Obejrzałem ten film chyba 3 raz.... i po raz trzeci wycisnął ze mnie łzy.
Dodam że żadnemu innemu filmomi.... się to nie udało. A temu jednemu udalo sie to juz 3 raz. W momencie kiedy Willson odpływa.. kiedy Tom opowiada jak musiał oddychac kiedy już tracił nadzieje na przeżycie, kiedy całuję swoją Kate w deszczu. Po prostu przepiękne sceny.
Taki film nazywam właśnie Arcydziełem 10/10
to chyba ja jestem wypłukany z uczuć, bo to już nie pierwszy post, w którym czytam, że wycisnął łzy, a mnie jedynie poddał różnym refleksjom, a zero smutku... chyba sie wybiorę do psychologa... :-)
Nie no cos ty. Te refleksje są wyrazem wrażliwosci. Mnie tak samo nasuwają sie różne mysli, moge powiedziec ze daje mi pewnych sił do życia, wiary w jutro. Chęć kierowania sie słowami "nie wiadomo co przyniesie przypływ".
Najważniejsze że ten film nie pozostawił Cie obojętnym :)
pozdrawiam