberalna publiczność nie jest nic mądrzejsza od tej chrześcijańskiej.
Mój poprzedni wpis był trochę ostry, a nawet niegrzeczny. Ostatecznie wyszło mi, że najwidoczniej wszyscy musimy mieć swoje bajki.
Ja z kolei muszę przyznać, że całkowicie zgadzam się z Twoją interpretacją, ale wolałabym, aby wszystko zakończyło się happy endem. I tego się trzymam, mimo że ta wersja jest mało prawdopodobna.
Też myślę, że zakończenie jest jedynie utopijną wizją Bena (choć jak tonący brzytwy będę się trzymać tego szczęśliwego zakończenia), podobnie zresztą jak utopią był ten mikroświat, który Ben z żoną stworzyli sobie w puszczy. Odbiór filmu taki jak w przypadku Życia Pi - niezrozumienie zakończenia - wynika chyba po prostu z tego pragnienia, aby losy Bena i jego bliskich ułożyły się po myśli głównego bohatera.
twoja interpretacja moim zdaniem znacznie podnosi wartość filmu.
jeśli przyjmie się interpretację końcówki familinej, ma się wrazenie (pryznajmniej ja),że cały ten irracjonalny wręcz radykalizm ukazany wcześniej był prawie,ze bezcelowy.
Chcę wierzyć,że rezyser miał na mysli twoją intepretację!