Prawdziwe kino jednego aktora - pewnie dlatego czasami odnosiłam wrażenie, że jest może trochę za długi. Tom Hanks zagrał rewelacyjnie - zresztą jak zwykle. W tym filmie miał bardzo trudną rolę, a jednak potrafił swoją grą zatrzymać widza ze sobą na ponad połowę filmu.
No i oczywiście kapitalna scena katastrofy, jeszcze nigdy takiej nie widziałamTom zaraz po rozbiciu sie samolotu nie budzi się nagle o świcie na jakimś fragmencie maszyny utrzymującej go na powierzchni spokojnej wody widząc przed sobą jakąś wyspę - jak dzieje się praktycznie we wszystkich filmach o tego typu tematyce - jego walka ze śmiercią jest dokładnie pokazana w całości, od początku do końca i dzięki temu jest bardzo rzeczywista.
Zakończenie? Hmmmm......Może zmieniłabym, ale w sumie ten "skrzydlaty" akcent optymistyczny jest początkiem czegoś nowego... I dobrze, nie męczmy już biednego Toma, niech znajdzie dla siebie miejsce na świecie, by odnajdywać sens życia...