Zostalybyscie z mezem (w ogole go nie kochajac, ale majac z nim dziecko) czy odeszlybyscie z Chuckiem? Ja bym odeszla, ten zwiazek i tak by sie rozpadl z kilka lat, nie mozna na sile rodziny utrzymac za wszelka sile. Dlatego zakonczenie filmu mi sie nie podobalo, kiedy on jej mowi :"You have to go home" w samochodzie. Come on!!! Zemeckis nawymyslal razem ze scenarzysta.
Gdyby Chuck został ze swoją ukochaną, to IMO byłoby podobnie jak w jakichś głupich filmach romantycznych, których przesłaniem jest: "miłość zawsze zwycięża". A fuj!
A fuj, ty mnie w ogole nie zrozumialas. Tu w filmie chodzi oczywiscie o to, zeby bylo tragicznie, taki calkowity happy end nie wchodzi w gre. No bo jak? Chodzi mi o prawdziwa sytuacje w zyciu, kiedy oczywiscie wiele kobiet podeloby podobna decyzje, cierpiac niesamowicie, cale zycie wspominajac ten moment w samochodzie. Wiec mowie,ze ja bym odeszla.
Ale kurde na końcu swojej pierwszej wypowiedzi wspominasz o zakończeniu filmu (i do tej właśnie wypowiedzi odnosi się moja). Napisałaś, że nie podobało ci się ono. Czyli wolałabyś zakończenie, w którym Chuck zostaje ze swoją ukochaną. Ja natomiast wspomniałem, że takie "szczęśliwe" zakończenie byłoby po prostu durne. Pisząc to chciałem uzmysłowić coponiektórym paniom, że wszechmocna miłość to idiotyzm.
To że ty bys odeszął nie znaczy, ze kazda by tak postąpiła. To po pierwsze. A po drugie... Gdyby ona zostawiłaby meża, rownież wartosciowego faceta, z ktorym ma dziecko, to co by sie stało? Nie uwazasz, ze zniszczenie mu zycia nie przesladowałoby tej kobiety? W tej sytuacji niema dobrych roziwązan. Są tylko bolesne...
Nie wiem, co bym zrobiła, ale tak czy inaczej zakończenie przez to jest takie piękne ;)
A tak na serio, to nie mogło być inaczej. Bardzo bym się zawiodła, gdyby w zakończeniu ona rzuciła męża, dziecko, dom i wpadła w jego ramiona. Nie zawsze idzie po naszej myśli... mimo to, ostatnia scena daje jakąś nadzieję, jest taka otwarta.