Historia sama w sobie ciekawa,ale sposób jej pokazania mnie nie przekonał. Straszenie monotonny. Ciągnie się jak flaki z olejem. Może jak bym oglądał w kine to było by trochę lepiej. Film dostał dużo nagród i nominacji. Mam wrażenie ze to mocno wplywa na opinie i ludzie próbują znaleźć coś super w tym filmie. Na plus klimat lat pięćdziesiątych i gra głównych bohaterów
Oczywiście, że w kinie byłoby Ci lepiej, bo to film wybitnie estetyczny, abolutnie na duzy ekran, w starym, dobrym stylu (czyli nie na zasadzie "oglądam w okularkach 3D i uchylam się przed każdym spadającym ptakiem"), do niespiesznej kontemplacji - z piekną, biorącą czynny udział w opowiadaniu historii, muzyką, nakręcony na taśmie 16 mm, dzięki czemu sprawia wrażenie, jakby faktycznie powstał w latach 50-tych. Poza tym jest trochę dramatem i romansem, a trochę kryminałem - napięcie jest wyczuwalne zgodnie z czechowowską zasadą broni, która pojawia się gdzieś na początku, bo potem musi wystrzelić (tu nie wystrzela ogniem właśnie dlatego, że kobiety w sytuacji pokazanej na ekranie nie mają dosłownie żadnych środków, by powstrzymac społeczno-moralną opławę na siebie - tam każdy element coś znaczy). Czego spodziewałeś się po filmie opowiadającym o potrójnym (klasowym, płciowym i wiekowym) mezaliansie z akcja osadzoną w czasach, w których społeczeństwo dopiero układa sobie niejako życie i krzepnie po niedawnej wojennej zawierusze? Jakichś fajerwerków erotycznych? Strzelanin? "Carol" stoi drobnymi, ledwo zauważalnymi gestami, niemożliwościami wyartykułowania swoich uczuć, to wszystko musi byc trochę "podpowierzchniowe" i bez wartkiej akcji, w każdym razie wydaje mi się bardzo spójne w takiej postaci, w jakiej trafiło ostatecznie na ekrany.