Może mam zbyt wielkie oczekiwania jak dla kina z roku 70, ale film ten ma mizerną fabułe i wiele wątków jest głupkowatych, akcja - jeżeli jest, rozgrywa się w jednym pomieszczeniu - czyt: studio. Poza tym uważam, że flim ten przejaskrawia środowisko nowojorkich homoseksualistów - i w sposób zbyt dosłowny określa postawy bohaterów. Duży plus za kilmat - jednak to za mało by polecić.
Jestem w trakcie przekładu i rzeczywiście niektóre wątki drażnią, ale całość - jak na to, że film sprzed blisko pięćdziesięciu lat - ma pewien urok.
Właśnie obejrzałem z twoim przekładem. Dobra robota! Z naszej perspektywy film może wydawać się przejaskrawiony, wręcz karykaturalny, ale w momencie premiery, 50 lat temu, był przełomowy i przez swoją dosadność manifestacyjny. Pokazuje wyraziste typy, które obecnie uznaje się za stereotypy, bo zdążyły się opatrzeć, wykorzystane w setkach komedii. Co wydaje mi się kluczowe, nie ma tu intencji prześmiewczej. Akcent został położony na tragizm braku akceptacji ze strony otoczenia, a także braku autoakceptacji. Trzeba brać poprawkę na czas powstawania filmu, kiedy nawet homoseksualiści z metropolii walczyli o równe prawa i godność osobistą. Zresztą na prowincji Stanów zapewne wciąż walczą, nie wspominając o całkiem współczesnej Polsce.